Członek klanu więc zginął. Jednak gdy ten umierał,Will czuł od niego aurę która przypominała smutek,i niezadowolenie. Yari w końcu odszedł na tamten świat,i zobaczył tam coś co go zaskoczyło. Ujrzał jednego ze swoich byłych towarzyszy których pozabijał. Był to jego najbliższy przyjaciel,z którym miał najlepszą relacje ze wszystkich towarzyszy a zwał się Rikai. Jego włosy były żółte,i krótkie,a oczy białe. Miał na sobie ubrane czarne kimono i to wszystko.
Yari: Czy to...to ty?!
Rikai: No innej opcji tu nie widzę mój przyjacielu,w końcu do nas dołączyłeś. Długo ci to zeszło,ale razem z innymi obserwowałem twoje postępy i... cieszę się że to ty zasłużyłeś sobie na bycie członkiem klanu. Jestem z ciebie dumny Yari
Yari: Ale...przecież was wszystkich zabi-
Rikai: Zrobiłeś to, bo nie było innej opcji. Zresztą też zabiłem niektórych...jednak oni nie są źli,bo wiedzieli jaka była zasada. Co prawda wykorzystaliśmy to że się wachali aby nas zabić,ale taki jest ten świat...wygrywa najsilniejszy.
Wtedy Yari przypomniał sobie o Oscarze który go zabił.
Yari: Może i masz rację...mnie też zabił ktoś silniejszy.
Rikai: Wiem widziałem,i powiem ci że jestem mu wdzięczny. Spowodował że teraz mogę gadać z moim najlepszym przyjacielem.
Yari: Przepraszam że to zrobiłem... przeoraszam że się z tobą pozna-
Rikai: Przestań,już koniec. Chodźmy już spotkać się z innymi,przecież nie będziesz kazał im czekać co nie?
Yari: Też prawda...to chodźmy.
Tak więc Yari poszedł ze swoim dawnym przyjacielem w zaświaty,a jego aury nie było już czuć.
Will: A więc już po nim.
Oscar: Tak,i wygląda na to że możemy wracać. Choć zaraz... jeszcze był ten drugi,co z nim.
Tsuyoi: Pewnie już uciekł,ponieważ upłynęło tyle czasu i raczej nie był na tyle głupi żeby zostawać. Choć z tego gościa jest totalny idiota...ale według mnie uciekł.
Oscar: Dobrze więc,ruszajmy.
Alex: Nie mogę się doczekać jak wrócimy! Kupię sobie kebaba i zjem to ze smakiem.
Oscar: Ktoś tu jest głodny.
Alex: No przecież walczyłem! A do tego to była moja pierwsza walka więc to normalne że przez wysiłek mogę być głodny.
Oscar: No dobrze już, nie unoś się.
Kaen: Jak wrócimy to zdamy raport mistrzu.
Tsuyoi: Tak,a więc my idziemy w swoją stronę a wy idźcie w swoją Oscar.
Oscar: Dobrze,a więc do zobaczenia!
Alex: Dowidzenia mistrzu
Kaen: Bywaj mój drogi uczniu!
A więc wysłannicy poszli do swojego dojo,aby zdać raport swojemu mistrzu. A władca Konohstanu i jego syn szli już do domu. Tymczasem pod górami,też ktoś był.
Hakuchi: Cholera... Utknąłem! Pieprzony wysłannik kamienia! Do tego jeśli się nie przesłyszałem to Yari zdechł. Cholera ale będzie przesrane! Pewnie już się dowiedzieli,bo pewnie już nie ma jego posągu.
Członkowie klanu wiedzieli czy dany osobnik żyje czy nie,przez ich kamienne podobizny które pokazywały ich stan. Czyli jak między innymi jeden z członków stracił dłoń,to posąg ukazywał takie zdarzenie,więc ta technika była dość bystra bo inni wiedzieli co się dzieje z danymi wojownikami. Tymczasem Hakuchi utknął,ponieważ jego noga została przebita na wylot przez jeden z kolców który był w ziemi,a ręce podobnie przez co wojownik był unieruchomiony.
Hakuchi: Szlag by to trafił! Muszę się jakoś wydostać! Zresztą co ja gadam mam regenerację mogę rwać ile wlezie.
A więc członek klanu rwał do siebie swoją nogę,a ta w końcu się rozerwała i szermierz uwolnił swoją nogę a ta się zregenerowała.
Hakuchi: Dobrze...nogi wolne a więc teraz...zaraz przecież mogę się normalnie przenieść,zapomniałem zupełnie o teleportacji. Dobra,a więc lecimy!
Szermierz więc przywołał jeszcze swój miecz który też był w gruzach,i zniknął używając teleportacji. Tymczasem Oscar i Alex wrócili już do domu.
Oscar: Witaj skarbie.
Misaki: Już jesteście,to dobrze się składa bo robię obiad.
Alex: No dobra,to zjem coś w domu.
Will: I bardzo dobrze! Żresz tylko te kebaby! Przydałaby się jakaś dieta a nie.
Alex: Dobra już dobra.
Misaki: Widzę że dzielnie walczyłeś,jesteś trochę poobijany. Idź się umyj.
Alex: Właśnie zamierzam,jestem trochę brudny.
Więc Alex poszedł pod prysznic aby się umyć. I gdy ten się mył jego rodzice rozmawiali ze sobą o tym co się działo podczas walki.
Misaki: Rozumiem...a więc ta jego moc ma coś wspólnego z Willem. Będzie z niego silny wojownik,wierzę w to.
Will: Tak...jednak musi uważać żeby zło go nie opętało.
Misaki: Nawet tak nie mów!
Oscar: Nie,Will ma racje...człowiek może oszaleć od wielkiej mocy, tym bardziej ktoś kto należy do naszej rodziny. Już były takie przypadki,jednak tylko mi i mojemu ojcu udało się temu przeciwstawić. Alexowi w przyszłości też zostanie powierzony Will,więc nie wiadomo co się może wydarzyć. Wszystko będzie zależeć od niego.
Misaki: Dobrze,ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Chodźmy już jeść.
Misaki bardzo się martwiła o swoje dziecko,i nie chciała żeby stało się z nim coś złego. Bardzo się troszczyła o swoją pociechę. Gdy Alex wyszedł z łazienki,ci zaczęli jeść. W międzyczasie obaj wysłannicy którzy walczyli z członkami klanu poszli zdać raport.
Shison: No proszę kto przyszedł! Już nie ma waszej przybłędy.
Kaen: To jest nasz sprzymierzeniec. Do tego z tego co przeczuwam zachował do ciebie spokój,ponieważ wróg nie miał z nim tak łatwo.
Shison: Kiedyś z nim zawalczę!
Kyokatsu: Uspokój się,zawsze jesteś taki narwany?
Wysłannik wody się uśmiechnął i spojrzał na swojego przyjaciela,ponieważ on i Shison się ze sobą przyjaźnili.
Shison: No dobra...a więc zróbmy zebranie i spotkajmy się wszyscy,ponieważ informacje które zdradzicie mistrzowi mogą się przydać też nam.
A więc rozpoczęło się zebranie wysłanników,i mistrz wszystkich szermierzy pojawił się. Zwał się Rorumoderu (pisze jego imię bo w rozdziale gdzie się przedstawił nie miałem pomysłu na imię i nie napisałem go XD). A więc wojownicy opowiedzieli swojemu szefowi co się stało podczas walki,oraz że jeden z członków klanu został zabity.
Rorumoderu: Rozumiem,a więc już jednego się pozbyliśmy. Jestem z was dumny,ale mówiłeś coś jeszcze o tym chłopaku od władcy Konohstanu. Wspomniałeś że będzie twoim uczniem,i jest nadzieja że stanie się silnym wojownikiem.
Kaen: Tak to prawda,Alex jest jaki wyjątkowy. Sam widziałem,że jeden z członków klanu który przeżył był nim zainteresowany,więc możliwe jest to że stanie się naprawdę silnym szermierzem nowej generacji.
Rorumoderu: A więc,będę się za niego modlić aby odnosił w swoim życiu same zwycięstwa. Zajmij się nim Kaenie.
Kaen: Zrobię to, będzie silnym szermierzem.
Spotkanie się więc skończyło,a nadszedł już wieczór. Syn władcy Konohstanu położył się do łóżka,i zasnął aby wstać na następny dzień i przeżyć nowe przygody.
CZYTASZ
Wojownicy Pokoju (Cz1)
ActionOto moja własna seria,opowiada ona o przyszłości obrońców Konohstanu i innych wojowników którzy żyli w tej krainie. Jeden z obrońców Konohstanu zostaje jego władcą,i rodzi mu się syn,jak potoczą się przygody Alexa ,i kto się niedługo pojawi aby siać...