•Połowa października•James czuł jakby błądził w gęstej mgle. Co jakiś czas przerzedziła się, ukazując pojedyncze sceny wokół niego. Jacyś ludzie w ciemności. Ból nie do wytrzymania. Niebieski błysk świateł. Coś spływającego na jego oczy. Szpital. Ludzie ubrani na biało. Ktoś coś robi przy jego dłoni. Ktoś przysuwa kubek z wodą- krztusi się, bo nie pamięta jak działa jego gardło.
Nagle cała mgła znikła, a Potter rozejrzał się dookoła nie mając pojęcia gdzie się znajduje, co się stało.
-Halo, słyszysz mnie?- pochyliła się ku niemu jakaś nieznajoma blondynka.
Irytuje się gdy świeci mu czymś w oczy, wzmacniając dzwonienie w głowie.
-Co...
-Jak masz na imię?- spytała kobieta, natarczywie gapiąc się na niego.
-Ja... Nie wiem kim jestem- wydusił zdezorientowany, mając w głowie pustkę.- Nie wiem kim jestem!
James zaczął odczuwać falę paniki. Nie wiedział kompletnie nic. Nie wiedział kim są ludzie wokół niego, czy mają dobre intencje, czy jest ktoś kto wie co tu się dzieje.
-Spokojnie, właśnie wybudziłeś się ze śpiączki- kontynuowała kobieta, ale Rogacz nie słuchał.
Dzwonienie coraz bardziej się nasilało, nie mógł oddychać i w dodatku czuł że coś złego się stało. Złapał się za głowę, a z jego ust wypłynął przeciągły jęk bólu. Wszystko tak bardzo go przytłaczało, miał wrażenie że się dusi, że zaraz coś go zmiażdży. I to irytujące pikanie w oddali...
W jednej chwili wszystkie żarówki wybuchły, otaczając zgromadzonych w sali i piętrze w ciemności. Z kontaktów poleciały iskry, paląc sprzęty ratujące życie, jak przy uderzeniu pioruna. Szyby w oknach rozprysły się w drobny mak, wywołując jeszcze większe wrzaski ludzi w pobliżu Pottera. Sam mężczyzna poczuł jak by jakiś ładunek opuścił jego ciało, tak jak irytujący dźwięk w jego uszach.
W wybuchła panika a Rogacz usiadł na łóżku, spuszczając nogi w dół. Nie wstawał ale starał przyzwyczaić oczy do ciemności. Dostrzegł zarys postaci chodzących w te i wewte, pochylającym się nad czymś, krzyczący do siebie nawzajem. Warknął niezadowolony, gdy zwrócił uwagę na kabelek przytwierdzony do jego zewnętrznej dłoni, krępujący ruchy. Wyrwał go wraz z inną częścią którą miał otoczony jakimś białym materiałem i syknął cicho czując ból. Stanął na nogach i za nim postawił pierwszy krok, zatoczył się, w ostatniej chwili łapiąc się ramy łóżka by nie upaść.
-Spokojnie za chwilę wszystkim się zajmiemy!- do sali wpadły kolejne trzy osoby, wymachując czymś cienkim w dłoni.
James zmarszczył brwi na ten widok, oceniając rozgrywającą się sytuacje przed nim.
Z przedmiotu który trzymali nowo przybyli mężczyźni, wyleciały kolejne iskry i na jego oczach wszystko zaczęło się naprawiać. Chwilę później zamrugał od ilości światła które na nowo pojawiło się w pomieszczeniu. Mężczyźni cicho coś do siebie powiedzieli i ruszyli przed siebie wymachując wciąż- widocznym teraz- kawałkami patyka. James zauważył że ludzie siadają i są dziwnie zamroczeni, przestają krzyczeć i biegać. Gdy jeden z przybyłych ruszył w jego stronę, zatrzymał się raptownie dwa metry od niego, a na jego twarzy malowało się zaskoczenie.
-Kim jesteś? Nie ruszaj się!- zabrzmiał.
-Niczego nie pamiętam... Obudziłem się i...- urwał.
Nie wiedział dokładnie jak opisać wcześniejsze zdarzenia. On to zrobił? Ale jak?
Nieznajomy sięgnął po metalową zawieszoną na jego łóżku. Jego oczy szybko się poruszały gdy czytał, po czym odchrząknął.
-Pójdziesz z nami. Musimy wyjaśnić zaistniałą sytuację. I na Merlina, przestań się tak afiszować magią!- odwrócił się do swoich towarzyszy- Mam winowajcę. Nikt nie wie, nawet on sam kim jest. Musi trafić do szpitala świętego Munga zanim zrobi komuś krzywdę lub ujawni nas mugolom.
-Aportuje się do ministerstwa, z wiadomością że wszystko mamy opanowane- odezwał się drugi- Poradzicie sobie?
-Oczywiście- zanim James zdążył zareagować, mężczyzna złapał go za łokieć.
Wszystko zniknęło, a on poczuł się jakby ktoś przepychychał go przez cienką plastikową rurę.*
Kolejne tygodnie Potter spędził w szpitalu świętego Munga, pijąc eliksiry wspomagające przywracanie pamięci i notując każdą rzecz którą sobie przypomni. Niestety wciąż nie pamiętał kim jest i nie miał wspomnień z jego życia, ale zaczął przypominać sobie pojedyncze rzeczy związane ze światem czarodziejów. Nie był już zszokowany tym czego się dowiedział- starał się podchodzić do tego bardzo uważnie.
Nie był w sali samotny przez czterech innych 'współlokatorów', ale tylko on wydawał się myśleć trzeźwo. Reszta pacjentów również została ciężko ranna i miał tu na myśli umysł.
Po jego prawej stronie znajdował się mężczyzna, naprzeciwko niego była jego żona. Dowiedział się że oboje postradali rozum, przez zadane im tortury. Niewiele zostało z nich, a ich zachowanie wskazywało jakby znów wrócili do dzieciństwa. Czasami odwiedzała ich stara kobieta z kapeluszem na którym wypchany był sęp. W tedy zasłaniała ich łóżka parawanami, jakby wyczuwała brak intymności od obserwującego ich Jamesa.
Po jego lewej stronie leżał mężczyzna, imieniem Broderick, który wciąż patrzył w sufit i nie reagował na nic z zewnątrz- zupełnie jak by został zamknięty w swoim umyśle. Raz dziennie uzdrowiciele wlewali w niego jakiś eliksir, który niewiele zmieniał. Nikt nie miał pojęcia co się z nim stało, jedynie tyle że był w Ministerstwie magii i pracował tam jako niewymowny- czego Rogacz nie do końca rozumiał.
Na przeciwko Brodericka znajdował się Gilderoy Lockhart, który mimo kompletnej utraty pamięci jak James, wcale nie wydawał się zrównoważony. Ciągle zagadywał do niego, czytał mu listy od fanek, którymi nie omieszkał się pochwalić. Potter zastanawiał się jak ktoś taki jak on, mógł być sławny. Może przed ustaną pamięci, miał całkiem inną osobowość? Jednego dnia, pożyczył od niego jego rzekomo książkę i musiał zakończyć w połowie, z powodu jej niedorzeczności.
Łóżko naprzeciwko Rogacza długo było puste, dopóki pewnej nocy uzdrowiciele nie przynieśli nowego mężczyzny. W ciemności James nie mógł wiele zobaczyć, ale gdy uzdrowicielka zaświeciła świecę tuż przy jego twarzy, zanim rozłożyła parawany, był pewny że widział głębokie krwawiące rany.
Potter nie mógł powstrzymać ciekawości i rano zaczął wypytywać uzdrowicielki kto to i co się stało. Odpowiedziała mu krótko że to kolejny przedstawiciel ministerstwa i nie wiedzą co go właściwie zaatakowało. Nazywał się Artur Weasley. Gdy tylko nowy pacjent poczuł się lepiej i zaczął kontaktować, James nie mógł sobie odpuścić nowego zajęcia i wciągnął go w rozmowę, gdy tylko nie było w pobliżu uzdrowicieli czy żony Artura która bardzo często go odwiedzała.
Czas Świąt Bożego Narodzenia zbliżał się wielkimi krokami i nawet opiekunowie postanowili nieco przyozdobić salę. Rogaczowi udało się w końcu pożyczyć gazetę od Weasleya którą zostawiła jego żona poprzedniego dnia i zaczął ją przeglądać z zaciekawieniem. Zmarszczył brwi widząc pełno wzmianek o takich osobach jak Dumbledore czy Harry Potter, nie do końca stawiających ich w dobrym świetle. Co takiego zrobili że ta gazeta i czarodzieje tak ich nienawidzili?
Przyglądał się młodemu chłopcu na ruszającym się zdjęciu, nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat. Zapytał by o niego nowego kolegę, ale nie chciał się narzucać, widząc jak wciąż cierpi przez nie gojące się magiczne rany. Jednak nie potrafił przestać rozmyślać o chłopcu, nie mógł się pozbyć uczucia że zna jego nazwisko. Wydawało się tak znajome...
Przez następne dni codziennie szukał o nim wzmianek w nowym wydaniu gazety, które zostawiała jak się dowiedział Molly Weasley. W środku zaczął odczuwać zbierającą się irytację i niezrozumienia z powodu nowej obcej. Skąd kojarzył nazwisko Potter? Pochodziło ono z jego przeszłości?
I pewnego dnia doznał szoku, gdy chłopak z gazet, pojawił się z grupką rudowłosych nastolatków z żoną artura na czele.
Nagle zaczął przypominać sobie niektóre wspomnienia z dnia w którym zapadł w śpiączkę. Nazywał się James Potter, Voldemort zabił jego rodzinę na jego oczach, a on cudem przeżył. Uderzyło w niego całą mocą że Harry Potter, chłopak z gazet i ten który właśnie podchodził do Artura Weasleya, to jego najprawdziwszy syn.
Ale co się w takim razie wydarzyło tamtej nocy naprawdę? Czy Lily również przeżyła? Ile lat minęło od ataku w jego domu?
Harry spojrzał w jego stronę i nie wydawał się wiedzieć kim jest.
Nikt w szpitalu go nie poznał.
Ale przecież nie zmienił się wiele od tamtej nocy!
Spojrzał w stronę małżeństwa Longbottom i przeżył kolejny szok, bo ich przecież też znał! Byli dobrymi znajomymi i wszyscy razem byli członkami Zakonu Feniksa! Ale co im się stało? Kto ich doprowadził do takiego stanu?
Potter poczuł jak by się dusił od nadmiaru nowych informacji, czuł jakby dostał cegłą w głowę.
-Tato, czy z tym panem wszystko w porządku?- usłyszał pytanie rudowłosej dziewczynki.
-Na brodę Merlina! Sam, wszystko w porządku?- zwrócił się do niego zaniepokojony Artur, dopiero po tym zauważając jego zachowanie.- Zawołać uzdrowiciela?
-Ja... O Merline- wydusił ledwo James, kładąc dłoń na piersi czując jak jego serce bije szybkim rytmem.
Nie mógł oderwać wzroku od syna, który wydawał się przez to czuć niekomfortowo. Jak przez mgłę dotarło do niego że opiekunka wcisnęła mu jakiś eliksir do ust, po którym od razu wszystko uciekło mu z głowy i od razu zasnął.____
Jeśli wam się podoba, było by miło jak byście zostawili gwiazdkę i komentarz oraz polecili to ff innym 🫣
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?
![](https://img.wattpad.com/cover/350332737-288-k266853.jpg)
CZYTASZ
Podszepty Z Głębi Duszy
FanficHarry nie sądził że dojrzewanie może być tak ciężkie do przejścia, zwłaszcza gdy jesteś chłopcem który przeżył z milionem oczekiwań. Dodaj do tego szykanowanie przez cały świat czarodziejski, powrót ojca uznawanego za zmarłego, mnóstwo czarnych myśl...