W Numenorze warunki techniczne okazały się świetne, a pierwsze kuźnie istniały już, jednak wytwarzając kowalstwo użytkowo. Chochle, łyżki, kubki, sprzączki.
Po rozmowie z czterema starszymi kowalami, w pierwszej kolejności żałożyli Gildię. A każdy z nich zobowiązał się sprowadzić kilku zdolniejszych uczniów.Mairon i Eonwe okazali się doskonałą parą. Eonwe z zapałem rozprawiał nad historią dawnych czasów, przekazywał nauki Valarów, opowiadał o kulturze elfów w dawnych miastach Belleriandu lub w Valinorze.
Mairon ze swoją grupą dopasowywali temperaturę paleniska do rodzaju stopu, a stop do przeznaczenia przedmiotu. Zaczął od oręża. Wkrótce okazało się, że w czasach pokoju popyt na biżuterię jest równie wielki, więc osobną grupę szkolił w kowalstwie artystycznym, tworząc dzieła sztuki ze złota i srebra.
Wkrótce młody chłopak poprosił go na rozmowę po zajęciach, tłumacząc, że potrzebuje pomocy przy kołach zębatych w młynie wodnym. Potrzebują przenieść ruch z rzeki na żarna. Szybko zebrali osobną grupę zafascynowaną użyciem kół, przekładni i dźwigni.Prawdę o swojej tożsamości wyjawił tylko Elrosowi. Prosząc o dyskrecję, uzasadniając, że łatwiej mu będzie, gdy będzie oceniany po aktualnych osiągnięciach, a nie według błędów przeszłości.
Elros był zdecydowanie nieufny, pamiętał jeszcze mroczne czasy, gdy imię Saurona budziło strach. Zaufał jednak decyzji Manwego i Vardy, przekonując sam siebie, że nie wysłaliby go tu, gdyby stanowił zagrożenie. Widział też, że nauki które prowadzi są na najwyższym poziomie.***
Minęło kilkaset ludzkich lat.
Powoli w Valinorze oswojono się z obecnością Mairona. Tym bardziej, że z Eonwem tworzyli wręcz nierozłączną parę przyjaciół. A w większej grupie, gdy zebrali się z Ilmare, Össem, Arieną i resztą, Mairon potrafił uwieść wszystkich swoim charakterem. Żadne spotkanie towarzyskie nie mogło się już bez niego obejść.
Bywało, że zostawał zaproszony na spotkania Valarów. Początkowo jedynie jako Majar w służbie Manwego. Jednak jego trafne i inteligentne uwagi zostawały docenione.Tylko Eonwe widział, jaką grę uprawia.
Po kolejnym spotkaniu Majarów odezwał się do niego w ich pokoju. (Tak, pokój już oficjalnie stał się ICH pokojem)
-Nie żebym się wtrącał, ale widzę co ty robisz.
Mairon rzucił mu słodkie, niewinne spojrzenie.
-Wiem, ślepy nie jesteś.
-Tylko nie wiem po co? Planujesz coś? Numennorejczycy sprzedaliby dla ciebie króla, Majarowie są twoi całym sercem. Ariena chętnie oddałaby ci nie tylko serce, ale i ciało.
Kącik ust Mairona drgnął, na myśl o Arienie, co nie uszło uwagi Eonwego.
-Na zebraniu Valarów ty siedziałeś między nimi i radziłeś, gdy ja nadal stoję przy drzwiach.
-A co ja poradzę, że mnie lubią- odparł z miną niewiniątka.
Eonwe zaśmiał się.
-Zmartwię cię, jestem jedyny który cię lubi. Za nic. Albo pomimo wszystko. Pytam się, po co to?
-Jakby przyszło do czegoś, to lepiej mieć kogoś po swojej stronie.
-Zbierasz zwolenników?
-Ty to szumnie nazywasz, po prostu mnie lubią.
-To ja Ci tylko podpowiem, że wśród tych "lubiących" brak ci elfów. A to poważny minus "jakby przyszło do czegoś".
-Zdaję sobie z tego sprawę.
Eonwe wiedział, że mówi szczerze. No.. prawie szczerze. Choćby po tym, że i jego żar przyczaiłby się, gdyby czuł się przyłapany, zakłopotany czy zagrożony. A nadal płonął normalnie. Po prostu rozpoczął przygotowania, a szczegółowy plan dopiero powstawał.
-Powiesz, jak będą konkrety?-zajrzał w pomarańczowe oczy z powagą.
Mairon milczał, nie spuszczając wzroku.
-A może lepiej dla ciebie byłoby nie wiedzieć?
-I tak będę po twojej stronie.
-Cii!- Mairon położył mu palec na ustach- Nie żądam od ciebie niczego. Więc nie składaj deklaracji, póki nic nie wiesz.
-I tak już wiem za dużo.
-Mimo to mógłbyś pozostać tu gdzie jesteś, zamiast podejmować ryzyko.Eonwe pokręcił tylko głową. Wyrzucił z siebie jednym tchem:
-Co ty sobie myślisz? Że jesteś jedyny inteligentny? Od pierwszego dnia wiedziałem, że to tylko tymczasowo. Bo gdzieś musisz przysiąść, odzyskać siły. I co? Doniosłem komukolwiek? Zrobiłem wszystko, żeby było dobrze.
I jeszcze wątpisz?
Tu dopiero płomyki zwinęły się, jakby przyłapane:
-To nie tak- szepnął- nie, że ci nie ufam. Ale nie chcę cię niepotrzebnie narażać.
Eonwe zamilkł, kładąc mu dłoń na policzku
-No to sam wybierzesz. Mam nadzieję, że trafnie. A ja już nie ruszam wiecej tematu. Tylko nie zniknij mi znów z dnia na dzień. O tyle cię proszę.Mairon objął go siadając obok. Uśmiechnął się.
-Kiedyś nie byłeś taki wyrozumiały. Ostatnio, jak się zorientowałeś, to próbowałeś mnie przekonać, zatrzymać.
-Już zbyt późno na to, żeby cię namawiać, czy zmieniać.
-No zdecydowanie.
-Więc mogę patrzeć, nie oceniać, zaakceptować... choć może jakbyś przegiął... nie zaakceptowałbym.
-Co musiałbym zrobić, żebyś uznał, że przegiąłem?
-Nie mam pojęcia. Na pewno więcej, niż wybijać sobie elfy. Chociaż te napaście na Gondolin i Nargothrond... nie znam twojej wersji? Trochę zbyt epicko wyszło.
Mairon wybuchnął śmiechem.
-To największa różnica między mną i Melkorem. Zawsze wolałem poszarpać granicę, dostać się do wnętrza, podbić i mieć kim władać. A najlepiej oczarować i niech służą z miłości. Trochę jak te durne owce z Numennoru. A on lubił zostawić popiół i zgliszcza. Raz jak się zapędził, to mówił, że cały świat stworzony przez Eru tak spali, a sam stworzy lepszy.
No ale rozumiesz, że wolałem nie nakłaniać go do zmiany poglądów.Oboje się już śmiali. Eonwe przez śmiech dodał:
-A z tym, żeby gdzieś zagadać z elfami, to naprawdę dobra rada. Zmień wygląd, uwiedź jakąś elfią księżniczkę. Albo księcia.
-Tfu- Mairon splunął- czy ja ci wyglądam na drugą Melianę.
-Wiem, żartuję. Też uważam, że to niesmaczne. Wiedziałem, że ten srebrnowłosy elfi książę się zakochał, ale byłem przekonany że ona popędzi go na cztery wiatry. A tylko rozłożyła nogi. No niby Maia, a czci dla siebie żadnej.
-Wiem, na Doriath też napadaliśmy. Znam ich historię. Zresztą wiesz, co było dalej, prawda? Jaka matka taka córka. A córka dała człowiekowi.
-No, nie po to Eru stworzył jednych jako Pierworodnych, a innych jako Drugich, żeby się razem mieszali. To co najmniej niewłaściwe. Choć jak chcą, niech robią to nawet z kozami. Ale żeby Ainurowie... to już oburzające- podsumował Eonwe.
-A ojciec wyraził zgodę- Dodał Mairon.
-Nieeee? Jak to?
-Sprzedał córkę za Silmaril. Nie ma się co dziwić. Za Silmaril to bym ciebie sprzedał.Teraz już rechotali na cały głos. W tym pokoju wszystko wydawało się wspólnym żartem.
Eonwe wyszeptał mu prowokująco na ucho:
-A ciekawe, jak to by było z takim delikatnym i bezbronnym elfem? Musiałbyś z siebie wykrzesać trochę czułości... dla dobra sprawy. Umiałbyś?
-Nie umiałbym!- odpowiedział Mairon, łapiąc go za gardło, ale Eonwe szybko się uwolnił.
-A jakbyś zmienił się w słodką blond elfkę? I takie warkoczyki nad uszkami. Zamrugałbyś oczami do ich księcia i zaraz będzie twój. Spacerowalibyście razem po lesie i mówili sobie czułe słówka.
I znów Eonwe miał palce zaciśnięte na gardle, tym razem już parzące, jednak nadal był silniejszy. Wywinął się i zmusił Mairona do klęknięcia.
Szybko pozbył się spodni, a łapiąc za ogniste włosy docisnął sobie jego głowę.
Oczywiście, że dla zasady Mairon musiał się bronić. Ręka, którą Eonwe trzymał we włosach paliła go, jak wetknięta w rozrzażone węgle aż do łokcia. Przysiągłby, że po czymś takim zostanie zwęglona skóra, ale nic widocznego się nie działo.
-Nic ci to nie da, ssij!- powiedział wpychając mu głeboko do gardła. Mairon aż zapłonął z wściekłości, ale po chwili poruszał posłusznie głową przymykając oczy.
Eonwe puścił już jego włosy, widząc, że się poddał.
Mairon pomagając sobie rozgrzaną ręką przejechał językiem od trzonu aż po czubek. Wysysając pierwsze pojawiające się kropelki. Potem z całym zapałem znów przesuwał ustami w górę i w dół, aż Eonwe jeczał coraz mocniej. Czuł, jak Mairon przyśpiesza, czuł żar bijący od niego, sam tracił możliwość stania, oparł się plecami o ścianę. Krzyknął, dochodząc w jego ustach. Docisnął ognistowłosą głowę.
Rzucił się na łóżko, oddychając mocno zarumieniony. Mairon zrobił to samo, pocałował go w usta, mając jeszcze smak spermy.
-Jesteś wspaniały- wymruczał- ale chciałeś mi upalić rękę?
-No coś muszę mieć przeciwko tobie. A ty przywykłeś, uodporniłeś się chyba, następnym razem będzie gorzej.
-Dałbyś sobie spokój, nigdy nie będziesz tak silny jak ja.
-Chcesz sprawdzać, ile ognia zniesiesz zanim zaczniesz skomleć i błagać o litość?
-Z bronią nikt mnie nie pokona.
-A więc weź sobie swój sztylet. A ja pozbędę się resztek współczucia.
-Zgoda- podali sobie ręce, akceptując wyzwanie.
-Ale to jutro, teraz już by mi się nie chciało- Mairon znów padł na łóżko, a Eonwe obok.
CZYTASZ
Bardzo Ognisty Związek 18+ (Mairon|Sauron Eonwe)
FanfictionA co gdyby Mairon nie uciekł przed sądem Valarów? Miałby wsparcie i zrozumienie w Valinorze. Pełen ognia związek z Heroldem. Czy Śródziemie straciłoby antagonistę? Czy jednak dalej wyprowadzałby w pole tych, którzy mu ufają? Mairon został trochę upg...