Draco szybkim krokiem przemierzał lochy, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju wspólnym Slytherinu. Gdy tylko znalazł się w środku, odrazu zaczął się rozglądać wzrokiem za Blasem. Na jego szczęście siedział przy kominku, przeglądając wieczornego proroka, a obok niego siedziała Pansy, pilnując paznokcie.
-Musimy pogadać Zambini. Teraz.- rzucił i nawet nie czekając na przyjaciela ruszył w stronę dormitorium.
Gdy tylko znaleźli się w pomieszczeniu, Malfoy rzucił zaklęcie wyciszające, by upewnić się że nikt nie podsłucha.
-Co się wydarzyło że nie może czekać?- spytał czarnoskóry, siadając z gracją na swoim łóżku.
-Mam pismo tego gnoja, co zastrasza Pottera- rzucił mu list i stanął przy parapecie, krzyżując ręce na piersi.- znasz je?
-To zabawne że wciąż nie używasz jego imienia- parsknął Blase, rozkładając pergamin i po chwili zaczął czytać oraz przyglądać się uważnie literom.
-Wszystkich nazywam po nazwisku- blondyn wywrócił oczami.
-Ale to twój chłopak.
Malfoy zaczął żałować tego że nie miał przed nim tajemnic.
-Nie twój interes. Masz coś?- podszedł do niego i usiadł obok- poznajesz?
-To pismo… Chyba wiem do kogo należy.
-Więc?- Draco ponaglił go niecierpliwie.
-Spytaj Theo.
-Zabije go- blondyn wstał gwałtownie, czując niepohamowany gniew w stosunku do wspomnianego współlokatora.
-Draco, nie rób niczego pochopnie. Wiesz że jego ojciec i nasi…
Urwał gdy Malfoy wyszedł trzaskając mocno drzwiami.*
Nie mógł uwierzyć że Theodore Nott stoi za pieprzonymi listami. Na sam fakt miał ochotę coś rozwalić i zacisnąć palce na jego bladej szyi.
Ale nie mogę.
Jakim cudem dowiedział się o tym co jest między nim a Harrym? Czy jeśli wie, to powiedział też ojcu? Nie, wiedziałby o tym.
Te myśli nieco go otrzeźwiły i przystanął na moment w korytarzu, przerywając wędrówkę do biblioteki- gdzie jak się dowiedział- był Nott.
Musiał mieć jakiś plan. Nie mógł tak po prostu uderzyć, wiedząc że Theo może go wydać. A może o to chodzi? Chciał żeby się dowiedział i żeby miał na niego haka?
Na Merlina, powie ojcu tylko słowo i będziemy skończeni.
Potrząsnął głową odganiając czarne myśli i skupiając się na tym jak użyć Malfoyowskiego uroku na współlokatorze. A przede wszystkim musiał ustalić cel tych działań.
Odnalazł Theodora przy jednym ze stolików, pochylonego nad książką i kawałkiem pergaminu. Usiadł na przeciwko, ale nie odezwał się, uważnie śledząc jego poczynania. Nott w końcu skończył to co robił i wyprostował się na krześle spoglądając na blondyna.
-Draco.
-Nott- Draco kiwnął głową i położył ostatni list zaadresowany do Harry'ego.
Theo zerknął na niego, a jego twarz została nie przenikniona.
-Czy to twoje pismo?
-Możliwe.
Malfoy wziął głęboki wdech, starając się nie wybuchnąć. Wyrwał mu notatki, sam upewniając się że to on.
-Co ty odpierdalasz?- mimo że się starał, z jego ust wypłynęło warknięcie.
-Ratuję ci skórę -przechylił głowę na bok, nie kryjąc zaciekawienia.
-Czy kiedy kolwiek…- urwał przymykając na chwilę oczy i odliczył do pięciu- Co przyszło ci do głowy? Czego od niego chcesz? To chore…
-Chore? Draco, daj spokój. Znam cię, czasami działasz dość pochopnie…
-Ojciec kazał ci to zrobić?- spytał chłodnym tonem, Theodore parsknął śmiechem.
-Draco, spędziliśmy ze sobą dzieciństwo. Powinieneś wiedzieć że nie działam na rozkazy ojca. Nie interesuje mnie też zostanie śmierciożercą. Wiedziałbyś gdybyś się nie odsunął gdy zaczęliśmy hogwart.
-Więc o to ci właśnie chodzi? Próbujesz się zemścić?- prychnął blondyn.
-Oczywiście że nie. Może dla ciebie to co razem przeszliśmy niewiele znaczy… ale dla mnie wciąż jesteś jak brat. Chcę twojego szczęścia…
-Więc odwal się od Pottera- przerwał mu.
-Draco do cholery, jesteś czystej krwi! Nie chcę żebyś zaprzepaścił swoje dziedzictwo, spotykając się z tym mieszańcem. Stać cię na kogoś lepszego.
-Czy ty siebie słyszysz?- z ust Malfoya uciekł śmiech, ale nie było w nim ani krzty rozbawienia- Mówisz że nie dbasz o sprawy Czarnego Pana, w tym samym czasie idąc za jego chorą ideą czystej krwi. To się nazywa hipokryzja Nott.
-Mylisz się. Ja nie chcę zabijać niewinnych…
-Grozisz do cholery Potterowi, czy to nie to samo?
-To co innego. Chcę cię chronić. Wiesz jak popieprzone czasy są, romans z wrogiem numer jeden Czarnego Pana i to pół krwi to czyste szaleństwo…
-Nie mów mi co jest nie bezpieczne Nott. Kocham go i jeśli go skrzywdzisz to ja zabiję ciebie- warknął, tracąc cierpliwość.- Jeśli uważasz mnie za brata powinieneś to zaakceptować.
-On nas od siebie odsunął Draco. Odkąd próbowałeś zdobyć jego przyjaźń, przestałeś na mnie zwracać uwagę.
-Nie zbliżaj się do Pottera, bo jeśli mu chodź z głowy włos spadnie, będziesz żałować że kiedykolwiek mnie poznałeś -rzucił na odchodne i wyszedł, ignorując resztę wypowiedzi.*
Draco zmierzał na śniadanie nieco później niż zwykle. Przez ostatni list od ojca nie mógł długo zasnąć, co poskutkowało opóźnieniem wszystkiego. Miał tylko nadzieję że nie spóźni się na lekcję, ponieważ rodzice by mu tego nie darowali.
Gdy wychodził za zakrętu, wpadł na niego z impetem trzecio roczny ślizgon, którego kojarzył, bo Pansy dawała mu korki z numerologii.
-Patrz jak…
-Theodor!
-Co z nim?- spytał nie pewnie.
-On… zmusił mnie…
-Do czego?- naprawdę nie kontrolował tego że jego głos wydawał się być ostry jak brzytwa.
-Ja…- chłopiec rozglądał się dookoła, jakby zaraz ktoś miał przyłapać go na czymś nielegalnym.
Malfoy widząc że tak nie uda mu się wyciągnąć nic od chłopaka, więc odblokował najbliższe drzwi klasy i wciągnął go do środka.
-Co Nott kazał ci zrobić?- ponownie zapytał.
-Kazał mi dolać dwie fiolki eliksiru usypiającego- wydusił.- zagroził że mnie przeklnie…
-Komu dolać?- blondyn nie musiał pytać, bo już wiedział, ale jednak liczył na to że jednak usłyszy inną odpowiedź…
-Potterowi.
Kurwa, zabije go.
-Zajme się tym- rzucił tylko i ruszył szybkim krokiem, modląc się, by Harry również dzisiaj był spóźniony.
Przed wielką salą jednak zatrzymał się gwałtownie. Jeśli podejdzie teraz do gryfonów, to narazi ich obu na plotki i na to że dojdzie to do ojca, a to ostatnie co by chciał. Myślał chwilę intensywnie jak zareagować, gdy zauważył Grenger na schodach, samą. Nie wiele myśląc ruszył jej na przeciw i zaciągnął niepostrzeżenie w jeden z ślepych korytarzy.
-Co ty wyprawiasz na Merlina?!- syknęła.
-Gdzie Potter? Zszedł już na śniadanie?- spytał szybko.
-Dlaczego…
-Czy Harry zszedł już na śniadanie?- powtórzył, niecierpliwie, z naciskiem.
-Chyba… Nie wiem! Nie widziałam go jeszcze, zwykle widzimy się na śniadaniu. Czy coś się stało?- zmarszczyła brwi.
-Nie pozwól mu nic wypić, rozumiesz? Nic a nic- polecił dość dosadnie.- dostałem informację że ma być otruty.
Może eliksir nasenny nie był stricte trucizną, ale gdy ktoś wypił go w zbyt dużym natężeniu, prowadziło to w najlżejszym przypadku do śpiączki z której nie zawsze się wychodziło.
-Skąd… Jesteś pewny?- gryfonka wydawała się przerażona.
-Tak, sam bym… gdybym mógł -skrzywił się- idź, zanim będzie za późno Granger!
Hermionie nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Gdy Draco przekraczał próg wielkiej sali, zerknął na stół Gryffindoru i prawie wstrzymał oddech, gdy w tym samym momencie gdy Granger usiadła obok czarnowłosego, ten uniósł puchar. Zanim jednak zdążył upić łyk, gryfonka wytrąciła mu go z ręki, wywołując niemałe zamieszanie wokół i podniesiony głos Pottera.
-Oszalałaś?!
Malfoy z ulgą usiadł przy stole Slytherinu obmyślając jak zemścić się na Theodorze.
CZYTASZ
Podszepty Z Głębi Duszy
FanfictionHarry nie sądził że dojrzewanie może być tak ciężkie do przejścia, zwłaszcza gdy jesteś chłopcem który przeżył z milionem oczekiwań. Dodaj do tego szykanowanie przez cały świat czarodziejski, powrót ojca uznawanego za zmarłego, mnóstwo czarnych myśl...