Prolog

202 6 0
                                    

Dumbledore przypatrywał się z daleka opadającej trumnie. Zachodzące słońce oświetlało kilka ludzkich sylwetek zwróconych w stronę pomnika. Chwilę później zaczęły się one grupować wokół jednej kobiety, która ani drgnęła gdy każdy po kolei przytulał ją i zapewne składał kondolencje. W końcu została sama. Grabarze zebrali sznury i w milczeniu odeszli nawet nie patrząc w jej kierunku. Słońce stopniowo chowało się za horyzontem, ale czas jakby zastygł. Tylko co jakiś czas wiatr powiewał kasztanowymi włosami dziewczyny, które były niedbale wsadzone pod czarną chustę. W końcu ona też się poruszyła. Podeszła do grobu i oparła czoło o płytę. Wydusiła z siebie niewyraźny krzyk po którym zamilkła- jakby na zawsze. 

Dumbledore nie odrywał od niej wzroku. Po policzku spłynęła mu łza, ale szybko ją wytarł kierując się w stronę bramy. Teraz czuł na sobie spojrzenie kobiety, ale nie był w stanie się z nim zmierzyć. Szybkim krokiem odszedł i teleportował się od Hogwartu

-------

-Zanieś to do Arii Osprey.- powiedział podając Faweksowi list, który na jego biurku leżał już od kilku dni. Dokładnie od dnia w którym dotarła do niego wiadomość o śmierci dawnej przyjaciółki, a wraz z nią jej ostatnie wyznanie i prośba.

Dyrektor niecierpliwie krążył po gabinecie wciąż zaskoczony tym co zobaczył. Kilka razy zdarzyło mu się uczestniczyć w czyimś pogrzebie dwa razy, ale zawsze wiedział o fałszywości pierwszego. Tym razem stare rany zostały na nowo rozszarpane, a wyjaśnienia, nawet tenajbardziej sensowne, nie mogły ich ukoić.

Minęło kilka dni zanim profesor ponownie zjawił się w Crewood. Siedząc w przy kominku w małym drewnianym domku znów przyglądał się kobiecie, którą widział na cmentarzu. Wyglądała ona znacznie lepiej. Jej policzki były rumiane, poruszała się z wdziękiem, a oczy nie szkliły się w świetle ognia. Żałobę zdradzały tylko opuchnięte powieki skryte pod okularami.

-Co pana do mnie sprowadza, Dumbledore? -zapytała nalewając herbaty.

-Bardzo mi przykro z powodu...

-Nie musi pan.- przerwała oschle.- Sądzę, że jest pan tu tylko z życzliwości. Tak musi być, ale niech pan pamięta - ja nie potrzebuję litości.

-To nie litość.-starzec uśmiechnął się pod nosem. - To realny smutek i ogromna strata. Dla mnie również.

Aria najpierw spojrzała na niego z pewnym ciepłem, ale jej wzrok szybko się ochłodził.

-Nie musimy się w to zagłębiać. Czy mogę wiedzieć co pana sprowadza?

-Dostałem list.-dziewczyna skinęła głową.- Twoja mama nalegała w nim na zabranie cię do Hogwartu. W charakterze ucznia.

-Mama miewała czasem nietrafione pomysły. Pan wie, że skończyłam już dwadzieścia lat?

Dumbledore przytaknął.

-Bardzo bym pragnęła spełnić jej ostatnią wolę, ale mam wrażenie, że niestety zawiodę.

-Do końca życia chcesz sprzedawać eliksiry na czarnym rynku?- odparł Dumbledore z ojcowską troską.- Mogłabyś nadrobić część materiału i zdać egzaminy. Później zdobycie mistrzostwa byłoby tylko formalnością.

Dziewczyna na myśl o tej przyszłości uśmiechnęła się. Pierwszy raz od dawna.

-Dyrektorze.- zaczęła niepewnie.- Miałabym siedzieć z uczniami na zajęciach? Jak oni by na mnie patrzyli? Poza tym nie chcę zdawać się na pana łaskę.- słysząc jak to zabrzmiało rzuciła mu przepraszające spojrzenie.

-Pod zaklęciem kameleona chodziłabyś na niektóre zajęcia, a z części byłabyś sprawdzana raz w tygodniu.

-Widzę, że wszystko zostało już zaplanowane. Czyli oficjalnie nie byłabym uczniem?

Dumbledore zmieszał się trochę.

-Tak. Oficjalnie byłabyś praktykantką u profesora Snape'a, który wykłada eliksiry.

Arii zaświeciły się oczy. Na chwilę zapomniała o pogrzebie, o pieniądzach, o niepewnej przyszłości.

-Mogłabym u niego odbywać te praktyki naprawdę, a nie tylko na papierze?

-Co prawda nie dostałem od niego odpowiedzi, ale jestem przekonany o tym, że nie będzie to problem.

Dziedzictwo - Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz