CHAPTER VII

53 6 14
                                    

Tym razem nie musiałam na niego czekać. Zobaczyłam go od razu, gdy stanęłam we frontowych drzwiach. Stał oparty o płot i przeglądał coś w telefonie od niechcenia. Na ramionach miał przewiązaną bluzę w niebiesko-granatowe paski. Mimo że słońce już zaszło, nie zostawił okularów przeciwsłonecznych w domu, teraz służyły mu do powstrzymywania nieco przydługich włosów przed wpadaniem do oczu.

Zauważył mnie po chwili i uśmiechnął się na mój widok.

— Bardzo ładnie wyglądasz — odezwał się, otwierając przede mną bramkę.

— Dziękuję — odparłam egzaltowanym tonem, zgrywając się trochę. Przyjmowanie komplementów nie było moją mocną stroną.

— Dennis napisał, że są na jakichś schodkach i dziewczyny twierdzą, że będziesz wiedziała, o co chodzi — oznajmił skonsternowany.

— Każdy gówniarz z Mousehole zna to miejsce — uśmiechnęłam się drwiąco.

— Sugerujesz, że też powinienem wiedzieć? Jakoś nie mogę sobie... czekaj, czy chodzi o te stare schody, które kiedyś były zejściem na plażę?

— Dokładnie.

— Ależ to było obskurne miejsce! — kontynuował zaaferowany. — Dlaczego tam poszli? Nie mogli usiąść normalnie przy stolikach?

— Nie mam pojęcia, ale to może mieć coś wspólnego z tym, że ja, Ellie i Gwen nie mamy jeszcze osiemnastu lat — napomknęłam, niby od niechcenia.

Marco oniemiał na moment, jakby ten fakt umknął mu gdzieś po drodze.

— Możesz mieć rację — odparł tonem przegranego.

— Równie realny jest scenariusz, że po prostu lubią siedzieć na brudnych schodach, otoczeni przez śmieci.

Oboje się zaśmialiśmy, zerkając na siebie znacząco.

— Kinsley, twój tata już nie prowadzi sklepu ze sprzętem sportowym? — Marco zmienił temat. — Chciałem wynająć wędki, ale było zamknięte. Z początku pomyślałem, że to może przez festyn, ale gdy zajrzałem do środka, nic tam nie było.

— Musiał zamknąć jakoś w zeszłym roku. Biznes kiepsko się kręcił — odparłam zdawkowo.

— Wielka szkoda. Twoja mama nadal pracuje w przychodni?

— I w szpitalu, ma teraz dwie prace.

— Musi być bardzo zmęczona — stwierdził współczująco.

— Nawet nie masz pojęcia... A co u twojej rodziny? Jak twoi rodzice, jak Marnie? — spytałam, by nie musieć więcej opowiadać o sobie.

— Mama trochę przystopowała z pracą przez zdrowie, ale tata niewiele się zmienił, tyle że teraz stał się zapalonym biegaczem i tylko czyha, aż wyjadę na studia i urządzi sobie w moim pokoju salę treningową.

Prychnęłam, zasłaniając usta dłonią.

— Nie śmiej się, wiesz, jaka to presja?! Mówi o tym od roku. Boję się pomyśleć, co by powiedział, gdybym zrobił sobie rok przerwy i został w domu.

— A co u Marnie? Jak ona się miewa? 

— Cóż, odkąd skończyła trzynaście lat to już równia pochyła. Jest coraz bardziej wredna i rozkapryszona i leniwa, a przy tym tak piekielnie zdolna, że wszystko uchodzi jej na sucho. Przyrzekam, jest sto razy mądrzejsza niż ja w jej wieku. W dodatku ostatnio zaczęła się umawiać na randki.

— A ty, jako starszy brat, akceptujesz jej wybranków? Czy urządzasz im moralizatorskie pogawędki?

— Jednemu chłopakowi trochę utarłem nosa, ale jak przyprowadziła dziewczynę, to jakoś głupio było mi prawić jej kazania.

The Adults Are TalkingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz