XII

59 0 2
                                    




Wstałem, bardzo zestresowany, nawet nie wiem czym. Być może dzisiejszym snem, który był dosyć dziwny. Zadzwonił telefon.

- Halo? - odebrałem, wciąż lekko zaspany.

- Bardzo mi przykro, ale znaleźliśmy pańskiego syna martwego. -

- C-co?.. - poczułem jak krew odpływa mi z twarzy, zrobiły mi się mroczki przed oczami.

- Jego ciało zostało znalezione na ulicy ******** *****. Będzie Pan musiał przyjechać na komendę i złożyć zeznania. Jeszcze raz, bardzo mi przykro. -
Ja pierdole.
Mój syn..
Mój mały syneczek...
Nie żyje..
Jestem okropnym ojcem...
Łzy zaczęły niekontrolowanie lecieć z moich oczu.
-Biästan? Jesteś tutaj? - przez uchylone drzwi głowę wystawił Ernöe. - Jejku, co się stało? Dlaczego płaczesz? - podszedł do mnie szybkim krokiem, łapiąc mnie za ramiona. - Usiądź, uspokój się, a potem pogadamy, co Ty na to? - uśmiechnął się pokrzepiająco i zaczął kreślić kółka na moich plecach. Cicho nucił jakąś melodię, była śliczna i relaksująca.
- To moja wina... - szepnąłem i położyłem głowę na jego ramieniu.
- Ale co? - mówił spokojnie, głęboko oddychając.
- O-on nie żyje.. przeze mnie... - wstrząsnął mną szloch. Zacisnąłem ręce na jego udzie, a głowę schowałem w zagłębieniu szyi.
- Kto umarł, kochanie? - jego głos był cichy, palce wplątał w moje włosy, co chwila je przeczesując.
- Isayaah... Jezu, byłem takim okropnym ojcem.. - mój puls oraz oddech przyśpieszył, zacząłem się trząść i szlochać w jego ramię.
- Hej, to nie twoja wina. No już, popatrz na mnie. - podniosłem wzrok. - I teraz oddychaj równo ze mną. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Słońce, przynajmniej spróbuj, dobrze? Dokładnie tak. -
Po pewnym czasie usunęliśmy, wtuleni w siebie.
— TIME SKIP —
Wróciłem wcześniej z pracy, ponieważ nie mogłem na niczym się skupić. Gdy wszedłem do domu od razu poczułem mocny zapach alkoholu. Było to dosyć dziwne, bo Ernöe powinien być u lekarza. Skierowałem się do salonu, jednak zastałem tam tylko puste kieliszki. Później
poszedłem do kuchni, jednak tam była jakaś niedokończona chińszczyzna. Z sercem uderzającym o żebra skierowałem się do sypialni. Naprawdę bałem się co tam zastanę. No bo chyba nikt nie chciał by, żeby jego pseudo narzeczony, czy chuj wie kim on tam dla mnie jest, ruchał się z jakimś totalnie losowym chłopem lub babą w swojej własnej sypialni, nie?
Jednak w sypialni nikogo nie było. Cóż, to się robi coraz dziwniejsze.

-Pomóż mi...

To ten głos z dzisiejszego snu.. chyba powinienem wziąć jakieś tabletki nasenne, albo inne gówno i porządnie się wyspać. Tak. To dobry plan.
Ale najpierw znajdę Ernöe. Chodziłem i szukałem go po całym domu, ale chuja znalazłem.

-Kurwa.- szepnąłem do siebie i wyszedłem na dwór. Opaliłem papierosa i mocno się zaciągnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu i zacząłem rozmyślać co się z nim stało. Nie ma go w domu, telefonu nie odbiera...

-Błagam...-

Moje rozmyślania przerwał głos ze snu. Ponownie.

Ten głos zdawał mi się znajomy...
——————
Tak, wróciłem.
Słowa: 453 (mega mało, ale nie mam weny...)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 18, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

-Korepetytor-YAOI-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz