~ Rozdział 8 ~

292 17 1
                                    

Seraphine mierzy brata wzrokiem od czubka głowy po końce skórzanych pantofli. Zaskoczenie na jej twarzy stopniowo przechodzi w irytację, aż w końcu kryje się za charakterystyczną dla wampirzycy dumną maską. Wtedy zaczynam żałować, że nie posiadam aż tak rozbudowanych umiejętności ukrywania swoich myśli. Zamiast tego zastygam w szoku niczym posąg. Powiew chłodnej bryzy powoduje, że moje blade ciało pokrywa się gęsią skórką, co przypomina mi o nakryciu się kołdrą. Podciągam ją pod samą brodę zasłaniając się przed stojącym w progu mężczyzną. 

- Myślałam, że Jego Upierdliwość nie zapuszcza się w te rejony posiadłości. Czym zasłużyłam na ten zaszczyt? - Seraphine pyta z przekąsem. 

- Przepraszam, Szanowne Panie - Arthur kłania się nisko, na co jego siostra przewraca oczami -  Bynajmniej nie chciałem przeszkadzać. Szukałem cię, Seraphine, ale już widzę, że byłaś zajęta - kiwa głową w moją stronę, a moje policzki zaczynają piec - Zechcesz nas sobie przedstawić? 

- Arthurze, nie musisz znać wszystkich moich kochanek - zbywa jego sugestię.

- Istotnie, lecz jako twój brat, byłbym rad gdybyś zdradziła mi choć imię wybranki swego serca. Bo przypuszczam, że to właściwe określenie. Chyba nie ryzykowałabyś przyprowadzając tu śmiertelniczkę, gdybyś nie wiązała z nią swojej przyszłości. Byłoby to skrajnie nierozsądne. 

Seraphine nie daje się bratu podejść. Z zimną krwią wymyśla na poczekaniu scenariusz, który chce przedstawić Arthurowi. Jest przy tym bardzo lakoniczna, co zdaje się niestety przykuwać uwagę czerwonookiego bruneta. Na jego czole pojawia się zmarszczka, a jedna z brwi wędruje wysoko na czoło. Pewność siebie i intryganctwo walczą ze sobą o dominację na jego twarzy. 

- Masz rację. Riley, to jest mój starszy brat i od stu sześćdziesięciu czterech lat największy znany mi wrzód na tyłku społeczeństwa. Arthur - delikatny uśmiech pojawia się na moich ustach, gdy słyszę, jak używa określenia, którego niedawno użyłam wobec niej - Arthurze, przedstawiam ci Riley.

- Niezmiernie miło mi cię poznać, Panno Riley. Wybacz mojej siostrze jej oszczędność w słowach. To cecha, którą niestety odziedziczyła po naszym ojcu - robi krok do przodu wyciągając dłoń w moją stronę, aby uścisnąć moją, lecz siostra staje mu na drodze. 

- Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu? - pyta niecierpliwie powstrzymując go przed zbliżeniem się do mnie. 

- Ach, rzeczywiście. Miałem sprawę, ale skoro masz gościa, nie będę wam przeszkadzał. Ufam, że zobaczymy się na jubileuszu, Panno Riley. 

- Na jubileuszu? - dopytuję niepewna co powinnam odpowiedzieć. Nocne spotkania z wampirami to ostatnie miejsce, gdzie chciałabym się znaleźć. Już samo przebywanie w towarzystwie wampirzycy jest dla mnie śmiertelnie niebezpieczne. Nie, to byłoby zbyt ryzykowne. Poza tym, nie sądzę, aby Seraphine skakała z radości, gdybym w ten sposób wprosiła się na jej imprezę.

- Chyba zaprosiłaś Pannę Riley na swoje urodziny, siostro - dopytuje brunet najwyraźniej widząc moje zmieszanie - Wszyscy z chęcią poznają ją w tak wyjątkowych okolicznościach. 

- Oczywiście. Riley przyjdzie jako mój gość honorowy - odpowiada Seraphine bez zawahania, jakby wypowiedziała to zdanie miliony razy ćwicząc przed lustrem. 

Kto?

- Wspaniale. Już nie mogę się doczekać. Przekażę reszcie radosną nowinę. Matka będzie zachwycona - mężczyzna zaciera dłonie, a na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech uwidaczniający białe zęby. 

Przez chwilę patrzą sobie w oczy tocząc niemą walkę na spojrzenia i choć z boku wygląda to bardzo niewinnie, czuję jak od pocisków, które w siebie ciskają, atmosfera staje się gęstsza. 

BloodlineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz