Wieczorem Mairon wpadł do jego pokoju.
-Gabinet do pracy masz gotowy! Są też fotele, żeby porozmawiać.
-Świetnie!
-Dokumentacja armii też już tam. Znalazłem też książki taktyczne "Bitwy o Belleriand" z opisem ruchów każdej ze stron i skutkami tychże. Może przejrzysz.
-Przejrzę. Ale nie książki i nie fotele cię sprowadzają.
-Dobrze by wyglądało jakbyś przysiągł mi wierność. Przed innymi wodzami.
Eonwe roześmiał się i zakpił:
-...bo bez przysięgi wątpisz w moją wierność, tak? Zapewne jeszcze na klęczkach przed tronem?
-A ty? Ja nie potrzebuję tej ceremonii tak samo jak i ty.
Ale słyszałem już uwagi, że nie wiadomo kto, zjawił się znikąd i sądzi, że wie wszystko. Będzie to dobrze wyglądało.-A więc dobrze. Skoro muszę.
-Zbiorę na jutro dowódców oddziałów w sali tronowej.-Panowie- Mairon zwrócił się do zebranej gromady- będziecie dziś świadkami. Eonwe jest Majarem, który zdecydował się przenieść na nasz ląd z Nieśmiertelnych Krain i dołączyć do nas.
Rozległ się szmer, w którym zdecydowanie brzmiała nieufność i wrogość.-O co prosisz?
Eonwe padł na kolana przed tronem.
-Panie, proszę przyjęcie do Armii.
-To nie jest łatwa służba, przysięgasz posłuszeństwo moim rozkazom?
-Przysięgam!
-Czy przysięgasz służyć mi mieczem i radą, zawsze gdy będę tego potrzebował.
-Przysięgam!-Przysięgasz przewodzić moim armiom w każdej bitwie? Nie odwrócić się ode mnie nawet po klęsce.
-Przysięgam!-Przysięgasz zatrzymać dla siebie wszystko, co usłyszysz i nie wyjawić nieprzyjacielowi nawet na mękach?
-Przysięgam!-Zatem i ja tobie przysięgam, że nigdy nie odwrócę się od ciebie. W moim zamku zawsze znajdziesz schronienie, a w mojej armii stanowisko godne twoich umiejętności. Powstań, Eonwe, Dowódco Armii Ciemności.
Eonwe wstał. Poczuł, że zdecydowanie coś się zmieniło. Mrowienie przeszło mu wzdłuż skrzydeł i po plecach. Nie musiał się odwracać, żeby zobaczyć, wiedział! Jego skrzydła, dotąd śnieżnobiałe i świetliste nabrały czarnego koloru. Lśniły jak czarne szkło.
Mairon zwrócił się do reszty dowódców.
-Byliście świadkami jego przysięgi. Eonwe jest teraz zwierzchnikiem każdego z Was. To przed nim będzie składać raporty, od niego będziecie otrzymywać rozkazy. Niech każdy z was ofiaruje mu swoją broń, a tym samym posłuszeństwo jego rozkazom.
Zadźwięczały wyciągnięte miecze, kilka toporów, młotów, włócznie lub łuki.
Eonwe przeszedł przed nimi. Zatrzymał się przed każdym z nich i skinął głową.Pierwszy raz miał okazję przyjrzeć się dokładnie. Orkowie wyglądali na spokojniejszych i inteligentniejszych, niż te których widywał dotąd. Nawet wśród nich widać było różne rasy.
Trzech elfów, nie rozmawiających najwyraźniej ze sobą. Jeden, sądząc po stroju, z leśnych elfów. Pozostali zapewne z Noldorów. Rzucały się w oczy blond włosy, pewnie z rodu Finarfina. A więc uciekinier z Nargothrondu tutaj?
Powiódł wzrokiem po ludziach. To była barwna gromadka.
Jeden bez broni czy zbroi, jedynie z laską? Czarnoksiężnik? Wszyscy się od niego odsuwali w strachu.
Trzech Numenorejczyków stało razem. Haradrimowie o oliwkowej cerze, ubrani w dziwne zawoje. Ubrany w futra i skóry to chyba wódz Esterlingów.
Reszty nie umiał przyporządkować. Jeszcze dwóch, wpatrzonych w Czarnego Pana z największym uwielbieniem. Pewnie z Dunlandu.-Możecie odejść- zwrócił się do wszystkich Mairon.
Eonwe też skłonił się, chcąc opuścić Salę, gdy inni wyszli.
-U ciebie w gabinecie!-odpowiedział mu cicho.Po chwili obaj tam siedzieli.
-Wyszło elegancko- Eonwe zaczął.
-Taki ceremoniał uszanuje każda z ras. Zaskoczyłeś mnie tymi skrzydłami. Widzisz, że przejście na ciemną stronę to nie puste słowa.
-Mnie też to zaskoczyło- przyznał Eonwe.- Ale wygląda ładnie. Pasuje do klimatu tutaj.
-Też mi się podobają. Zbyt niewinnie ci było w białych.
Eonwe uśmiechnął się.
-Dobrze wypadła twoja odpowiedź na przysięgę. Fakt, że też się zobowiązujesz pokazał, że szanujesz swoich ludzi.
-Wiem! Umiem powiedzieć dokładanie to, co chcą usłyszeć. Ale do rzeczy. Te 16 i trzy elfie pierścienie trzeba zdobyć. Spróbujemy je wykraść, albo zażądać w okupie. Jak się nie uda, to trzeba będzie zbrojnie napaść na Eriador.
Eonwe przyjął to spokojnie.
-Dobrze... masz szpiegów u elfów? Ktoś może opowiedzieć o ich sile.
-Ci trzej, których poznałeś. Jeden od Amdira z Lorinandu (dawne Lorien). Jeden z Lindonu, a jeden z Eregionu. Jest jeszcze jeden z Eryn Galen (Mrocznej Puszczy), ale akurat niedostępny. Numennor prawdopodobnie wesprze Gil-Galada. A Elrond z Lindonu ma dobre układy z krasnoludami. Ludzie z Eriadoru też się do nich przyłączą.
-Będę potrzebował mapę Eriadoru. Tych elfów do mnie, ale pojedynczo.
-Jest jeden z Numennoru, który rysuje mapy. Zrobi w ciągu jednego dnia. A może już takie ma. A szpiegów też możesz już sam wezwać do przepytania. Nie będę Ci biegał po takie sprawy.
-Kiedy chcesz wyruszyć?
-Masz kilka lat, spróbuję tymczasem zdobyć Pierścienie inną drogą. Jeśli trzeba, może być jeszcze dłużej. *Eonwe wstał i przysiadł na oparciu fotela Mairona.
-Możesz być pewny, że wszystkim się zajmę. Chodź ze mną do pokoju.
-Nie dziś. Moje myśli zaprzątają tylko tamte Pierścienie. Wołają mnie.
-Tym bardziej chodź. I nie zmuszaj mnie do złamania przysięgi ledwie godzinę po jej złożeniu. Bo jestem gotów zaciągnąć cię tam wbrew twojemu zdaniu.
-Eh, pójdę. Ale nic nie obiecuję.Siedząc już u w pokoju na łóżku Eonwe objął go.
-I tu już mogę ci zwracać uwagę?
-A musisz?
-Wiesz, że się zmieniasz? Zanika to, co było w tobie najlepsze. Poczucie humoru, możliwość porozmawiania szczerze, a nawet twoja gwałtowność. A ty naprawdę możesz być wspaniałym królem. Widzisz pragnienia ludzi jak na dłoni. Wykorzystaj to, żeby polepszyć ich życie.
-Ich trzeba kontrolować! Na tym polega władza!- podniósł głos, zirytowany.
-To jest droga ku pustce! Już się zaczęła.
-Znasz się na prowadzeniu walki, nie na rządzeniu!
-Znam Ciebie! I widzę, że się zmieniłeś.
-Nie przyszedłem tu po ty, żeby słuchać twojej krytyki!
-A ja tak! Przeniosłem się tu po to, żebyś miał choć jedną osobę, która się odważy ciebie skrytykować i nie zostanie ścięta za to.Mairon aż zapłonął gniewem i oburzeniem, słysząc tak śmiałe słowa. I jeszcze czymś... buntem. Sprzeciwem.
-Jak w ogóle możesz! Myślisz, że kim ty tu jesteś! Chcesz mi mówić jaki mam być? A może chcesz, żebym był taki jak ty byś chciał! Zrozum wreszcie, że nigdy nie będę taki, jak inni chcą! Ani Melkor, ani Manwe mnie nie zmienili, choć obaj chcieli! Tobie też się nie uda. Wypełniaj swoje rozkazy i nie odzywaj się więcej!Eonwe już nic nie odpowiedział, tylko zmierzył go smutnym wzrokiem.
-Idę do siebie- rzucił po chwili. Obrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
U siebie w komnacie chodził od ściany do ściany, spierając się z własnymi myślami. Aż trząsł się z gniewu, wzburzony jego bezpośredniością. Zaprzeczał temu co usłyszał, za wszelką cenę nie chcąc przyznać mu racji. Tyle, że ostatnimi czasy nosił Jedyny Pierścień bez przerwy. A sam wiedział najlepiej, że to była jedna z jego funkcji: uwydatniać te cechy, potrzebne do władania, związane z siłą, ukrywając słabości. To konieczne.
Ściągnął pierścień z palca. Naszło go wspomnienie z Valinoru. Przecież tam nie potrzebował ukrywać niczego... przed całą resztą świata owszem, ale nie przed Eonwem. Przecież nawet jeśli zostałby wyśmiany, to i tak ostatecznie by go zrozumiał.
-Mordor to nie Valinor- odpowiedziały mu jego myśli stanowczo.
-To nie Eonwe jest tym, który zmienił ich układ- westchnął.
-Nie! Nie wróci tam teraz. To byłoby jak przyznanie się do błędu. To jak przeprosiny!Właściwie przy nim nigdy nie musiał przyznawać się do błędu. Ani przepraszać. Ani miotać się w wyrzutach sumienia. Bo zawsze był zrozumiany. A po co mówić coś o czym oboje wiedzą? Zapewne teraz Eonwe też domyśla się, co myślę.
-O! Dobrze, że jesteś- Eonwe znów nie był zaskoczony, gdy Mairon wszedł mu do pokoju.
-Przepraszam, że się uniosłem-z trudem przeszło mu to przez gardło- nie miałem tego na myśli.
-Miałeś dokładnie to na myśli!-Eonwe uśmiechnął się- ale teraz już nie masz. Widzę, że zdjąłeś Pierścień. Lepiej?
-Inaczej- nie nazwałby tego "lepiej",zbyt lubił go czuć go na palcu.
-No racja, wiadomo. Ale czasem dasz radę się z nim rozstać?Mairon przyciągnął go i pocałował.
-Widzisz? On mnie nie zmienia! Nie On rządzi mną, a ja nim. Ale też będziesz musiał to zaakceptować. Nosząc go, On uwydatnia jedne cechy, gdy inne ukrywa głębiej.
-Te, które cenię w Tobie najbardziej. To niezbyt sprawne działanie.
-Ja nie tworzę niesprawnych przedmiotów! Ani działających błędnie!- oburzył się.
-Oczywiście!- Eonwe mruknął z przekąsem.
-Mogę postarać się go zdejmować, gdy jesteśmy we dwoje. Ty lepiej przywyknij, że nieraz musisz zerknąć głębiej niż dotąd, żeby coś zobaczyć.Znów przyciągnął go i pocałował.
-A teraz przysięga posłuszeństwa wchodzi w życie.
I dość brutalnie popchnął go na łóżko.*(Przygotowania do Spustoszenia Eriadoru zajęły blisko 100 lat. Udało się wtedy zdobyć 16 Pierścieni, ale trzech już nie. Obie strony poniosły ogromne straty. Sauron ostatecznie przegrał, choć zdobył Pierścienie i podbił Ost-in-Edhil, stolicę Eriadoru, to później rozbiła go flota Numennoru. Przynajmniej taka jest wersja kanoniczna.)
![](https://img.wattpad.com/cover/350852907-288-k805011.jpg)
CZYTASZ
Bardzo Ognisty Związek 18+ (Mairon|Sauron Eonwe)
FanfictionA co gdyby Mairon nie uciekł przed sądem Valarów? Miałby wsparcie i zrozumienie w Valinorze. Pełen ognia związek z Heroldem. Czy Śródziemie straciłoby antagonistę? Czy jednak dalej wyprowadzałby w pole tych, którzy mu ufają? Mairon został trochę upg...