CHAPTER XXI

36 3 15
                                    

Nie zadzwoniłam do Marco, choć stale miałam to gdzieś z tyłu głowy. Ja i Alex często traciłyśmy poczucie czasu, szczególnie wtedy, gdy miałyśmy do omówienia wiele tematów. Nim się obejrzałam, wybiła północ. Alex w podskokach wróciła do domu, a ja z trudem zmusiłam się, by wziąć prysznic. Dzień był pełen wrażeń, dobrych i złych, dlatego uznałam, że najlepiej mi zrobi, jeżeli po prostu pójdę spać.

Następnego dnia wyjątkowo nie obudziłam Tony'ego. Wykorzystałam jego wrodzony talent do spania i sama poleżałam dłużej niż zazwyczaj. Nasza mama, jak na lekarkę przystało, ceniła sobie dobre nawyki i zawsze naciskała, żebyśmy kładli się i wstawali mniej więcej o tej samej porze. Irytowała się, gdy przychodził rok szkolny, a nasze zegary biologiczne były kompletnie rozregulowane po wakacjach, dlatego kazała nam zachowywać rutynę, nawet gdy nie było szkoły. Nie była okrutna, pozwalała nam się wyspać, ale nie tolerowała spania do południa, ani siedzenia do późna — chyba że działo się akurat coś specjalnego.

Zanim podniosłam się z łóżka, napisałam do Marco i zaproponowałam, że zamiast basenu, moglibyśmy się wybrać wieczorem na korty tenisowe. Gdy wcześniej wspomniał, że nie ma partnera do gry, zakiełkowała we mnie myśl, że być może ja mogłabym mu potowarzyszyć. Nie wiedziałam, na jakim poziomie są jego umiejętności i choć byłam przekonana, że na pewno grał lepiej ode mnie, mimo wszystko postanowiłam spróbować.

Tony i ja spędziliśmy leniwy dzień. On głównie bawił się w swoim pokoju albo oglądał bajki, a ja nadrabiałam zaległe odcinki serialu, który niedawno zaczęłam. W domu czułam się bezpiecznie, nawet gdy nie było mamy. Dni spędzone u ojca przepełniły mnie niepokojem, ale stopniowo odzyskiwałam spokój.

Mama nie miała dobrych wiadomości po powrocie z pracy. Nie udało jej się od razu znaleźć opiekunki dla Tony'ego, ale zapewniała, że mam się nie martwić, bo poprosiła panie pracujące w rejestracji przychodni, żeby wywiesiły przy okienku ogłoszenie. Obie liczyłyśmy, że lada dzień ktoś na nie odpowie.

***

Marco odebrał mnie punktualnie i całe szczęście, bo już pół godziny wcześniej byłam gotowa. Mama pożyczyła mi swoje białe buty sportowe i udało mi się skompletować strój, który dość skutecznie udawał ubrania prawdziwych tenisistek. Tony dał mi nawet swoje stare frotki na nadgarstki, które kazał sobie kiedyś kupić w supermarkecie, z tylko jemu znanych powodów, o których najpewniej sam nie pamiętał.

Czułam się coraz swobodniej z tym, że Marco przyjeżdżał po mnie i odwoził mnie do domu. On chyba też się do tego przyzwyczajał, bo przestał za każdym razem wychodzić i otwierać przede mną drzwi do samochodu. Już bez zaproszenia zajmowałam miejsce z przodu, obok niego.

— Pasuje ci ten strój — skomplementował, gdy tylko się przywitaliśmy.

— Dziękuję, szczególnie że ty wyglądasz, jak Roger Federer podczas Wimbledonu!

Trudno było oderwać wzrok od jego śnieżnobiałej koszulki z kołnierzykiem. Pięknie kontrastowała z jego opaloną cerą i brązowymi włosami.

— Jak Tony? — spytał, gdy tylko ruszyliśmy.

— Ciężko powiedzieć... Na razie cieszy się z powrotu do domu, ale mama napomknęła dzisiaj przy obiedzie, gdy zostałyśmy same, że chyba umówi go na wizytę do psychologa.

— Na pewno mu nie zaszkodzi. A jak poszukiwania opiekunki? Ktoś się odezwał?

Przecząco pokiwałam głową, robiąc przy tym skwaszoną minę.

— Na pewno ktoś się znajdzie — zapewnił i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.

— Na to liczę. Za to Alex sprzedała mi bardzo ciekawą nowinę, w przyszłym tygodniu przyjeżdża do niej na kilka dni Noah!

The Adults Are TalkingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz