Jisung pov:
Po wróceniu do domu ze spotkania z minho postanowiłem zadzwonić do mojej mamy z pytaniem kiedy wraca z delegacji.
- halo? Masz teraz czas? - zapytałem mając nadzieje ze odpowiedz zabrzmi "tak".
- trochę czasu mam, co potrzebujesz jisungie? - lekko mi ulżyło.
- chciałem się zapytać kiedy wracasz - odpowiedziałem.
- jutro powinniśmy wracać.
- powinniśmy..? - zmartwiłem że mój ojciec również będzie wracać.
- no właśnie jisungie, bo ja i twój ojciec wracamy razem.
- żartujesz sobie? Mamo nie proszę ja nie chce znów przeżywać tego co 8 miesięcy temu.
- przykro mi kochanie, nie mogę nic zrobić. - odpowiedziała z widocznie smutnym głosem kobieta.
- ja.. Ja przepraszam ale muszę kończyć.. - rozłączyłem się, siedziałem cały zapłakany, nienawidziłem mojego ojca, po tym jak wyjawiłem swoją orientacje wszystko się zmieniło, zaczął być dla mnie oschły i co jakiś czas znęcał się nade mną psychicznie oraz fizycznie.
W tym samym zadzwonił do mnie minho, nie miałem ochoty teraz odbierać, ale nie chciałem go martwić dlatego szybko się ogarnąłem i odebrałem.
- c-czesc.. Minho co tam..? - powiedziałem lekko łamliwym się głosem.
- kochanie.. Czy ty płaczesz?
- co..? N-nie.. Czemu miałbym płakać?
- sungie, słyszę że coś nie jest okej, mam przyjechać?
- nie musisz, obiecuje.. wszytko j-jest.. Okej - zapewniałem chłopaka aby się nie martwił.
- proszę cię daj mi sobie pomoc, mogę przyjechać?
- n-no.. Dobrze, ale proszę.. Jedź ostrożnie.
- obiecuje ze będę jechać ostrożnie, za chwilę będę sungie.
- d-.. Dobrze. - kiedy usłyszałem dźwięk przerwania połączenia od razu zerwałem się aby ogarnąć trochę w domu, niestety przez ten czas wcale się nie uspokoiłem.
Nie minęło 15 minut a usłyszałem dzwonek, podbiegłem do drzwi i je otworzyłem.
Lee know pov:
Kiedy drzwi się otworzyły a za nimi stał zapłakany Jisung, coś we mnie pękło, nie chciałem wiedzieć jak młodszy płacze bardzo mi na nim zależało i zrobiłbym wszystko aby go chronić.
- sungie.. - tyle zdołałem z siebie wydusić zanim i z moich oczu również ulotniło się kilka łez.
-Minnie, nie płacz proszę cię - odpowiedział młodszy.
- chodź się przytulić.. - przyciągnąłem młodszego do uścisku który on od razu oddał. Po chwili przytulania się postanowiłem zapytać się co się dzieje.
- Jisungie, co się dzieje? Pamiętaj że możesz mi ufać, zrobię wszystko aby cię chronić.
- mój ojciec, on wraca j-ja.. Nie chce żeby on tu wracał, b-boje się.. Go
- czemu się go boisz kochanie? Mi możesz wszystko powiedzieć.. -powiedziałem całując młodszego w czółko.
- o-on.. Się nade mną znęcał dlatego ż-że lubię chłopaków, jest dla mnie bardzo oschły, przed niego kiedyś miałem jedna p-próbe.. Samobójczą.
- boże święty jisungie, obiecuje ze nie dam mu ciebie już nigdy skrzywdzić, jesteś najcudownieją osoba na całym świecie, kocham cie dobrze?
- m-mhm.. Ja też ciebie.. bardzo kocham - powiedział młodszy słabo się uśmiechając.
- sungie? Bo ostatnio razem z rodzicami rozmawiałem o tym, aby wynajęli mi oni mieszkanie, i czy chciałbyś się może ze mną tam wprowadzić? Mieszanie na mnie samego jest za duże, a gdybyś się wprowadził i tobie by było lżej i ja nie mieszkał bym samotnie.
- Minnie, oczywiście że tak! Ale czy twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
- oczywiście że nie, rozmawiałem z nimi o tym czy będę mógł zaprosić kogoś do mieszkania że mną i się zgodzili.
- w takim razie jasne że chce! Ale będę musiał się jeszcze mojej mamy zapytać.
- dobrze, chcesz abym dziś z tobą został?
- tak proszę, nie chce aby mój ojciec zrobił mi jakakolwiek krzywdę.
- ja również tego nie chce, pamiętaj że jeśli podniósł by na ciebie rękę, obiecuje że nie będę się chamować i mu oddam, ale 2 razy mocniej.
- oby mu się nieźle oberwało - dodał lekko roześmiany Han.
---
cześć kochani, co tam u was? 🤍
601 słów
(Następny rozdział jest dosyć zaskakujący 😮)
CZYTASZ
{ M y s t e r i o u s } - minsung -
Fiksi RemajaKiedy Jisung budzi się z dużym bólem głowy mówi o tym mamie, ale ona mu nie wierzy i karze iść do szkoły. Po drodze spotyka swojego przyjaciela chana, rozmawiają o wszystkim i o niczym, jednak kiedy dochodzą do szkoły zauważają że są spóźnieni dlate...