16~ Harry

112 9 2
                                    

•STYCZEŃ, CZAS RZECZYWISTY•

Przerwa świąteczna dobiegła końca i czas było wracać do Hogwartu. Gdy tylko Harry przekroczył próg zamku, umknął przed przyjaciółmi na wieżę astronomiczną.
To nie tak że nie chciał ich widzieć czy spędzać z nimi czasu. Jednak od momentu spotkania Malfoy'a w gabinecie Dumbledore'a, Ron i Hermiona zaczęli go przytłaczać pytaniami na które nie był gotowy odpowiedzieć. Oficjalna wersja z tamtej nocy wyglądała tak że spotkał blondyna na korytarzu w nocy przypadkiem, gdy Harry zasnął w klasie której ćwiczył zaklęcia, do momentu wizji. Malfoy odprowadził go do gabinetu ponieważ Harry był roztrzęsiony, a tego już raczej nie musiał grać.
Problem polegał na tym, że Ron zawzięcie zarzekał się że coś mu w Draco nie pasuje. Ciągle powtarzał że coś kombinuje i on odkryje co.
Hermiona niewiele się odzywała, nie stopowała też Wesleya w teoriach ale też ich nie potwierdzała. Ciągle mierzyła go tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby oczekiwała że zaraz wszystko wyrzuci. Sprawiała że się dusił.
No i ostatnia sprawa; jego ojciec- James Potter żyje. Na początku wziął to za żart -chodź sam do końca nie wiedział dlaczego, bo Syriusz nigdy by nie był tak okrutny. Potem poczuł jak ta wiadomość uderza w niego zdwojoną siłą, niemal zwalając go z nóg. Gdy w końcu przyswoił nową rzeczywistość, czuł się tak dziwnie, jakby grał w jakimś mugolskim dramacie. Czuł się tak zdezorientowany i zakłopotany, nie wiedział jak się zachować.
Teraz, kiedy miał z powrotem tatę, to oznaczało nowe wyzwania i oczekiwania? Czy James będzie zadowolony z tego kim stał się Harry? A może się rozczaruje?
Przez ostatnie dni tak wiele o tym myślał, pilnował każdy krok i słowo przy ojcu, by nie palnąć cholernej gafy i nie zniszczyć chwilowego szczęścia jakie go spotkało po raz pierwszy od poznania Syriusza. No może jeszcze naprawienie relacji z Draco sprawiała że czuł że żył dla chwil z nim, a nie dla wyższego dobra.
Harry czuł tak sprzeczne emocje, że sam sobie z nimi nie mógł poradzić i gdy po raz pierwszy od dłuższego czasu miał sposobność na samotność, wybuchnął płaczem i pozwolił zatracić się wewnętrznej bitwie.
Nie rozumiał co się z nim dzieje, miał ochotę krzyczeć i płakać na zmianę. Od kiedy zachowuje się jak typowa dziewczyna? O zgrozo gdyby ci wszyscy ludzie którzy uważają go za kogoś ważnego, mogli go teraz zobaczyć, na pewno od razu by stracili wiarę w ocalenie magicznego świata. Normalny nastolatek cieszyłby się  że jego rodzic jednak żyje, a nie zastanawiałby się nad każdym krokiem jak przy jakimś idolu. Ale czy jego rodzice do tego czasu nie byli dla niego jak idole, godni naśladowania?
Wziął głęboki wdech i że złością otarł oczy.
-Ogarnij się Harry, nie musisz zachowywać się jak ciota, dla której nawet oddychanie jest skomplikowane- powiedział do siebie na głos.
Teraz zaczęła go przepełniać złość na samego siebie, bo zachowywał się niedorzecznie. Powinien być wdzięczny że ma dużo więcej niż kilka lat temu gdy nie miał nikogo oprócz nienawidzących go Dursleyów. Teraz miał przyjaciół, chrzestnego, Draco i ojca. Miał najbliższych którzy go wspierali.
Więc dlaczego wciąż czuł się źle?

*

Rano nie miał zbyt wiele czasu, dlatego wcześnie wstał, zebrał potrzebne książki i ruszył na śniadanie. Wielka sala była pusta, w końcu było zaledwie po szóstej. W spokoju mógł zjeść jajecznicę z kiełbaskami, w między czasie zakuwając na transmutację bo McGonagall obiecała mini test po świętach.
Prawie podskoczył gdy ktoś koło niego usiadł.
-Draco - na jego usta mimowolnie wpłynął uśmiech.
-Potter- blondyn nie odwzajemnił uśmiechu, nieco zaspany i sięgnął po najbliższą grzankę.-musimy się dziś spotkać i porozmawiać.
-Okay -przytaknął gryfon.
On też potrzebował mu się wygadać o tym co się wydarzyło, po czym zrugał się w myślach bo nie był pewien czy powinien mówić o swoim ojcu, gdy Malfoy jest tak blisko Voldemorta. A jak mu się włamie do głowy? Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej?
I co się wydarzyło podczas ferii o czym Draco chciał pilnie rozmawiać, że podszedł do niego w wielkiej sali?
-Wieczorem oczekuj spóźnionego prezentu.
Następnie wstał i odszedł do stołu slytherinu, ale zanim to zrobił, szybko się rozejrzał, upewniając że są sami i ucałował policzek czarnowłosego. Harry zarumienił się mimowolnie na co blondyn puścił mu oczko.
Oboje zerkali na siebie, do czasu gdy zaczęli pojawiać się inni uczniowie, a zwłaszcza Ron, ze zmęczoną miną.
-Podasz mi kawy?- wymamrotał, opierając czoło o stół.
Harry uniósł brwi, po czym sięgnął po kubek nalewając kawy z dzbanka. Postawił go przed przyjacielem i znów wrócił do notatek, popijając swoją angielską herbatę.
-Co tam masz?- spytał Weasley- spałem zaledwie dwie godziny... Te święta mnie roztroiły.
-Notatki na transmutację. Święta, czy wczorajsza impreza w pokoju wspólnym?
Odkąd nauczył się zaklęcia wyciszającego, używał go dość często, co pozwoliło mu spać lub uczyć się w kompletnej ciszy, a w duchu dziękował za każdym razem wynalazcy. Nie miał pojęcia kiedy impreza w pokoju wspólnym Gryffindoru się skończyła, nie uczestniczył w żadnej od czasu kiedy się upił i zawędrował do lochów. Jeszcze w kwaterze głównej stwierdził że po świętach skupi się głównie na nauce i spotkaniach GD. Spotkania z Draco łączył z nauką, chodź wciąż nie miał odwagi zapytać o pomoc w eliksirach.
-Mógłbyś czasami do nas zejść wiesz? Nie gryziemy.
-Ron, już ci mówiłem. Chce zdobyć dobre oceny z sumów, żebym mógł wybrać te najpotrzebniejsze do bycia autorem. Nie chcę by mnie przyjmowali tylko ze względu na nazwisko- zamknął niezbyt delikatnie książkę i spojrzał na rudowłosego- przejrzałeś chodź trochę materiał?
-Jest jeszcze czas stary, wyluzuj. Zmieniłeś się w drugą Hermionę czy co?- zmarszczył nos.
-Zapomniałeś o teście, prawda?
-Co?- jego oczy przybrały wielkość galeonów.
-No właśnie Ron. Nie mogę wiecznie cię kryć. Nie dam ci też ściągać- czarnowłosy wywrócił oczami.
-Ale Harry...
-Mówiliśmy o tym ostatnim razem. Nie mogę dostać szlabanu, za to że nie interesuje cię nauka. Już teraz ledwo znajduję czas na quidditcha...
-A czas dla mnie? Nie uważasz że nieco mnie zaniedbałeś?- mruknął z wyrzutem.-Albo Hermionę?
-Ron...
-Nie ważne- burknął i zaczął nakładać siebie śniadanie.
Poczucie winy zalało Pottera, dusząc go bezlitośnie i paląc w postaci zgagi. Po kilku próbach odsunął od siebie talerz jak i schował książkę i notatki do torby.
-Chcesz porzucać kaflem po obiedzie?- zaproponował niepewnie.
-Naprawdę myślisz że porzucanie kaflem wszystko załagodzi stary?- Ron spoglądał na niego z niedowierzaniem.
-Po prostu dałeś mi do myślenia że faktycznie za mało ostatnio poświęcam czasu tobie i Hermionie.-Przyjaciółka jak na zawołanie pojawiła się przy stole, opadając na ławkę z głośnym westchnieniem i podobna ilością książek co czarnowłosy. Szybko jednak zauważyła nastrój chłopaków - Czy to tak okropne że chce to naprawić?
-Nie o to chodzi Harry- wywrócił oczami.
-Więc mnie olśnij- rzucił ze zniecierpliwieniem.
-Zmieniłeś się. Już nie jesteś tym samym Harry'm co w zeszłym roku. Stałeś się nieznośnie cichy i ciągle ślęczysz nad książkami, uciekasz od ludzi...
-Oh naprawdę?- prychnął z ironią- więc teraz to cię męczy?
-Chodzi mi o to, że brakuje mi naszych przygód, brawury...
-Ty jesteś poważny Ronaldzie?- wtrąciła się Hermiona.
-Nie zaprzeczaj teraz, jeszcze wczoraj mówiłaś że faktycznie coś jest nie tak z nim...
-COŚ NIE TAK?- ostry ton Pottera sprawił że osoby, które siedziały niedaleko nabrały zainteresowania. Nie często złota trójca się kłóciła.- A czy ty byś nie zachowywał się inaczej po tym co przeszedłem przed końcem roku i po tym co nadal przechodzę? Ludzie mnie nienawidzą bo mówię im prawdę, ministerstwo stara się mnie pozbyć wyręczając się Umbridge, prawie co noc Voldemort męczy mnie okropnymi wizjami, na przemian z koszmarami o śmierci Cedrika i cmentarzu, a wy mówicie że coś ze mną nie tak?!
-Harry ja miałam na myśli tylko izolowanie się... martwię się o ciebie.
Nie dał jej dokończyć wstając i wychodząc z wielkiej sali. W uszach mu szumiało od gniewu i poczucia niezrozumienia, a jego magiczna aura falowała niebezpiecznie.

*

Harry spoglądał niepewnie na Draco, naprzeciw którego siedział już jakiś czas, w totalnej ciszy.
Blondyn zachowywał się całkiem inaczej niż zwykle, a raczej wróciła jego twarda nieprzenikniona skorupa, która ukrywała wszystko o czym myślał. Potter wcale jej nie lubił, po tym jak ślizgon pokazał swoje prawdziwe ja przez ostatnie dwa miesiące. Ten jednak w tej chwili nie patrzył na niego, z wbitym spojrzeniem w ziemię, co jakiś czas otwierając usta jakby chciał coś powiedzieć, a potem znów je zamykał rozmyślając się.
-Sam-wiesz-kto wprowadził się do mojego rodzinnego domu- wyrzucił z siebie w końcu tak cicho że czarnowłosy przez chwilę myślał że się przesłyszał.
-C-co?- Harry zająknął się - Jak to się wprowadził?
-Stwierdził że to idealne miejsce do stworzenia swojego gniazda- zrobił cudzysłów palcami, krzywiąc się.- Mój ojciec jest zachwycony bo uczynił go prawą ręką.
-Oh- wydusił głupio, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
Jak mógł przez krótką cudowną chwilę zapomnieć że to co jest między nim a Draco ma rację bytu? Jak bardzo zachowywali się nieodpowiedzialnie i samolubnie pozwalając by ich uczucie rozkwitło, mimo że nie miało to przyszłości?
-Boję się- jego maska opadła, ukazując całą gamę emocji; lęku, obrzydzenia, zagubienia - Ja... Nie chcę brać udziału w tym wszystkim. Nie interesuje mnie zostanie śmierciożercą, a to właśnie oczekują ode mnie wszyscy... Nie chce stać przeciwko tobie.
Oczy Pottera, spotkały się z tymi dużymi, szarymi jak stal. Jak mógł myśleć że oszuka przeznaczenie?
Czarnowłosy schował na chwilę twarz w dłoniach. Dlaczego zwykli piętnastolatkowie są zmuszeni do uczestniczenia w tak popieprzonych sprawach? Dlaczego nie mogą mieć normalnych nastoletnich problemów?
Harry nie był zaskoczony, że w końcu rodzina Malfoyów upomni się o ich syna w tak okrutny sposób. Był świadomy że Lucjusz jest groźnym śmierciożercą, który zrobi wszystko by do niego dotrzeć i oddać w ręce Voldemorta. Jak los może być tak porąbany łącząc dwie osoby, które powinny być wrogami a nie kochankami?
Gryfon podniósł się z fotela i usiadł tuż obok Malfoya, odnajdując jego dłoń i splatając ze sobą.
-Wiem że nie jesteś swoim ojcem- położył drugą dłoń na jego policzku w pieszczotliwym geście.
Draco pochylił się i złączył ich w wargi w desperackim pocałunku, a na koniec wtulił się w czarnowłosego lokując twarz w jego zgięciu na szyi.
Oboje bali się co przyniesie przyszłość.

*

Harry po powrocie zauważył małą paczuszkę na łóżku i lekko się uśmiechnął, po raz pierwszy tego wieczoru.
Do paczuszki nie był dołączony żaden liścik, ale napisane Harry Potter szmaragdowym atramentem, znajomym pismem mu wystarczyło. Zaciekawiony szybko otworzył pakunek i prawie zawału dostał gdy pośród papieru wystrzelił mały odpowiednik błyskawicy i zaczął nad nim krążyć uradowany wolnością. Czarnowłosy dopiero po chwili zauważył też drugą małą paczkę bez podpisu więc założył z góry że to druga część prezentu. Gdy tylko rozerwał opakowanie i dotknął skórą jego wnętrze, uderzyła w niego klątwa. Upadł w dziwnej pozycji na łóżko, a fale zimna rozeszły się po jego ciele paraliżując go. Był całkiem sam w pomieszczeniu, więc nikt nie był nawet świadomy że Harry jest w niebezpieczeństwie.
Potter czuł jak coś (jego magia) eksploduje na małe kawałeczki i zaczyna rozpraszać się wokół niego, a z tym nadszedł taki ból, który był gorszy od cruciatusa którym potraktował go Voldemort zeszłym roku. Czuł jakby ktoś rozdzierał jego duszę nieustannie, a on nie mógł nawet wydać słabego jęku. Jedyna rzecz która zdradzała jego agonię to były oczy.
Drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem, a sypialnię napełniły głosy współlokatorów, kompletnie nieświadomych sytuacji, dopóki nie uderzyła w nich fala magii.
Pierwszy próbował podejść do niego Neville, a uwolniona moc klątwy odepchnęła go. Następnie Ron w panice wybiegł szukać McGonagall, gdy reszta próbowała dotrzeć do wybrańca. Ten jednak pozostał jak posąg, a fale magi od niego bijące odpychały wszystkich aż w końcu nagle zniknęły, ciało czarnowłosego zwiotczało, a on sam stracił przytomność.

Podszepty Z Głębi DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz