Rozdział 23

383 16 38
                                    


Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Obudziłem się rano, ale Tonego już nie było.

Leżałem przykryty kocem i miałem poduszkę podłożoną pod głowę. Zerwałem się z łóżka. Była już 7.00, a ja spieszyłem się do szkoły.

Odświeżyłem się w łazience i nałożyłem mundurek szkolny. Wziąłem plecak i zbiegłem na dół. Dzisiaj jechałem moim nowym motorem.

Wziąłem tylko szybko jakieś jabłko. Zjadłem połowę, a resztę wyrzuciłem.
Hailie dzisiaj jechała z Dylanem. Ja jechałem motorem, Tony też.

Wsiadłem na maszynę bez zakładania kasku. Odpaliłem ją i postanowiłem jechać inną drogą. Jechałem po bocznej ulicy i czułem poranną bryzę na twarzy.

Dojechałem i zaparkowałem z piskiem opon. Zsiadłem z motoru i przeczesałem włosy ręką. Podeszłem do Tonego i Dylana, którzy już gadali z naszymi znajomymi.

Wśród nich zauważyłem Jacka. Był jakiś taki inny. Inaczej się zachowywał niż zwykle. Uśmiechał się do mnie zalotnie i mrugał porozumiewawczo.

Poszliśmy na pierwszą lekcję. Babka pytała, ale na szczęście, ani na mnie, ani na moje rodzeństwo nie wypadło.
Zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcje.

Jack przysiadł się do mnie. Szepnął mi do ucha:
-Po tej lekcji w łazience.
-Okej.

Całą lekcje zastanawiałem się nad jego słowami. Gdy zadzwonił dzwonek poszliśmy do łazienki. Tony i Dylan powiedzieli, że poczekają.

Jack zamknął drzwi od jednej z kabin. Zaczął szarpać moje ubrania. Próbowałem się wyrywać, ale nie dałem rady. Byłem za słaby.

Pozbawił mnie ubrań. I właśnie to zrobił... Zgwałcił mnie... Kazał mi się ubrać. Szybko nałożyłem swój mundurek szkolny.

-Jeśli piśniesz komuś choćby słówko, to znajdę cię i zabije. Zrozumiano?- spytał.
Kiwnąłem głową. Wyszliśmy z łazienki.

Przed budynkiem czekali na nas koledzy i moi bracia.
-No nareszcie! Co tak długo?- spytał Dylan.
Byłem roztrzęsiony i przestraszony.

Tony położył mi rękę na ramieniu.
Wyrwałem się z jego uścisku.
-Nie dotykaj mnie...
-Ej? Co się dzieje?
-Nic. Po prostu mnie nie dotykaj.

W końcu wszyscy się rozeszliśmy. Ja wsiadłem na swój motor i odjechałem. Jechałem tak szybko bez kasku. Mimo iż w środku byłem przestraszony to na zewnątrz byłem pełen energii.

Dojechaliśmy do domu. Zaparkowałem maszynę i wszedłem do rezydencji. Usiadłem przy stole w kuchni, plecakiem rzucając gdzieś w kąt.

Zjadłem połowę obiadu, lecz nie z głodu, ale ze strachu. Wróciłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Miałem na całym ciele ślady bicia i bałem się jakiego kolwiek dotyku.

Wziął książkę i zacząłem czytać, ale nie mogłem się skupić. Usiadłem na podłodze i znów się pociąłem. Zabandażowałem ręce nie odkażające ran, mimo iż wiedziałem, że to może się skończyć zakażeniem.

Opadłem na łóżko i złapałem się za głowę. Postanowiłem wyjść na balkon. Wyciągnąłem papierosa i zaciągnąłem się. Dym wyleciał z moich ust.

Dołączył do mnie Tony.
-Czemu nie chciałeś, żebym cię dotykał?
-To nie istotne.
-Istotne.
-Po prostu nie lubię dotyku fizycznego.
-Od kiedy?
-Od dzisiaj rana...
-Dlaczego?
-Sam nie wiem.
-No... W porządku. A... Mogę cię przytulić?

Westchnąłem. Kiwnąłem głową niepewnie. Tony delikatnie mnie przytulił, a ja i tak się spiąłem.
Puścił mnie i popatrzył pytająco na moją twarz.

Ja natomiast zaciągnąłem się papierosem i milczałem...

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje kolejny rozdział! Już dzisiaj podejrzewam zakończenie pierwszej części! Dziękuję wam bardzo kochani za 150 głosów na moje dzieło, jesteście cudowni! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(500 słów ♥️)

Shane Monet. W potrzasku duszy (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz