-Ja będę z bronią, a ty nie- zawahał się Eonwe.
-Tak ci się tylko wydaje.
-Mogę cię mocniej zranić...
-Trudno, zmienię wygląd i nikt nie zobaczy, jeśli o to ci chodzi. Ale widzę, że masz wątpliwości. Nie chcę cię zmuszać.
Wczoraj uważałeś się za najsilniejszego. A siła to nie tylko silne ramię i miecz. Umiejętność zobaczenia słabych punktów i wykorzystanie ich. Pozbycie się współczucia, które cię ogranicza. To jest siła!Mairon uśmiechnął się.
-Pomyśl, że to nadal tylko ja. Tłukłeś mnie już tyle razy... co ci szkodzi zabawić się bardziej. A będzie fajnie.
Eonwe roześmiał się nad tym absurdalnym argumentem.
-Ale przestanę, jak będę widział... no... że ci gaśnie. Ta poświata.
-Dotąd nie wiem, jakim prawem to w ogóle to widzisz! Sam tego na sobie nie widzę. Ale nie zakładaj, że to ja się poddam! Może to ja wkrótce będę widział po tobie, że masz dość!Eonwe zmienił temat:
-A co dla zwycięzcy? Musi być coś więcej, niż zwykle!
-A co byś chciał? O, widzę, że nie musisz się namyślać. To znaczy, że dobrze wiedziałeś, co chcesz?
-Wiem!
-No słucham?!
-Jeden raz zmień się w kobietę!- wyrzucił z siebie od razu.
Mairon otworzył usta ze zdziwienia, a pomarańczowe oczy mu się rozszerzyły. Wyglądał, jakby chciał zaprzeczyć, ale jednak nic nie powiedział. Uśmiechnął się przebiegle, jakby już planował tę grę.
-A ty? Wiesz?
-Oczywiście!- po chwili dodał, uśmiechając się szyderczo- jeden raz czule, delikatnie, z uczuciem. Możesz mi nawet kilka komplementów powiedzieć, zamiast próbować mnie zabić.
W pierwszym odruchu Eonwe chciał wybuchnąć śmiechem. Ale utrzymał powagę, widząc że on nie kpi z niego.
-Zgoda!-Tu, w pokoju?
-Zanieś nas gdzieś w góry-zarządził Mairon.
-Nie spal mi skóry!
-A ty nie używaj skrzydeł do ucieczki!
-Nigdy tego nie robię- obruszył się Eonwe.
-Ani ja! Bierz mnie i leć w góry.
Objął go i rozwinął skrzydła.Wylądowali na odległym klifie, z dala od Ainurów czy wścibskich elfów.
-Ja nie mogę się już doczekać, a ty?- widać było, że płomyki oczekiwania strzelały mu na skórze.
Eonwe milczał nadal. Mairon podszedł bliżej.
-Niedługo już będziesz spełniał moje życzenie. Potrafisz?- Mairon mówił swoim zalotnym tonem, coraz bliżej, aż musnął mu dłonią policzek, a palcem przejechał po wargach.
W następnej sekundzie z szybkością błyskawicy podhaczył go. Eonwe upadając upuścił sztylet, a Mairon rozrzażoną rękę trzymał mu na torsie śmiejąc się.
-Za łatwo dajesz się zwieść.Jęknął, miał wrażenie, że płoną w nim wnętrzności. Ale wymacał sztylet i ciął nim przedramią Mairona. Krew spłynęła mu po ramieniu, a on cofnął rękę w widocznym bólu.
Wykorzystując chwilę, Eonwe rzucił go na ziemię, sztylet dociskając do szyji.
-Wiesz, zmieniając się w kobietę dla mnie, zachowaj te włosy i oczy. Zawsze mi się podobały.
Mairon aż zapłonął wściekłością, jakiej tamten dotąd nie widział, łapiąc za nadgarstek ze sztyletem. Na szyji jednak została mu krwawa pręga.
Eonwe wyrwał rękę i odskoczył.
Po kilka razy próbował unieruchomić go, wykorzystując znaczną siłę i przewagę. Nauczył się już do pewnego stopnia znosić uczucie parzenia, spalania wewnątrz.Wzajemnie wiele razy usiłowali unieruchomić jeden drugiego. Przeszło mu przez myśl, że długo tak nie da rady. Nadal drżał z bólu po każdym jego dotknięciu.
Widząc to, Mairon wysłał mu swój drapieżny uśmiech i znów pochwycił rzucając na ziemię. Docisnął jego barki rękami.
-Co, już? Wysil się trochę bardziej!Chciałby, ale już tracił zdolność koncentracji. Z jego piersi wyrwał się krzyk, przechodzący w szloch.
Zdał sobie jeszcze sprawę, że zraniona prawa ręka Mairona nie pali już tak mocno, jak wcześniej.
Zobaczył ogniste sznury, powoli oplatającą go i przykuwające go do skały. To koniec, pomyślał.Ostatnim możliwym ruchem dźgnął go sztyletem w odsłonięty bok. Ostrze ześlizgnęło się po żebrach zostawiając długie cięcie obficie krwawiące.
Ogień zniknął. Zarówno ten widzialny na nim, jak i parzące uczucie. Jednak ból w całym ciele trwał nadal.Mairon stęknął opadając na ziemię obok trzymając się za bok.
-Jesteś naprawdę dobry!-jęknął- Warto było się przekonać.Eonwe nadal drżał z bólu, szlochając co kilka chwil. Nie miałby sił, żeby odpowiedzieć. Nawet, żeby się ruszyć. Nie był ranny, ale ból odbierał mu świadomość.
Po chwili odwrócił tylko głowę, patrząc mu w oczy. Powoli wracała mu zdolność myślenia.
Z przestrachem zobaczył, że Mairon blednie, robi się jakby szary, czy przejrzysty. Stopniowo tracił widzialną postać. Sięgnął w bok i ich dłonie splotły się.
Długo leżeli bez słowa.
-Nic ci nie jest?-Eonwe z wysiłkiem zdobył się na słowa.
-Słabo mi. Ale będzie dobrze. A ty?
-Nadal boli.
-Tylko w myślach. Odwróć myśli od tego.Rada okazała się dobra. Choć nadal nie miał sił, żeby wstać, ale spróbował pocałować leżącego obok. Położył mu rękę pod głowę, obejmując go. Przeleżeli tak dłuższy czas. Eonwe odetchnął, widząc że Mairon nie blednie już bardziej. Choć wyglądał teraz jak utkany z szarego dymu.
-Już prawie mnie miałeś.
-Prawie... robi różnicę- widać, że mówił z trudem.
-Miałem szczęście.
-To nie szczęście. Wygrałeś tylko dzięki sobie.
-Też zasłużyłeś na nagrodę.
-Byle nie dziś, bo nie mam siły- zaśmiał się lekko.Znów go pocałował. Ból przeszedł już prawie całkiem, spróbował usiąść, choć nadal czuł się słaby.
-Leż, i tak jeszcze nie polecisz! Nie śpieszy nam się.Dopiero gdy zmierzchało, stwierdził, że jakoś doleci do domu. Ujął Mairona, który stał się lekki jak piórko i zaniósł ich do swoich komnat. Oboje padli wyczerpani na łóżko.
Następnego dnia był nadal znacznie słabszy, ale nawet stawił się przed Manwem, wypełniając swoje obowiązki herolda.
Za to Mairon nadal nie wstawał i niewiele się ruszał. Nabrał trochę kolorów. W porównaniu do dawnych żywych barw, wyglądał jednak jakby wyblakł.
Eonwe zastanawiał się, czy bardziej utrata krwi czy długotrwałe utrzymywanie ognia wyczerpało go tak, że zaczął częściowo tracić widzialną postać. Zauważył, że jego rany wcale się nie goiły. Przestały krwawić, ale nie zmieniły się, tak jakby to było nacięte ubranie.
"Skoro ledwo daje radę być widzialny, to nie w głowie mu edycja wyglądu na korzystniejszy"- Tak sobie to tłumaczył.Po dwóch dniach wrócił do dawnego wyglądu. Tylko ogniki pełgające po skórze były jakby cichsze, wolniejsze, skryte.
-Nie zamierzasz się zagoić?
-Powinno się udać- rany powoli zamknęły się bez śladu, po chwili z koszuli zniknęło rozcięcie i ślady krwi.
-I znacznie lepiej- pochylił się i pocałował go. Wplótł dłonie w jego włosy. Po chwili ręce już błądziły po ciele, sprawdzając, czy każdy fragment wrócił do normy.
-Ale zdaje się, że coś mi wisisz...
![](https://img.wattpad.com/cover/350852907-288-k805011.jpg)
CZYTASZ
Bardzo Ognisty Związek 18+ (Mairon|Sauron Eonwe)
FanfictionA co gdyby Mairon nie uciekł przed sądem Valarów? Miałby wsparcie i zrozumienie w Valinorze. Pełen ognia związek z Heroldem. Czy Śródziemie straciłoby antagonistę? Czy jednak dalej wyprowadzałby w pole tych, którzy mu ufają? Mairon został trochę upg...