32. Pomocy czy ninja?

379 12 36
                                    

Lloyd

Ciężko mi powiedzieć jak znaleźliśmy się w ciemnym korytarzu, w tym momencie chciałem aby moi przyjaciele byli bezpieczni. 

Oni ciągnął mnie wzdłuż ciemności, usiłowałem się wyrwać, co chwilę krzyczałem o pomoc, kopałem go. Bez efektu jak się okazało, nic sobie z tego nie robił.

Z jednej strony byłem obojętny co się stanie, ale myśl że to nowe zagrożenie dla: Ninjago city, 'rodziny', przyjaciół i Harumi... Musiałem się z stąd wydostać i ich ostrzec, najlepiej od razu. 

- Siedź tu i bądź cicho, bo nie ręczę za siebie.- Wydał polecenie tym swoim niekształconym głosem jednocześnie wrzucając mnie do jakiejś celi czy zamkniętego pokoju. Upadłem na zimną posadzkę i momentalnie wstałem aby się z stąd wydrzeć siłą, nic to nie pomogło a tylko pogorszyło sprawę. Oberwałem dość solidnie jakąś laską i znów zostałem powalony na ziemię. -  Ostrzegałem. - No tak.

Gdy już się pozbierałem, zostałem sam. No prawie, słyszałem rozmowę kogoś na zewnątrz. To na pewno nie przyjaciele. Rozglądałem się za czymkolwiek co może mi pomóc, nic jednak nie widziałem. Za to słyszałem krzyki... Krzyki Nya'i.

Nie rozumiałem nic przez echo w jaskini. Jednego byłem pewien, jest blisko a jej oprawca zbliża się do mnie. Ciężkie kroki zdawały się coraz głośniejsze i częstsze. Słabe światło praktycznie zniknęło bo ktoś stał przed celą. Najwyraźniej wymieniał kilka zdań ze stojącymi na warcie.

- O! A kogo moje oczy widzą? Czyżby to wielki zielony ninja? 

- Kim jesteś?

- Mniejsza z tym, ważniejsze kim ty jesteś. - Uśmiechnął się podejrzliwie.

- No niby kim?- Prychnąłem.

- Zbawcą. Jako jedyny możesz mi zaszkodzić. 

- Kolejny, który tak uważa.- Heh. - Gdzie Nya!?

- Ah tak, twoja szanowana przyjaciółeczka. Widać, że jesteś nadal dzieciakiem. I widać, że jesteś do niczego. Tatuś Ci nie pomoże. Garmadon powinien Cię lepiej przygotować, idiota. - Coś we mnie pękło, może mówić jaki jestem, ale nie będzie nic mówić o moim ojcu.

Zaatakowałem go. Tak zwyczajnie, rzuciłem się na niego i wycelowałem w niego moc energii. Tylko... coś poszło nie tak jak miało. Wystrzeliłem czerwony płomień, który mnie nie słuchał. Ten potwór z kolei wogóle się tym nie przejął także użył swojej mocy na mnie. 

Fioletowa lina, macka czy co to jest obwiązała mnie w koło. Zaczęła mnie ściskać, mocno, coraz mocniej.  Miałem wrażenie, że zaraz połamie mi żebra. A może już to się stało? Nie ważne, muszę się uwolnić, znaleźć Nya'ę i uciekać z stąd.

- Nie prowokuj mnie, jesteś mi potrzebny żywy. - I odwołał to paskudztwo, kolejny raz w przeciągu kilku dni upadłem na ziemię cały poobijany.

Odwrócił się napięcie aby jak się domyślam odejść, leżąc na ziemi wycelowałem w jego plecy. Niby to nieczyste zagranie, ale tu chodzi o życie. Ten jednak przewidział mój ruch i jakimś cudem się obronił. Odrzucił mnie na ścianę i tak oto zostawił. 

Pozbieranie się z tej tragedii było niemożliwe, nie dosyć wydarzenia z ostatnich minut czy godzin to jeszcze zaczynało mnie wszystko boleć po moim ataku histerii. Knykcie dawały sobie o sobie znać a to nie pomagało. Oberwałem dość mocno trzy razy. Usiłowałem się podnieść jednak nie udało mi się, głowa zaczynała mi ciążyć więc wiedziałem co się szykuje. Próbowałem tak czy owak temu zapobiec. Odpłynąłem...

***

- Witaj, synu.

- Tato!- Rzuciłem się biegiem do uścisku.

Wyrok Demona / NINJAGO LlorumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz