26~ Harry

106 9 1
                                    

Harry podskoczył przestraszony, nad rolką pergaminu, gdy Hermiona uderzyła wieżą z książek o blat stołu. Bibliotekarka pojawiła się znikąd posyłając jej groźne spojrzenie, a czarnowłosy rozejrzał się za Nevillem z którym tu wcześniej przyszedł, a chwilę temu zniknął pomiędzy regałami, poszukując ksiąg potrzebnych do eseju z zielarstwa.
-Musimy porozmawiać -ciszę przeciął znów szept Granger.
Potter uniósł ironicznie brew, ale nie protestował gdy zajęła miejsce naprzeciwko.
-Jestem zajęty- powiedział po dłuższej chwili, odszukując akapit w otwartej książce od eliksirów, gdzie mu przerwano.
-Czyli nie chcesz się pogodzić?
-To zależy od tego czy będziesz obrażać… mojego chłopaka - jego oczy wciąż były utkwione w tekście.
-Harry, naprawdę zależy mi na tobie i twoim bezpieczeństwie -westchnęła- to nowa sytuacja. Nie spodziewałam się że to ON. Spróbuj mnie zrozumieć. Chcę się tylko upewnić że cię nie skrzywdzi i czy naprawdę możesz mu ufać biorąc pod uwagę ostatnie lata.
Harry zamknął na chwilę oczy, próbując zebrać myśli, po czym je otworzył, włożył zakładkę do książki i ją zamknął. W końcu spojrzał zielonymi oczami na przyjaciółkę. Nie mógł winić Hermiony o to że była nieufna i ostrożna. Z jednej strony czuł przyjemne ciepło w sercu na myśl że próbuje go chronić, to z drugiej zaś było mu przykro że po tylu latach nie ufa jego wyborom.
-Od września między nami coś się zaczęło.- zaczął powoli, ostrożnie dobierając słowa- Miał ponad pół roku żeby zrobić mi krzywdę, a zamiast tego, pomaga znaleźć mi osobę która próbuje to zrobić i wspiera w tym całym bałaganie. Nie jestem naiwny, nie zaufałem mu od razu Hermiono. Trochę wiary we mnie.
-No dobrze. Ale nie oczekuj że od razu rzucę mu się na szyję -skrzywiła się.- czy jeszcze ktoś o was wie?
-Blase, jego chrzestny i… -urwał.
-Kto?
-To dłuższa historia.
-Harry…
-No dobra, sam nie wiem. Dostaję tylko listy z groźbami, że jeśli nie zostawię Dr… mojego chłopaka -szybko się rozejrzał dookoła, zauważył niedaleko puchonkę z siódmego roku- to mnie zabije. Mam też pewne podejrzenia że te klątwy to jego sprawka…
-Nie mówiłeś nic o groźbach!
-Nie chciałem was martwić okay? I tak już macie wystarczająco na głowie przeze mnie. Powiedziałem D… mu. Wydaje mi się że ma jakiś trop.
-Oh… OH- oczy Granger otworzyły się szerzej w zrozumieniu.- Twój puchar!
-Co?- czarnowłosy zmarszczył brwi.- Oczym ty…
-Złapał mnie przed śniadaniem i powiedział że masz nic nie pić bo ktoś mu powiedział o truciźnie!
Teraz sytuacja z rana okazała się całkiem oczywista i nawet minęła mu złość na przyjaciółkę, za zrobienie widowiska oraz oblanie go sokiem dyniowym.
Potterowi przeszedł dreszcz po plecach. Skąd ślizgon wiedział o tym że ktoś znów próbuje targnąć się na jego życie? A co jeśli dzięki liście odkrył prawdziwą tożsamość napastnika? Co jeśli to on jest teraz w niebezpieczeństwie?
-Muszę z nim natychmiast porozmawiać- wstał gwałtownie.
-Harry!- krzyknęła brązowowłosa, ale wybrańca już nie było.

*

Czarnowłosy po dość długim czasie, nie znalazł nigdzie Draco. Gdy zszedł na kolację, zaczął się nieco niepokoić gdy jego miejsce zostało puste.
Czy coś się stało? Czy ten ktoś zrobił Malfoyowi krzywdę?
Postanowił jednak poczekać do następnego dnia, zanim napisze list.
W nocy męczyły go koszmary i długo nie mógł zasnąć, a gdy to zrobił, obudził się tak późno, że nie miał czasu zejść na śniadanie.
Przeklinając w duchu współlokatorów i Rona że go nie obudzili, pędził pod klasę transmutacji, próbując zawiązać krawat i ogarnąć włosy w tym samym momencie.
Odetchnął z ulgą, widząc blondyna pod klasą. Przystanął na moment przyglądając się jego twarzy i próbując wyczytać z niej czy wszystko w porządku. Blase powiedział coś do niego i Pansy przez co cała trójka wybuchła śmiechem, a oczy blondyna i Pottera spotkały się na moment.
Czarnowłosy wstrzymał na chwilę oddech gdy uderzyło w niego przyjemne wewnętrzne ciepło, a resztki koszmarów sennych opuściły jego myśli i uśmiechnął się na chwilę tracąc rezon. Jego ciało zadziałało instynktownie i zrobił krok w stronę blondyna, zapominając kompletnie o wszystkim dookoła, gdy nagle jakieś zamieszanie przywróciło go do rzeczywistości.
Zacisnął lekko uniesioną dłoń w pięść i spojrzał w stronę grupki gryfonów, która powstrzymywała Rona przed rzuceniem się na Dracona.
Na Merlina co on znów wymyślił?
-Ty zakłamana głupia fretko!- krzyknął rudowłosy, uwalniając się z uścisku Deana i Semusa, a Nevile widząc że nic nie zdziała sam, odsunął się.
-Weasley nie mam zamiaru tracić swojego cennego czasu na kogoś takiego jak ty…
-Oczywiście, bo jesteś zajęty służeniem sam-wiesz-komu! Pewnie zadowolony jest z twoich działań…
Harry poczuł wielką złość na przyjaciela. Nie mógł uwierzyć że tak łatwo miał zamiar wydać sekret jego i ślizgona, który obu zagraża być może utratą życia.
Nagle poczuł że jego palce mrowią, a przez jego ciało przechodzą nie tylko fale ciepła przez silne emocje, ale również znajome fale magii. To było tak niespodziewane, że zamarł i przez chwilę zapomniał co się wokół niego dzieje.
-Weasley wiesz że takie oskarżenia bez dowodów są karalne?- głos blondyna przebił się do świadomości Pottera, przywracając go odrobinę do rzeczywistości.
-Twój ojciec jest śmierciożercą, to jasne jak słońce. A teraz ty otrzymałeś zadanie by uwieść…
-Ron, wystarczy- Harry pojawił się obok przyjaciela, ignorując drżące nogi oraz uczucie jakby zaraz miał zemdleć.
-Jak możesz…-zaczął znowu swój atak, tym razem kierując go na czarnowłosego, ale przerwała mu McGonagall która pojawiła się znikąd.
-Co to za awantura? Weasley? Malfoy?
-My tylko dyskutowaliśmy- wymamrotał Ron, a Draco prychnął.
-Oboje szlaban!
-Pani profesor? Ja…- zaczął Harry, ale nauczycielka zignorowała go, myśląc że chce bronić rudowłosego.
-Wchodźcie do klasy.-wydała polecenie i nikt nie protestował, wykonując je.
-Pani profesor- czarnowłosy starał się użyć stanowczego tonu, ale ledwo wyrzucił z siebie te słowa.
-Panie Potter, mówiłam już… Potter!
Gdy spojrzała na gryfona, ten o mało nie upadł, czując kolejną falę magi rozchodząca się po jego ciele, w tak bardzo rozkoszny i wyczerpujący zarazem sposób.
Jak przez mgłę czuł czyjeś ręce przytrzymujące go, zanim zemdlał z uśmiechem na twarzy.

*

-Napewno nic mu nie jest?- usłyszał głos ojca, zanim zdecydował się otworzyć oczy.
-Tak. To normalna reakcja na powrót magii po tak długim czasie jej nieobecności. Chociaż w tym przypadku można powiedzieć że Magia czekała na odpowiedni bodziec żeby się znów uaktywnić po tej okrutnej klątwie. Chłopak trochę się prześpi i wróci do normalności proszę pana- wyjaśniła pani Pomfrey.
Harry otworzył w końcu oczy czując się dziwnie kompletny. Nie do końca umiał zrozumieć to uczucie, ale nie narzekał. Wszystko w okół jak zwykle było zamazane bez okularów, więc sięgnął do zarysu czegoś po jego prawej stronie, co uznał za szafkę i znalazł tam okulary.
-Harry! Ale napędziłeś mi strachu dzieciaku!- James ścisnął jego dłoń i uśmiechnął się szeroko- wróciła ci magia!
-Oh- gryfon tylko to potrafił z siebie wydusić.
Nie spodziewał się dzisiejszych wydarzeń, ani tym bardziej że w skrzydle szpitalnym zobaczy swojego ojca. Nie rozmawiał z nim od pamiętnej rozmowy przez lusterko. To nie tak że nie chciał. Bardziej bał się kolejnego odtrącenia, a teraz był tu. Zachowywał się jakby nic się nie wydarzyło między nimi i jak by przez ostatnie tygodnie mieli bardzo dobry kontakt.
-Myślę że pan Potter potrzebuje chwili dla siebie- odezwała się pielęgniarka- ale najpierw upewnię się czy na pewno wszystko w porządku. Może pan wracać do domu.
-Ale…
-Tato nic mi nie jest. A ciebie nie powinno tu być. Ktoś cię zobaczy- czarnowłosy westchnął, gdy kobieta zaczęła mamrotać jakieś zaklęcia nad nim.
-Jesteś pewien Harry? Mogę zostać jeśli…
-Jest w porządku. Wracaj do Syriusza- zapewnił, powoli siadając na łóżku, a Pomfrey nie zaprotestowała.
-Ale jeśli się poczujesz gorzej, od razu wyślesz mi sowę, tak?- upewnił się.
-Tak, tato- wywrócił oczami.
Starszy Potter zniknął ze skrzydła szpitalnego z niewielkim ociąganiem, a Harry odetchnął z ulgą.
Gdy tylko pielęgniarka powiedziała z może wracać do siebie, ale ma do końca dnia odpoczywać i uważać na siebie. Nie protestował i od razu skierował się do swojego dormitorium.
Kiedy utracił magię, przez pierwsze dni chodził z różdżką w kieszeni i czasami automatycznie do niej sięgał. Potem zaliczył małe załamanie, wrzucił różdżkę na dno kufra i udawał że wcale nie rusza go brak magii.
Teraz gdy wróciła, miał wrażenie że jest jeszcze bardziej potężniejsza, ale doszedł do wniosku że po prostu mu się wydaje po tych kilku tygodniach jej braku.
Siedem cholernych tygodni, a ona wraca gdy Ron staje się dupkiem.
Gdy spojrzał na zegarek, okazało się że pominął wszystkie lekcje, a ostatnia właśnie się kończyła.
Szybko wyrzucił wszystko z kufra i złapał za swoją różdżkę. Prawie ją upuścił gdy przeszedł go przyjemny prąd jak za pierwszym razem gdy ją trzymał. Uśmiechnął się sam do siebie i rzucił z łatwością zaklęcie wingardium leviosa. Następnie z podekscytowaniem sięgnął po książkę od zaklęć i zaczął pokolei rzucać zaklęcia, które również wychodziły za pierwszym razem.
Jego entuzjazm nieco opadł jednak, gdy do dormitorium wszedł Ron.
-Wszystko okay stary? Zemdlałeś tak nagle i…-jego oczy uważnie prze śledziły poczynania Pottera i otworzyły się szerzej w zrozumieniu.
-Nie jestem pewien czy co kolwiek ci mówić, skoro z taką łatwością chciałeś dziś wydać mój sekret na korytarzu- powiedział zimnym tonem czarnowłosy.
-Harry…
-Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi!
-Jesteśmy i nie pozwolę żeby ten idiota zniszczył ci życie.
-Póki co to ty je o mało nie zniszczyłeś!
-Co ty…
-Pomyślałeś choć przez chwilę, co się stanie jeśli publicznie powiesz coś o mnie i Draco? Otóż przypomnę ci, że jego ojcem jest Lucjusz Malfoy, ten sam który próbował mnie już zabić pierwszy raz w drugiej klasie. Gdy się dowie, wydziedziczenie Dracona będzie najmniejszą karą.
-Daj spokój, ojciec by go nawet nie tknął…
-Nie wypowiadaj się na temat o którym nie masz pojęcia Weasley!- Potter stracił cierpliwość, krzycząc.
-To może mi wyjaśnij, a przestanę wierzyć w to że kompletnie postradałeś rozum!
Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym stwierdził że ta rozmowa nie ma sensu i bez słowa wyszedł z dormitorium.

Podszepty Z Głębi DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz