Rozdział 7

87 6 1
                                    

-Potter!- krzyknął Snape- Byłbym zaszczycony, gdybyś próbował na moich zajęciach myśleć.

Wykonał szybki ruch różdżką i opróżnił zawartość kociołka.

-Minus pięć punktów dla Gryffindoru.

-Ale za co?- jęknął Ron.

-Za próbę wysadzenia mojej klasy. Ma pan coś jeszcze do dodania panie Weasley?

Ron schylił głowę i wrócił do warzenia.

Snape rozejrzał się po klasie. Praca z Arią odzwyczaiła go od czujnego pilnowania. Wiedział, że dziewczyna zna się na rzeczy i mógł się lekko odprężyć podczas zajęć. W klasie sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Wątpił, czy choćby pięciu studentów umiałoby przyrządzić Eliksir Słodkiego snu poprawnie. Pewny był za to że przynajmniej pół tuzina pozostawionych samopas wysadziłoby w powietrze całe skrzydło.

-Tak, panno Granger?- zapytał widząc podniesioną rękę dziewczyny.

-Skończyłam.

Snape podszedł do jej kociołka i obojętnie spojrzał na eliksir.

-Poprawnie. Proszę pozostawić fiolkę na moim biurku.

Uczniowie po kolei stawiali podpisane próbki na blacie. Severus był załamany ich zróżnicowaniem kolorystycznym. Gdy odjął łącznie dwadzieścia punktów Gryffindorowi poczuł się trochę lepiej.

-Przeczytałaś to o co cię poprosiłem?- zapytał odsuwając ławki.

-Tak.

-No, to zobaczę co umiesz. Mały pojedynek?- powiedział wyzywająco.

-Z panem?

-A co? Boisz się?

-Przecież ja przegram...- odpowiedziała rozżalona.

-To postaraj się chociaż przetrwać, Osprey.- ton jego głosu się ochłodził.

Aria przyjęła pozycję i uniosła różdżkę. Snape'a rozśmieszyła jej poza.

-Próbujesz mnie uwieść, czy zaatakować, Osprey?-powiedział oschle.

-Miałam nadzieję, że urokiem osobistym nadrobię braki w umiejętnościach, profesorze.

Jej twarz była niezwykle poważna. Patrzyła na Snape'a przenikliwymi oczami.

-Expelliarmus!- wysyczał.

-Protego!- machnęła różdżką i cofnęła się o krok.- Expelliarmus!

Severus bez problemu odbijał jej kolejne zaklęcia.

-Drętwota!-krzyknęła, ale smuga światła przemknęła nauczycielowi koło ramienia.

-Expelliarmus!

Tym razem różdżka wymknęła się z rak dziewczyny.

-I co teraz?- zapytał patrząc triumfalnie.

-Brawo, pokonał pan mnie.

-Drętwota!- krzyknęła ponownie wykonując płynny ruch dłonią.

Snape zachwiał się i upadł na podłogę. Kobieta szybko do niego podbiegła i podała mu rękę, ale mężczyzna ją odrzucił.

-Tego się nie spodziewałem.- powiedział skołowany.- Nawet nieźle. Spróbujmy jeszcze raz.

Tym razem Snape stał się bardziej uważny. Wiedział, że zaklęcie rozbrajające nie wystarczy i gdy różdżka kobiety znalazła się na ziemi szybko machnął różdżką:

-Colligo.

Kobieta upadła na ziemię obwiązana magicznymi linami.

-Nieźle, Osprey. Idzie ci lepiej niż się spodziewałem. Myślę, że na następnych zajęciach możemy zacząć coś nowego,a pojedynki będziemy ćwiczyli raz na jakiś czas, więc studiuj to co ci poleciłem.

Aria podniosła się na rękach rozcierając delikatnie prawe ramię.

-Myślałam, że wyjdę stąd w gorszym stanie.

-Gdybyś działała szybciej nie musiałabyś skończyć na podłodze. Mam dla ciebie ćwiczenie. Stań na środku. O, tutaj, dobrze.

Ruchem różdżki opuścił zasłonił wszystkie okna i zapalił samotną świecę.

-Gdy zapalę świecę ty masz jak najszybciej rzucić expelliarmus w stronę manekina. Zrozumiałaś, Osprey?

Kobieta kiwnęła głową i ustawiła się w gotowości. Zapadła ciemność. Snape czuł, że im dłużej potrwa ten stan tym bardziej Aria będzie zdezorientowana, więc czekał. Po jakimś czasie niewerbalnie zapalił świecę.

-Expelliarmus!

-Wolno, Osprey. Jeszcze raz.- rzucił chłodno.

Po wielu powtórzeniach szło jej wyraźnie lepiej. Ruch różdżką stawał się dla niej coraz bardziej automatyczny, jednak wciąż zbyt spóźniony.

-Osprey, postaraj się bardziej.- wysyczał i ponownie zapalił światło.

Kolejne rzucone expelliarmus zaskoczyło Snape'a nie szybkością, ale siłą z jaką odepchnęło manekina

-Widzisz, można.- powiedział patrząc na zmęczoną kobietę. Miała rozczochrane włosy i czerwone policzki, ale wciąż wyglądała zjawiskowo. Przynajmniej dla Snape'a.

-Zmęczona?- zapytał z cyniczny uśmieszkiem.

-Musi się pan bardziej postarać.- odpowiedziała pewnie.

-Skoro prosisz. Zgaszę światło i cię obrócę kilka razy. Potem wszystko po staremu.- powoli do niej podszedł i złapał za ramiona. Światło zgasło.- Postaraj się nie strzelić we mnie.- wyszeptał i poczuł jak kobieta delikatnie drży. Chciał zgarnąć jej kosmyki z twarzy, ale powstrzymał się. Obrócił ją i odszedł. Świeca się zapaliła.

Na początku Aria była trochę zdezorientowana i chwilę zajęło jej odnalezienie celu. Każdy kolejny raz był skuteczniejszy. Zaklęcie szybsze i mocniejsze. Po paru próbach kobieta od razu po wykonaniu zaklęcia przywoływała różdżkę przeciwnika drugą ręką. Prędkość z jaką się uczyła była dla Snape'a zadziwiająca. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że pomimo jej zdolności nadrobienie straconych lat będzie ją kosztowało wiele wysiłku.

-Expelliarmus!- zaklęcie trafiło w ścianę.

Kobieta odszukała Snape'a zawiesiła na nim na chwilę wzrok jednak po chwili odwróciła się i trafiła w manekina.

-Przestawił go pan.- odpowiedziała ze zdziwieniem.

-Może cię to zdziwi, ale przeciwnik nie będzie na ciebie czekał w wyznaczonym miejscu.

Aria odgarnęła włosy i uśmiechnęła się.

-Jeszcze trzy razy i kończymy, bo jesteś zmęczona.- odpowiedział niby obojętnie.

Ciemność. Światło. Zaklęcie. Snape czuł, że wykończył ją tymi zajęciami, ale widział też znaczący postęp w sposobie w jaki podchodziła do rzucania zaklęć. Nie uważał za korzystne informowanie o tym kobiety, ale od pewnego momentu przestał ją pospieszać.

-Starczy.- powiedział przemieniając manekina w małą figurkę, którą schował do kieszeni.- Osprey, wychodzimy.- ponaglił ją, ale ona nie zwróciwszy na to uwagi usiadła na jednej z ławek.

-Niech pan da mi chwilę.-powiedziała popijając wodę.

Severus przyglądał się jej stojąc oparty o futrynę drzwi. Gdyby tylko okoliczności ich spotkania były inne...

-Pospiesz się, chcę zabezpieczyć klasę.

-Już idę.

Dziedzictwo - Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz