James otworzył oczy.
Przywiązany był do krzesła tak, że nie mógł poruszyć żadną częścią ciała. W ustach miał gorzki posmak i czuł się dziwnie, jakby był pod wpływem czegoś. Gdy ktoś założył mu na nos jego okulary, obraz przed nim się wyostrzył i zobaczył wokół siebie kilka osób. Nad nim stał dobrze mu znany Albus Dumbledore, który nie wydawał się zmienić nawet o krztę- jakby te rzekomo czternaście lat nie minęło od ich spotkania. Gdy zerknął w lewo, aż wydał z siebie zaskoczony dźwięk, rozpoznając swojego najlepszego przyjaciela Syriusza Blacka. On też niewiele się zmienił, mimo ostrzejszych rysów, dłuższych włosów i braku znajomego młodzieńczego blasku w oczach- jakby go zatracił. Po prawej stronie znajdował się mężczyzna z długimi i tłustymi włosami, haczykowatym nosem oraz ziemistą cerę. Mógł przysiąc że wyglądał na chłopaka z dawnych lat z Hogwartu którego dręczył z przyjaciółmi. A może to tylko złudzenie?
Zanim zdążył się głębiej zastanowić nad swoją sytuacją, Dumbledore zaczął zadawać mu pytania chłodnym opanowanym głosem.
-Wiesz kim jesteśmy?
-Ty jesteś Albus Dumbledore, Syriusz Black, a jego kojarzę ale nie mam pojęcia z skąd- jego usta same przemówiły, zanim je powstrzymał.
-Podaj pełne imię i nazwisko.
-James Potter.
Dumbledore wydawał się kompletnie zaskoczony, a nieznajomy spojrzał na niego z nieukrywanym zaciekawieniem i dozą niepewności.
-James zginął- prychnął Łapa, patrząc na niego z pogardą.
-Nie zginąłem.
-Lord Voldemort rzucił na ciebie zaklęcie uśmiercające, czyż nie?- Albus spytał zaczepnie.
-Nie. Poraził mnie zaklęciem unieruchamiającym, Następnie część stropu spadło na mnie po wybuchu piętro wyżej.
-Jak tu się znalazłeś? Opowiedz wszystko po kolei.
-Mugolscy ratownicy wygrzebali mnie spod gruzów w ostatniej chwili i zabrali mnie do swojego szpitala. Tam walczyłem o życie, przez ciężkie obrażenia aż zapadłem w śpiączkę aż do lipca tego roku. Znalazła mnie grupa aurorów przez wyładowanie się mojej mocy magicznej i zdemolowaniu wszystkiego w pobliżu. Zabrali mnie do szpitala świętego Munga, gdzie zaczęto mnie leczyć przez brak wspomnień. Te powoli wracały, ale wciąż nie wiedziałem kim jestem.- mój słowotok przerwał wybuch ognia w kominku, powiadamiający o pojawiającym się gościu.
Do środka weszła przysadzista rudowłosa kobieta, a wszyscy odwrócili się w jej stronę. Molly Weasley, którą od razu rozpoznał Potter, nie zwróciła uwagi na zaistniałą sytuację, odzywając się.
-W końcu udało mi się wpaść Dumbledore. Mam raport z misji, ale nie mam wiele czasu bo musimy z Arturem... Na brodę Merlina, co...?- jej spojrzenie padło najpierw na otaczających mnie mężczyzn a potem zatrzymało się na mnie- Znam cię!
-Jak to go znasz?- zdziwił się Dumbledore.
-Był na sali razem z Arturem! W ostatnich dniach mu kompletnie odbiło i uważał się za ojca naszego Harry'ego!
Naszego Harry'ego? Czyli jego syn został adoptowany przez tą rodzinę rudzielców?
-Wydaje się że jednak nie zwariował- odezwał się cicho nieznajomy, w momencie gdy drzwi pomieszczenia otworzyły się i ktoś wszedł.- Podaliśmy mu eliksir prawdy.
-Ale jak to...?- jej oczy wyglądały teraz jak dwa duże spodki.
-Co się stało?- odezwał się głos, którego właściciela zasłaniał Black.
-Myślę że sprawy się pokomplikowały, Remusie- odpowiedział mu Syriusz, lekko pobladły na twarzy.- James żyje...
-Nie gadaj głupot Łapa.
-Nigdy bym nie żartował jeśli o to chodzi.
-Proponuję jednak dokończyć przesłuchanie, by wszystko zrozumieć- zdecydował Dumbledore, a u jego boku pojawił się nowo przybyły mężczyzna.
Rogacz szybko połączył fakty, gdy jego twarz również okazała się znajoma. Znów czując się zaskoczony faktem, że przed nim stoi nie kto inny jak Remus Lupin.
-Kontynuuj- polecił Albus, spoglądając na Jamesa.
-Wspomnienia wróciły gdy zobaczyłem Harry'ego w mojej sali- nie wiele musiał wiele się wysilać by pamiętać gdzie skończył, zapewne dzięki Veritaserum- Kojarzyłem jego twarz, imię i nazwisko z gazet które zostawiała mi Molly, bym się nie nudził, ale dopiero jak zobaczyłem go na żywo, w mojej głowie coś kliknęło. Nikt nie uwierzył mi, kim naprawdę jestem. Zmuszali mnie do picia eliksirów które otępiały moje zmysły, aż postanowiłem uciec, gdy zobaczyłem znów mojego syna.
-Skąd wiedziałeś gdzie nas szukać?
-Nie wiedziałem. Postanowiłem zaufać intuicji, która przywiodła mnie do starego domu Syriusza. Wiedziałem z gazet że jest seryjnym mordercą i się ukrywa, ale nie byłem pewny gdzie.
-W porządku to wystarczy- zdecydował Dumbledore, jednym ruchem różdżki pozbywając się lin krępujących Pottera.- Wybacz, środki ostrożności.
-Czy ktoś mi może powiedzieć jakim cudem przeoczyliśmy to że James żyje?- odezwał się po długiej ciszy Syriusz.
-Sam bym chciał wiedzieć- odparł Albus- Ta informacja wiele zmienia. Musimy wszystko ustalić i wyjaśnić niejasności.
-Też chciałbym wszystko zrozumieć i dowiedzieć się co mnie ominęło- odezwał się cicho Potter, gdy eliksir przestał działać- Ale nie jestem pewien czy mam wystarczająco sił w tej chwili.
-Ile czasu nas obserwowałeś?- spytał niepewnie Lunatyk.
Teraz gdy wszyscy usiedli przy podłużnym stole którego wcześniej Rogacz nie zauważył, stwierdził że znajdują się w kuchni. Nie pewnie potarł zdrętwiałe ręce i również usiadł przy stole, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wszystko wydawało się takie szalone i realne. Nowe fakty przytłoczyły go.
-Spędziłem tam całą noc- wyznał z cichym westchnieniem.
-Jesteś pewnie głodny i zmarznięty- wydusiła Molly, wciąż nie wierząc w to co usłyszała.
Black przytaknął, wzywając swojego skrzata domowego i rozkazał mu przygotowanie śniadania, przez co nie wydawał się zadowolony, ale bez protestów wykonał polecenie. Po około piętnastu minutach, przed Jamesem wylądował talerz z górą kiełbasek, dwoma jajkami sadzonymi i czerwoną fasolą oraz kubek gorącej angielskiej herbaty z odrobiną mleka. Pozostali rozmawiali, debatując jak doszło do przeoczenia że James był w ruinach domu gdy Hagrid i Syriusz zabierali małego Harry'ego.
-Czy... Lilly...?- spytał w pewnym momencie, chodź znał w głębi serca odpowiedź na to pytanie.
-Przykro mi James- odparł Dumbledore- Voldemort jej nie oszczędził.
Potter niby się spodziewał, ale ten fakt jednak ponownie w niego uderzył łamiąc mu serce, a jego oczy zapiekły. Spuścił wzrok na swój talerz na w połowie zjedzony posiłek, a jego ramiona opadły bardziej o ile to możliwe. Odsunął od siebie resztę jedzenia, nagle tracąc apetyt.
-Myślę że Syriusz znajdzie dla ciebie tymczasowy kąt gdzie będziesz mógł odpocząć i zebrać myśli- ciszę przerwał Albus.
-Oczywiście, jedna z sypialni jest pusta i już gotowa do zamieszkania- potwierdził.
-Jeśli nie byłby to problem to z chęcią bym się tam udał- wymamrotał.
Wstał razem z Blackiem, odprowadzany spojrzeniem reszty osób. Gdy znaleźli się przed wcześniej wspomnianą sypialnią, Łapa znów się odezwał.
-James... Gdybym wiedział wcześniej... Przykro mi- spojrzeli sobie w oczy- ogarniemy to wszystko jakoś i naprawimy. Teraz po prostu odpocznij. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
Rogacz pokręcił głową, dostrzegając w oczach przyjaciela poczucie winny i niepewność. Po chwili został sam w pomieszczeniu, z mętlikiem w głowie oraz bólem po potwierdzeniu śmierci jego ukochanej Lily. Z jego ust uciekł niekontrolowany już szloch, zanim opadł na łóżko i zasnął wykończony wydarzeniami.

CZYTASZ
Podszepty Z Głębi Duszy
FanfictionHarry nie sądził że dojrzewanie może być tak ciężkie do przejścia, zwłaszcza gdy jesteś chłopcem który przeżył z milionem oczekiwań. Dodaj do tego szykanowanie przez cały świat czarodziejski, powrót ojca uznawanego za zmarłego, mnóstwo czarnych myśl...