Do słuchania polecam ,,another love''
Przed finał
---------
Jay
- Jay! Chodź tu szybko! - Dobiegł mnie złamany krzyk dziewczyny. - Mistrzu! Pomocy! Mistrzu!
- Co!? Co się dzieje!? - Krzyczałem biegnąc po korytarzu. - Harumi!
- Nie mogę go obudzić, pomóż mi! - Wrzeszczała przy łóżku chłopaka.
- Młody pobudka. - Postanowiłem zareagować i szturchnąłem go. Nic. - No dalej! Nie warz mi się umrzeć tu teraz! Kurwa!
Dziewczyna chodziła w tę i z powrotem wyraźnie poddenerwowana tak samo jak ja.
- Co tu się dzieje? - W progu stanął staruszek z siwą brodą i niemal natychmiast stanął obok mnie. Rejestrując obecną sytuacje, powiedział: - Ninja muszą jak najszybciej wrócić.
Kątem oka zobaczyłem jak dziewczyna wybiega z pomieszczenia. Przełknąłem głośno ślinę mając łzy w oczach. Bez zastanowienia ruszyłem za nią a Mistrz został.
Ujrzałem długie, białe włosy a także ich właścicielkę na gałęzi drzewa obok wejścia do klasztoru.
- Harumi?
- Muszę się przewietrzyć. - Odparła łamanym głosem nawet na mnie nie patrząc.
- Ja też. - Odpowiedziałem przytłoczony, zawsze byłem wrażliwy. Wspiąłem się po konarze drzewa na górę i usiadłem na gałęzi obok. Przerwała ciszę, zadając mi następujące pytanie:
- Co możemy zrobić? Na pewno coś się da... - Dopiero teraz na mnie spojrzała z błaganiem i nadzieją w oczach, której teraz tak wszyscy potrzebujemy.
- Czekać, być przy nim.
- A jeśli on...jeśli on...
- Lloyd jest ninja, a ninja nigdy się nie poddają.
- On nie uważa się za ninja.
- Ale nim jest i w głębi duszy o tym wie. Wszystko będzie dobrze. - Nawet nie wiem czemu jej to powiedziałem, chyba próbowałem przekonać sam siebie.
Nya
- Zane, jak Ci idzie? - Spytałam, gdy ujrzałam go przy stole na perle.
- Już prawie skończyłem, jak tylko dolecimy na miejsce możemy podać Lloyd'owi antidotum. - Odpowiedział.
- Lecę do steru. - Powiedziałam i to zrobiłam, zostawiając nindroida z bratem, który niedaleko niego grał na konsoli z Cole'm.
***
Usłyszałam jak połączenie przychodzi na mój telefon, zobaczyłam na ekranie imię swojego chłopaka. Momentalnie się uśmiechnęłam, włączyłam autopilota i odebrałam.
- Co tam? - Dostrzegłam jego pod puchniętą twarz widocznie od płaczu. - Co się stało? - Teraz już się martwiłam. - Jay? - Widocznie nie umiał znaleźć słów. - Coś z Lloyd'em? - Pokiwał głową.
- W-w-wracajcie szybko. Kocham Cię.
- Dobrze Jay, idź do mnie do pokoju. Ja ciebie też. - Rozłączył się.
Gdy nie ma mnie w pobliżu zawsze wysyłam Jay'a do siebie. Zawsze się tam szybciej uspokaja chociaż takie sytuacje zdarzają się rzadko.
- Załogo, zbiórka. - Powiedziałam do megafonu. W mgnieniu oka wszyscy się zebrali jakby nie mówiąc im wiedzieli, że to coś poważnego. - Słuchajcie, jest źle. Musimy jak najszybciej wrócić. Perła leci z maksymalną mocą, jakieś pomysły? - Nikt się nie odzywał.
- Kai, chodź ze mną.
- To nie czas Skaylor. - Wtrącił się mój brat.
- Mam pomysł. - Spojrzeli się na siebie i popędzili na tył statku.
- Co oni wymyślili? - Spytał Cole.
- Nie wiem.
Harumi
- Przepraszam Cię za wszystko, chcę żebyś ze mną został. Co ja bez ciebie zrobię? Nie możesz mnie tu samej zostawić, nie poradzę sobie bez ciebie... - Zaczęłam płakać jednocześnie trzymając go za rękę. - Proszę... - Gładziłam go po włosach.
Rozniosłam się lamentem. Była już noc. Nie radziłam sobie, słabe światło kolorowych lampek oświetlał jedynie z widnia pokój. Jeszcze nie wrócili...
Poszłam zrobić sobie kawę w nadziei, że nikogo nie spotkam, bo całą twarz miałam czerwoną i zapuchniętą od płaczu. Przemknęłam przez korytarz a później cichcem przez salon, gdzie przy stole zasiadł Wu. Po przygotowaniu napoju ruszyłam z powrotem do pokoju blondyna, lecz tym razem nie niezauważona.
- Podejdź tu moja droga. No, podejdź. - Mimo nie chęci podeszłam. Ujrzałam kupkę zdjęć i albumów na stole, w rękach trzymał także jedno ze zdjęć ale to było akurat szczególne i wyjątkowe.
- To Lloyd, krótko po pokonaniu pożeracza. - Ukazał mi zdjęcie mojego chłopaka trzymającego jakiś przedmiot. Był to raczej jakiś mały kawałek kamienia. W tle było widać blok.- To głaz, który został jako nieliczny z szczątek blokowiska. Lloyd przemienił go z powrotem w budynek mieszkalny, do dziś nie wiemy jak to zrobił. On sam nie wie. Zdaje mi się, że ma ten kamień na półce u siebie w pokoju. - Zaśmiał się. - Chyba nigdy się nie dowiemy co się w tedy stało. Nigdy więcej tego nie powtórzył.
- Dlaczego mi to mówisz? - Spytałam, bo na prawdę nie wiedziałam.
- Bo warto pamiętać ludzi, takimi jacy byli. Wszystkie uśmiechy, wzloty i upadki, wszystkie zagadki jakie nam zadali. Czasy, którymi się cieszyliśmy. One nie wrócą, ale trzeba je pamiętać. Po to trwały. - Odrzekł, zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy przypomniałam sobie te wszystkie miłe i zarazem ciężkie chwile.
Jak mnie irytował i robił na złość.
Te godziny patrzenia się razem na sufit.
Gdy wydurnialiśmy się.
Jak oberwaliśmy brudną wodą od Kai'a.
Jak Skaylor zrobiła nam lodowisko.
Nasze spotkanie po moim przybyciu...
Kalambury.
Gdy dowiedziałam się co sobie robi...
Jak odrzucił mnie na sali treningowej.
I jak zaopiekował.... Kocham go.
Oglądaliśmy jeszcze przez jakąś godzinę zdjęcia ninja, na końcu stwierdziłam, że pójdę na dziedziniec zaczerpnąć świeżego powietrza.
Gdy tak przechadzałam się pośród tańczących z wiatrem liści, dostrzegłam na niebie zbliżający się obiekt, za nim rozprzestrzeniał się jakby pomarańczowa poświata. Gdy już miałam zwoływać alarm, obraz mój się wyostrzył i zobaczyłam Perłę Przeznaczenia. Światło brało się od bruneta i rudo-włosej. Emanuowali moc żywiołu ognia, przyśpieszając tym bieg statku.
W krótce już wszyscy wylądowali i śpiesznie wróciliśmy do środka.
-------------------
Moi drodzy, już za tydzień czyli 22.12.2023r. o godzinie: 22.00 zaparaszam na finał waszej ukochanej opowieści ,,Wyrok Demon'' <3
24.12.2023r. Pojawi się pierwszy rozdział opowieści: ,, Los zawity''.
A tak przy okazji to ta książka jest na pierwszej pozycji w llorumi!!!!!!
CZYTASZ
Wyrok Demona / NINJAGO Llorumi
Fantasy-Kim jesteś? -Lloyd Montgomery Garmadon -błąd, Kim jesteś -demonem... Opowiada głownie o sytuacji Lloyda po stracie ojca i przeszłości z Harumi, która może nagle powrócić. Przyjaciele coraz bardziej martwią się o swojego członka rodziny a nadciągają...