ROZDZIAŁ 26 - Jedziemy się zabawić mała.

36 3 1
                                    

Wakacje miały to do siebie, że mijały szybko. Stanowczo za szybko. Nim się obejrzałam nadszedł już dzień moich urodzin. Lily Collins właśnie kończyła osiemnaście lat. Było to dla mnie bardziej niż niepojęte, bo dopiero co poszłam do pierwszej klasy liceum, a już miałam wkroczyć w dorosłe życie.

Od razu po przebudzeniu dostrzegłam w pokoju wielkie pudło, oklejone ładnym papierem dekoracyjnym. Domyśliłam się, że to od mamy, Aidena i Valerie. Bez namysłu zaczęłam je otwierać, a po jego otwarciu, moim oczom ukazała się moja wymarzona torebka od Burberry.
   Zbiegłam szybko na dół, a tam wszyscy czekali już na mnie w salonie z tortem. Gdy tylko mnie dostrzegli zaczęli mi śpiewać, a ja nie mogłam powstrzymać łez. Tak bardzo się dla mnie postarali, czułam, że nie zasługuję na to wszystko.

-Jak ci się podoba torebka?-zagadnęła Valerie.

-Jest idealna, marzyłam o niej od kilku dobrych lat.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
   Dziewczyna już mi nie odpowiedziała, tylko puściła mi oczko. Zgaduję, że to właśnie ona wybierała mi prezent.

-Jakie plany na dziś?-tym razem pytanie padło od Aidena.

-Właściwie, to wiem tylko tyle, że przyjaciele mnie gdzieś zabierają. Robią mi niespodziankę.-wyjaśniłam.

Wszyscy się tylko ciepło uśmiechnęli, a my zmieniliśmy temat. Rozmawialiśmy o tym jak to przed chwilą biegałam w pampersie, a już kończę osiemnaście lat. Czyli typowe przy takiej okazji rozmowy.

Po wizycie brata i jego narzeczonej, spędziłam trochę czasu z mamą. Ugotowałyśmy razem obiad i obejrzałyśmy jakiś ckliwy film, czyli to co uwielbiałyśmy razem robić.

Gdy przyszedł wieczór musiałam się przygotować na imprezę z przyjaciółmi. Pomalowałam się i ubrałam zgodnie ze wskazówkami Cass, czyli ładnie, wygodnie, ale nie w dresy. Tak więc postawiłam na jeansy typu dzwony i piękny satynowy top w czarnym kolorze. Włosy zakręciłam i założyłam na nie opaskę. Byłam w pełni gotowa.

Zaplanowaliśmy, że pojedziemy uczcić to gdzieś za miastem, jednak nie chcieli dać mi wybrać miejsca. Postanowili, że nie powiedzą mi gdzie pojedziemy i zrobią mi niespodziankę. Uwielbiałam to, że tak bardzo się dla mnie starali, chociaż nie lubiłam być w niewiedzy.
   Miałam mieć zawiązane oczy, podczas jazdy taksówką z Cass, na wyznaczone miejsce imprezy. Nie opierałam się przed tym, bo wiedziałam, że i tak nie mam już wyjścia.

Pewnym momencie dostałam ogromnego bólu głowy. Skronie pulsowały mi w rytm przepływającej krwi, a moje myśli skupiły się na jakimś wspomnieniu, które ledwo pamiętałam. Widziałam przed oczami mocne światła reflektorów samochodowych, a w uszach słyszałam pisk opon.

Trwało to może kilka sekund, a miałam wrażenie jakby ten ból towarzyszył mi kilka lat.

Gdy silnik samochodu zgasł, wiedziałam, że dojechałyśmy już na miejsce, jednak i tak musiałam czekać, aż przyjaciółka wyciągnie mnie z auta.

Po rozliczeniu się z kierowcą, zaprowadziła mnie na miejsce i kazała ściągnąć opaskę, a wtedy mim oczom ukazał się pięknie przystrojony kamper. Wiedzieli, że nie przepadałam za hucznymi imprezami i wolałam najbliższe towarzystwo w spokojnym miejscu. Samochód był przystrojony w balony i światełka przypominające żarówki. Przed nim stał stół z krzesłami, nad którym wisiał daszek na wypadek deszczu. Wszystko miało taki przytulny klimat, ale największe wrażenie zrobiło na mnie jak zwykle to co było w tle.

A przed nami były same puste polany i drzewa. Zero innych ludzi, zero domów, zero samochodów i hałasu jaki mamy na codzień w naszym mieście. Byliśmy tylko my. Ja i moi najbliżsi. Piękne wzgórza i lasy rozciągały się przed nami.

Before you cameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz