~ Rozdział 9 ~

235 19 0
                                    


Biegnę, zmuszając mięśnie do pracy ponad siły. Łapczywie napełniam płuca powietrzem, a nadmiar tlenu pali mnie w płuca i przyprawia o zawroty głowy. Po chwili zostaje po nim jedynie płynny obłok na porannym mrozie, kiedy robię wydech. Kropelki potu spływają mi po czole, a jedna z nich wpada do ust. Czuję jej słony smak gdy rozpływa mi się na języku. 

Co kilka kroków odwracam się i patrzę przez ramię. Ziemia pod moimi stopami jest nieco wyboista. Kilka razy potykam się o kępkę trawy, ale biegnę dalej prawie nie zwracając na to uwagi. Ryzykuję wszystkim, podejmując próbę ucieczki. Odpycham od siebie myśli, które jak przekrzykujący się tłum walczą o moją uwagę. 

Docieram do miejsca, gdzie kończy się polana, a zaczyna las. Drzewa rosną w nim na tyle gęsto, że tworzą szczelną zasłonę, za którą będę mogła uciec. Zatrzymuję się, aby złapać oddech i uspokoić boleśnie obijające się o ściany klatki piersiowej serce. Odwracam się w stronę posiadłości. Rzucam ostatnie spojrzenie w jej kierunku. Widzę stąd okna sypialni Seraphine i jej balkon. Wtedy wśród targanych przeciągiem zasłon zauważam wyglądającą przez szybę postać.

Popełniam niewybaczalny błąd. Zamieram, przyglądając się zarysowi sylwetki wampirzycy, która w tej samej chwili zwraca na mnie uwagę. Choć wyraz jej twarzy nie zdradza za wiele, wiem, że w jej wyobraźni właśnie powstaje bardzo kreatywny plan mojej śmierci. 

"Uciekaj!" - podpowiada mi głos rozsądku gdzieś z tyłu głowy.

Wreszcie otrząsam się z szoku i odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem. Ratuję się wbiegając do labiryntu potężnych drzew. Korzenie wystające z ziemi i leżące w ściółce kamienie nie zatrzymują mnie, a jedynie spowalniają. Nisko rosnące gałęzie raz po raz pojawiają się znikąd na mojej drodze. Uderzają i drapią mnie w twarz. Przeklinam je za każdym razem, lecz one również mnie nie powstrzymują. Myśl, że jestem już tak daleko dodaje mi motywacji i siły, aby biec dalej. 

Zapach rosy zwilżającej las unosi się w powietrzu. Spomiędzy wysoko zawieszonych koron drzew przebijają się nieśmiałe promienie słońca. Zupełnie przypadkowo postanawiam podążać wyznaczanym przez nie szlakiem. Wyprowadzają mnie one na przeciwny skraj lasu. Poznaję to miejsce.

Wychodzę wprost na skalisty brzeg urwiska porośnięty niską i lekko pożółkłą od słońca trawą. Silny wiatr szarpie moim ubraniem i rozpuszczonymi włosami. Jego szum zagłusza dźwięk mojego ciężkiego oddechu. Podchodzę bliżej przepaści i kiedy ziemia pod moimi stopami zaczyna się osuwać, a kilka kamyków odrywa się i spada w dół, uświadamiam sobie, że znalazłam się w ślepym zaułku. 

- To ciekawe, że myślałaś, że uda ci się uciec - słyszę perlisty śmiech Seraphine za swoimi plecami - Sama nie wiem, czy to znaczy, że jesteś bardzo odważna, czy raczej głupia. 

- Może jedno i drugie - odpowiadam jej powoli odwracając się na pięcie. Naraz mięśnie w całym moim ciele napinają się i przygotowują na wyzwanie, jakim jest stanie twarzą w twarz z wampirzycą.

- A tak swoją drogą to czuję się urażona. No wiesz? Najpierw dobierasz mi się do majtek, a potem nawiewasz? I to tak bez pożegnania? - kładzie dłoń na mostku udając jakbym wbijała jej nóż w serce. 

- Czy ty masz jakieś cholerne urojenia? Ugryzłaś mnie! Próbowałaś zabić! - wyliczam, podczas gdy ona patrzy na mnie wzrokiem tak obojętnym, jakbym opowiadała jej fabułę jakiegoś nudnego filmu. 

- A ty uznałaś, że w ramach absolutnie dziecinnej zemsty spróbujesz mi uciec? Jakbyś nie wiedziała, że to po prostu nie może się udać - komentuje w tak protekcjonalny sposób, aż sączy się z niego pogarda do mnie. 

BloodlineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz