011

300 28 12
                                    

Alhaitham wyszedł o wiele wcześniej z domu niż Kaveh się tego spodziewał, ale zostawił notkę, że wróci do domu najszybciej jak może żeby pomóc mu z Collei. Zrobiło mu się trochę cieplej na sercu, że nie chce on zostawić Kaveha samego w opiece nad dziewczyną, tylko chce mu pomóc jak tylko może. Było to po prostu miłe. Sam wstał najwcześniej jak potrafił żeby zaplanować w miarę dzień dziewczynie i sobie. Wiedział dobrze, że nie ma co ją pytać o to co chce robić, bo by długo nie doczekał się odpowiedzi. Nie do końca wiedziała co miasto Sumeru ma do zaoferowania, plus była dosyć wstydliwa jeśli nie rozmawiała z Cyno lub Tighnarim. Gdy już miał wszystko w miarę poukładane w głowie, zrobione dla nich śniadanie to Collei się obudziła i sennie przywitała z Kavehem. Dosyć w ciszy, spowodowanej ciągłym zaspaniem Collei, zjedli swój posiłek i po uzgodnieniu wszystkiego ruszyli na miasto. Co prawda nie ze swoich pieniędzy, ale postanowił, że może trochę rozpieszczać Collei. Alhaitham się nie zdenerwuje, dopóki będzie to szło na Collei, a taki był cel.

– A może coś takiego? – Pokazał jej ładną, ciemnozieloną sukienkę, która w świetle się mieniła miejscami na wiele innym kolorów. W takich momentach chciałby jednak być kobietą, bo ich ubrania były obłędne według Kaveha.

Collei przyjrzała się sukience i widać było po jej oczach, że naprawdę się jej ona podoba. Znał takie spojrzenie zbyt dobrze, ale wiedział z drugiej strony co będzie trapić dziewczynę.

– Jest naprawdę ładna, ale.. – Mruknęła przerywając, a jej wzrok utkwił na cenie sukienki. Nie chciała naciągać mężczyznę na takie koszty.

– Collei, mówiłem Ci żebyś się tym nie przejmowała. Alhaitham też by chciał żebyś sobie coś kupiła tutaj ładnego. – Uśmiechnął się ciepło do niej.

Zielonowłosa jeszcze chwilę tak patrzyła niepewnie, aż dała się przekonać. Wybrali jeszcze z właścicielką straganu odpowiedni rozmiar dla niej, zapłacił i ruszyli dalej w poszukiwaniu innych rzeczy, które wpadłyby w oko nastolatki. Ostatecznie kupili jeszcze jakąś drobną biżuterię dla siebie i mieli już iść dalej, gdy coś znowu wpadło jej w oko i stała przy tym chwilę. Kaveh dopiero po chwili się zorientował i podszedł bliżej do niej.

– Na co tak patrzysz? – Zapytał z ciekawości i spojrzał przez jej ramię.

Od razu zorientował się na co dziewczyna patrzy. Nie dało się nie zauważyć dwóch pasujących do siebie wisiorków z łączących się w słońce. Każdy miał przeźroczysty kryształ na środku, który miał zacząć świecić w danym kolorze po kontakcie z osobą posiadającą element.

– Chciałabyś taki? – Spojrzał na nastolatkę, a ona na niego.

– Uhm.. tak, ale... – Na chwilę się zawiesiła i lekko zawstydziła. – Chciałabym to kupić dla Tighnariego i Cyno...

Kaveh się uśmiechnął ciepło i bez zastanowienia kupił wisiorki. Podarował Collei pudełeczko, w którym była zakupiona biżuteria i ruszyli dalej w miasto. Ostatecznie już nic nie kupili, bo nic nie wpadło nastolatce w oczy. Zjedli więc coś na mieście na szybko i wzięli dodatkowo do domu dla Alhaithama. Gdy już wrócili to był powoli wieczór, a Alhaitham był w domu. Jednak wziął część pracy do domu co było widoczne przez ilość papierów na stole w salonie. Collei się z nim przywitała i zaciekawiona usiadła obok, zaczęła patrzeć na papiery srebrnowłosego, ale sądząc po jej minie, Kaveh się domyślił, że nic nie rozumie z tego.

– Wzięliśmy Ci coś do jedzenia. – Oznajmił Kaveh i położył pudełko z jedzeniem na stole, trochę dalej od papierów.

– Dzięki. Mam nadzieję, że Collei sobie coś kupiła. – Mruknął jakby nigdy nic i nie odrywając oczu od papierów.

– No gdybym trochę nie naciskał to by pewnie nic nie kupiła. – Lekko się do niej uśmiechnął i przeczesał dłonią jej włosy delikatnie.

W krótkiej przerwie od pracy Alhaitham pozwolił sobie zobaczyć co kupiła Collei, co przywołało na jego twarzy lekki uśmiech. U Kaveha na widok tego uśmiechu pojawił się na jego ustach jeszcze większy. Nie tylko znaczyło, że mu się podobały zakupy Collei, ale że naprawdę był zadowolony z tego. W końcu to ten skryba z akademiyi, który chodzi ciągle z kamienną twarzą. Dosyć szybko uporał się on ze swoją pracą i tym sposobem mógł już spędzać z nimi swój czas wolny. Alhaitham rzadko spędzał swój czas z czymś innym niż swoimi książkami, ewentualnie Kavehem, jako że ten był jego współlokatorem. Przesiedzieli tak resztę wieczora, aż nadeszła znowu chwila na odpoczynek po całym dniu. Kaveh tej nocy zasnął spokojnie, bez jakichkolwiek negatywnych myśli i emocji.

Sun and Moon || Kavetham (PRZENIESIONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz