- Vanessa, kurwa, przestań się śmiać! - wrzasnął. - To nie są żarty. Chyba ich pozwę.- Przyznaj, że to odrobinę zabawne. - ledwo wycharczałam pomiędzy napadami śmiechu.
- Ani trochę! Mam pierdolony mysi bobek na pizzy! - wyrzucił z przejęciem prawie wciskając twarz w nasz obiad.
- Idioto, to jest kapar. - westchnęłam w końcu. - Musiał spaść z kawałka mojej pizzy. Możesz już przestać.
- Jaki kaparapar? O czym ty mówisz? Jebani mają szczury wielkości kotów i dają im fajdać na moje jedzenie. Jaki jest numer do sanepidu?
- Zjedz to. - pokazałam palcem na malutki kawałek kapara leżący na jego margharicie.
- Pojebało cię? Chcesz żebym umarł? I to w dodatku z mysim bobkiem w żołądku? Nie dzięki. Możesz się sama poczęstować.
- Daj głośniej. - powiedziałam patrząc na ekran telewizora, w którym właśnie leciały wiadomości.
- Co? - Luke zmarszczył brwi.
- Telewizor. Siedzisz swoja dupą na pilocie. - mruknęłam wytężając wzrok aby dostrzec dobrze obraz.
- Ahaaa.- mruknął i ślamazarnie wyciągnął spod siebie pilot dając głośniej.
- ... kolejny atak terrorystyczny, tym razem na samolot pasażerski w połączeniu między Nowym Jorkiem a Paryżem. Doszło do awaryjnego lądowania na lotnisku w Lizbonie. Zanim udało się wyprowadzić wszystkich pasażerów ładunek uległ wybuchowi, co doprowadziło do śmierci kilku pasażerów i całej załogi pokładu Air France.
- Kurwa. - wyszeptałam, szybko wybierając numer Lauren i przykładając telefon do ucha. Po tym jak od razu włączyła się poczta głosowa. Ponowiłam tą czynność jeszcze paro krotnie, ale cały czas było to samo.
- Co ty odpierdalasz? - Luke zmarszczył brwi i podniósł się na równe nogi, dołączając do mnie. Bez opamiętania chodziłam w tą i z powrotem kręcąc głową.
- Lauren.. - wyszeptałam łamiącym się głosem.
- Co? Co z nią? - zapytał zaniepokojony.
- Miała dzisiaj lot do Francji. A teraz nie odbiera po tym ataku. A co jeśli ona jest tą poszkodowaną!
- Uspokój się. Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Dziennie tych połączeń jest kilka. Nie musiała akurat lecieć tym. A nawet jeśli to słyszałaś, że to tylko pare osób. Nie musiała być w nich. Tam było mnóstwo ludzi. To mógł być każdy.
- Mam złe przeczucia. - mruknęłam wystukując wiadomość do dziewczyny z pytaniem czy wszystko w porządku.
- Ja mam złe przeczucia do mojej pizzy i tego kaparapara jak go nazwałaś i nie wiem czy nie skończę na kiblu przez najbliższe pare godzin, ale nie panikuje.
- Umiesz być poważny?
- Ależ ja jestem poważny, a ty jesteś straszną panikarą.
- Przyganiał kocioł garnkowi. - burknęłam wracając wzrokiem do telewizora, na którym dalej pokazywano palący się samolot.
~*~
Przebrania nigdy nie były moją mocną stroną. Nigdy nie mogłam zdecydować za co chciałabym się przebrać na halloween i kończyłam w czymś kiczowatym, typu pani policjant. W tym roku oczywiście nie było inaczej i ze wszystkich możliwych opcji wybrałam największą tandetę świata. Miałam dwie możliwe opcje do kupienia na szybko a dziewczyny postawiły sprawę jako najbardziej oczywistą, iż obecnie jestem sama to powinnam być króliczkiem playboya lub aniołkiem.
CZYTASZ
Związani miłością
RomanceDruga cześć opowiadania „Tylko zakład". Nadszedł w końcu dzień, w którym wyjeżdżam na studia do Nowego Jorku. Czekałam na to całe życie, jednak nie wiedziałam, że to wszystko właśnie tak się potoczy.