Rozdział 18

411 14 17
                                    


Vincent zmierzył wzrokiem trochę poddenerwowanego Dylana.
-Nigdy, powtarzam nigdy nie wolno uderzyć ci brata w policzek!
-Ale przecież my się zawsze lejemy.
-To co innego! Poza tym twój brat dostał trzy kulki! Miałbyś trochę szacunku!
-Dobra zluzuj dziadku.
-Biblioteka zapraszam.

Wtedy sobie coś przypomniałem.
-Aurora i Hailie są w bibliotece.- wtrąciłem.
-W takim razie Dylan GRZECZNIE poprosi dziewczyny, żeby wyszły i poszły do pokoju Hailie, albo do salonu, bądź kuchni.
-Już idę. Dziadku.
-Grabisz sobie.

Dylan ruszył do biblioteki. Will i Tony pomogli mi wstać z podłogi.
-Jak doszło do tego, że Dylan śmiał się z ciebie?- spytał Vincent spuszczając z tonu.

Popatrzyłem na jabłko leżące dalej.
-No cóż... Zgłodniałem, więc poszedłem do kuchni i wziąłem jabłko. Wpadłem na Dylana i zaczął się śmiać, że wiedział, że niedługo znowu zgłodnieje. Ale teraz już nie mam chęci na nic.
-Dobrze rozumiem. Tony zostaniesz z nim?
-Jasne.

Will i Vincent ruszyli do biblioteki. Stałem i wpatrywałem się w owoc leżący na podłodze. Po głębszych przemyśleniach uświadomiłem sobie ile to miało kalorii!

Pobiegłem do łazienki i pochylilem się nad deską klozetową. Zwymiotowałem.
Zrobiłem się blady.

Gdy już zwróciłem cały posiłek łącznie z obiadem usiadłem pod ścianą. Do łazienki wbiegł spanikowany Tony.

Byłem blady. Tony podniósł mnie z podłogi i zaniósł na kanapę. Wytarł moja twarz chusteczką. Poszedł do kuchni i zaparzył mi mięty. Posprzątał łazienkę, a ja jakoś oddychałem.

Zacząłem krztusić się łzami. Mój bliźniak podszedł do mnie z kubkiem parującego napoju. Odstawił miętę na stół i usiadł obok mnie.

Przytulił mnie i już się uspokoiłem. Nie krztusiłem się już, lecz łzy nadal płynęły po mojej twarzy.
-Zabrudziłem ci bluzę...
-Nie szkodzi. - uśmiechnął się.

-Zaraz wracam.- i już go nie było. Podejrzewam, że poszedł po jakąś bluzę widząc jak trzęsę się z zimna.
Wziąłem parujący kubek ze stołu i upiłem łyk napoju znajdującego się w nim.

Tony wrócił po chwili z moją bluzą. Widać było też, że zmienił brudną bluzę. Otarł moje łzy i założył mi bluzę. Przytulił mnie.

Wtuliłem się w niego i położyłem głowę na jego klatce piersiowej.
Po chwili Tony usnął. Przykryłem go kocem i ostrożnie, tak żeby go nie zbudzić wyrwałem się z jego objęć.

Poszedłem na górę. Zamknąłem drzwi od mojego pokoju na klucz. Była już 18.00 i właśnie słyszałem jak drzwi od pokoju Hailie się otwierają.

Po chwili usłyszałem też pukanie do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi. W progu stała Aurora weszła do mojego pokoju i zamknęła drzwi.

Podeszła bliżej mnie i przytuliła mnie. Byłem wyższy, więc stanęła na palcach i mnie pocałowała. Jednym ruchem podniosłem ją do góry nie odrywając naszych ust.

Napajaliśmy się sobą. Całowaliśmy, aż nam brakło tchu. Oderwaliśmy się od siebie i złapaliśmy oddech. Przytuliłem ją.

-Dziękuję...- wyszeptała.
-Za co?
-Za wszystko...
-Jedziesz do domu?
-Tak ale za godzinę będę na polanie. Przyjdziesz?
-Pewnie.

Uśmiechnęła się. Odwzajemniłem gest. Pożegnała się dając mi buziaka. Wyszła z pokoju i już jej nie było. Wciąż czułem smak jej ust.

Założyłem kaputeu i naciągnałem go mocno, żeby zakryć ślad po uderzeniu, który teraz był bardziej czerwony od rumieńców.

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje kolejny rozdział! Już niedługo 19,20, a potem będzie jak z górki! Zapraszam do czytania! Już niedługo kolejny rozdział! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(500 słów ♥️)

Shane Monet. W potrzasku duszy (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz