Rozdział 24

387 14 25
                                    


W końcu zostałem sam na balkonie i nadal trułem się tytoniem. Nagle poczułem ogarniający mnie chłód. Wróciłem do pokoju.

Rzuciłem się na łóżko i gorzko zapłakałem krwawymi łzami. Gdy potok łez ustał, usłyszałem pukanie do drzwi.

Otarłem policzki brudne od krwi i otworzyłem. W progu stał Will.
-Shane? Co się stało? Dlaczego płakałeś?
-Nie ważne...
-Ważne. Przyszedłem pogadać o tym jak się zachowałeś wobec Tonego.

No nie... Będę musiał się wygadać chyba...
-Słuchaj to wcale nie tak...- Will otarł moje łzy.

-Cii... Spokojnie. Usiądź na łóżku.- usiadłem. Will zrobił to samo.
-No słucham.
-No bo to było tak, że... No... Bo... - odetchnąłem z determinacją.
-Jack powiedział, żebym przyszedł do łazienki no i się zgodziłem.- przełknąłem ślinę.

- No i on nas zamknął w kabinie i zaczął mnie szarpać za ubrania... Próbowałem krzyczeć, wyrywać się ale nie dałem rady. On mnie rozebrał i... - przełknąłem ślinę. - Zgwałcił...

Will był czerwony ze złości.
-Co?! Gnój nie żyje!- mój brat wstał pełen determinacji.
-Nie! Proszę nie mów im... Nie dadzą mi żyć!
-Shane ten chłopak musi ponieść konsekwencje.

I już się nie odezwałem. Pozwoliłem Willowi na to aby powiedział reszcie rodzeństwa. Na ten czas pobiegłem na polane, na której była już Aurora.

-Hej!- podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Spiąłem się.
-H-hej...
-Wszystko ok?
-No... tak.

Aurora właśnie wsiadała na Partię. Ja też zawołałem do Wichra i wsiadłem na niego. Tym razem też jechałem stojąc, w byłem ostrożniejszy więc się nie wywaliłem.

Jeździliśmy tak. W końcu stępem chodziliśmy po łące. Ja piłem energetyka, Aurora paliła papierosa.

W końcu zadzwonił mój telefon. Will. Odebrałem i powiedziałem drżącym głosem.
-H-halo?
-Halo, Shane? Gdzie jesteś?
-Na łące.
-Wracaj do domu. Chciałbym z tobą porozmawiać.
-Jasne. Em... Zaraz będę.

Rozłączyłem się. Spojrzałem na Aurorę.
-Aurora... Chciałbyś może przyjść do Hailie?
-Pewnie. Pojedźmy na koniach. Będzie o wiele szybciej.

I ruszyliśmy. W lesie obok rezydencji zsiedliśmy z koni. Przeszliśmy przez bramę i weszliśmy do domu. Aurora pobiegła na górę do Hailie.

Ja udałem się do kuchni gdzie czekał na mnie świeży obiad. Usiadłem do stołu i bawiłem się jedzeniem. Nagle pomieszczenie wypełnił chłód. Chłód bijący od mojego najstarszego brata.

-Witaj Shane. Chciałbym porozmawiać.
-Po co? Will ci pewnie już wszystko powiedział.
-Chcę to usłyszeć od ciebie.- oznajmił.

-Jack... - przełknąłem głośno ślinę. - Jack Smith zgwałcił mnie...- wydusiłem.
-Czy wiesz z jakiego powodu?
-Em... Chyba nie... Albo... Jednak tak... To brat Marge. Mojej byłej dziecwyzny, którą Dylan... Przeleciał... Chyba mnie z nim pomylił...

Vincent westchnął.
-Dobrze. Rozumiem. Pogadam z Dylanem, a ten chłopak poniesie poważne konsekwencje swoich czynów.
-Nie proszę! Nie mów Dylanowi.
-Shane, dlaczego miałbym mu nie mówić?- popatrzył na mnie lodowate wzrokiem.

-Bo on nigdy nie da mi żyć!
-Spokojnie, uświadomie go, że nie może ci dokuczać zwłaszcza po tym co przeszedłeś.- trochę mnie uspokoił tymi słowami.

-Dziękuję Vincent. -uśmiechnąłem się.
-Nie ma sprawy. - odwzajemnił uśmiech.
I już go nie było.

Vincent jest jak nie wiem. Jak jakiś duch. Albo wróżka. Pojawia się i znika kiedy chcę. Czasem się zastanawiam, dlaczego bije od niego taki chłód skoro w środku jest taki dobry. Wystarczy zedrzeć jego skorupę.

Dalej rozgrzebywałem danie, gdy nagle telefon w mojej kieszeni zabiwrował. Kto próbował się do mnie dobić o porze obiadowej?

Do kuchni wkroczył Will. Wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na ekran. Jack... Odebrałem trzęsącymi się rękami.
-Powiedziałeś im! Znajdę ci i zabije skurwysynie! - i się rozłączył.

Wykrzyczał do słuchawki tak głośno, że aż Will to usłyszał, bo patrzył na mnie ze współczuciem.
-Spokojnie. Nie damy mu cię skrzywdzić.- wyszeptał i mnie przytulił.

Spiąłem się, więc mnie puścił.
-Wybacz, zapomniałem...
-Spoko. Jakoś dam radę.- posłałem mu blady uśmiech.

-Jesteś dzielny i silny. Jesteś Monet. Najodważniejszy!

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje kolejny rozdział! Już za chwilkę końcowy rozdział! Ostatni? Wyczekujcie, bo to już za chwilkę! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(600 słów ♥️)

Shane Monet. W potrzasku duszy (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz