Obudził się dosyć nagle. Chciał otworzyć oczy, ale powieki wydawały mu się zbyt ciężkie w tamtym momencie. Otworzył powoli oczy ziewając i od razu czuł ból głowy, więc schował głowę pod kołdrę żeby schować się przed światem, który go torturował po jego piciu alkoholu wczorajszego dnia. Nie usłyszał nawet dźwięku otwieranych drzwi, bo o obecności Alhaithama zorientował się dopiero, gdy usłyszał odkładaną szklankę na szafce zaraz przy jego łóżku.
- Najlepiej będzie jak weźmiesz leki, dasz radę się podnieść? - Zapytał zielonooki, ale widząc nieudolne próby mężczyzny to zdecydował się pomóc. - Okej, czyli nie.
Kaveh dał sobie pomóc, bo głowa za bardzo go bolała żeby mógł zrobić to samo jak i po to żeby protestować. Gdy już siedział oparty o ścianę to przejął z rąk Alhaithama szklankę razem z tabletką, którą następnie szybko połknął i popił. Skryba przejął od niego szklankę, którą odłożył na szafce. Czuł w pewnym sensie, że nie powinno go tam być z nim. Bez słowa próbował pójść w stronę drzwi prowadzących do wyjścia z pokoju, ale tak jak poprzedniego wieczora, powstrzymała go dłoń na jego nadgarstku. Jednak teraz zamiast otumanionego alkoholem Kaveha, był on po prostu trzeźwy z bólem głowy.
- Możemy przestać się unikać? - Zapytał cicho architekt, tak jakby to pytanie nie powinno paść między nimi.
Alhaitham trochę nie wiedział co miał zrobić, więc usiadł na jego łóżku i odwrócił się przodem do niego, ale patrzył na swoje dłonie.
- Zrobiłem wtedy jeszcze coś czego nie powinienem i nie pamiętam? A-Albo wczoraj? Błagam powiedz mi co-
- Nie, absolutnie nie. Nic nie jest twoją winą. - Przerwał mu nagle Alhaitham z małym wybuchem emocji, które rzadko okazuje wobec kogokolwiek.
Kaveh nie rozumiał. Nie rozumiał nic. Skoro nic się nie stało, to dlaczego przeważnie Alhaitham ignorował, gdy Kaveh próbował zakończyć ciszę między nimi. Przez tępiący go ból głowy czuł, że jest bardziej emocjonalny niż powinien, tak samo czuł łzy cisnące się w kącikach oczu.
- To czemu ze mną nie rozmawiasz, gdy próbuję skończyć te dziecinne zachowanie między nami? - Jego głos lekko drżał pod wpływem emocji i powstrzymywanych łez.
- Kaveh..
- Powiedz mi! Proszę... ja n-nie rozumiem.. - Poddał się i pierwsze łzy zaczęły spływać po jego policzkach, czego widocznie Alhaitham się nie spodziewał.
Przyciągnął go on delikatnie do siebie i przytulił. Jedna dłoń była otoczona wokół jego bioder, a druga powolnymi ruchami przesuwała się po plecach blondyna, który w ramieniu mężczyzny schował swoją zapłakaną twarz. Szloch Kaveha długo nie ustępował, ale Alhaitham był cierpliwy i trzymał go tak aż się uspokoił. Gdy płacz został zastąpiony cichym pociąganiem nosa, Alhaitham trochę go od siebie odsunął żeby spojrzeć wprost na jego twarz. Wcześniej czuł się źle, myśląc, że nie powinien być w pobliżu Kaveha, a teraz czuł się źle, bo czuję się winny za jego płacz.
– Lepiej? – Zapytał spokojnie, podczas gdy jego dłoń delikatnie ścierała śladu po łzach na twarzy blondyna, który jedynie skinął głową. Pewnie go tylko bardziej głowa rozbolała, niż już bolała wcześniej.
Kaveh patrzył na niego w spokoju. Bez słowa, ale postanowił w końcu coś powiedzieć.
– Coś Cię męczy.. – Mruknął i przechylił lekko głowę na bok.
Alhaitham westchnął ciężko i spojrzą w dół.
– To ja zrobiłem wtedy coś czego nie powinienem, okej? Ale byłem pijany, dotarło to do mnie dopiero jak byłem w Akademiyi i-
– Zwolnij trochę. Co zrobiłeś? – Zapytał Kaveh i jedynie zauważył po chwili zauważył czerwień na policzkach współlokatora. – No chyba nie-
– Ugh, pocałowałem Cię, okej? Zadowolony? Możesz teraz wywalić wszystkie żale w moją stronę i mnie nienawidzić. Droga wolna. – Alhaitham powiedział to tak szybko, że dopiero po chwili do Kaveha dotarło co tak faktycznie on mu powiedział.
Jego twarz również płonęła przez zaczerwienienie, które pojawiło się nawet na jego uszach, ale nie aż tak bardzo. Nie wiedział nawet co powiedzieć, bo ilekroć otworzył usta żeby coś z nich wydobyć to szybko je zamykał przez kompletną pustkę w głowie. Aż w końcu jedno pytanie padło.
– Zrobiłeś to, bo byłeś faktycznie pijany czy... coś to znaczyło więcej? – Zapytał on niepewnie, wbijając spojrzenie w swoje uda.
Alhaitham widocznie bił się ze swoimi myślami. Tamten wieczór w jego urodziny był pełen interakcji między nimi, które na trzeźwo pewnie by się nie wydarzyły. Jednak Kaveh chciał choć trochę wierzyć w coś innego.
– Nie wiem.. przepraszam, ale po prostu nie wiem. – Powiedział srebrnowłosy jakby był.. przybity.
Kaveh wyczuł w jego głosie poczucie winy. Alhaitham jak coś pokaże po sobie to faktycznie tak jest, więc nie był to żaden fałsz. Alhaitham czuł się winny za to, że nie może odpowiedzieć Kavehowi ani tak, ani nie przez własną niepewność. Tym razem to on go otulił swoimi ramionami, ale wokół tych jego i go przytulił szczerze.
– Nie gniewam się, naprawdę. – Mówił najbardziej przekonywująco jak potrafił. – Jeśli chcesz i potrzebujesz to przemyśleć to masz do tego kompletne prawo.
Skryba spojrzał w oczy Kaveha, ale po chwili jego głowa znalazła się na ramieniu współlokatora. Tak jak to wcześniej robił Kaveh jak płakał. I tym sposobem oboje zapomnieli i wczorajszym stanie Kaveha, jego bólu głowy i postanowili razem spędzić dzień, korzystając z kilku wolnych godzin w trakcie dnia jak i wieczorem.
Oboje musieli sobie wszystko po układać w głowie.
CZYTASZ
Sun and Moon || Kavetham (PRZENIESIONE)
FanfictionKaveh nigdy nie sądził, że jego droga z Alhaithamem skrzyżuje się w momencie, w którym postanowi sprzedać swój rodzinny dom. Od tego momentu zostali współlokatorami i.. może wkrótce będą dla siebie kimś więcej? 12.07.23 - 4 w #genshin 22.07.23 - 5 w...