Rozdział 11

110 3 1
                                    

Przerwa świąteczna zbliżała się wielkimi krokami. Uczniowie zagęszczali ruchy, a Snape został zawalony robotą. Klasówki, eliksiry, eseje wszystko to przyprawiło go nieustanne zmęczenie i zdenerwowanie. Zdawało mu się, że odpoczywa tylko, gdy Aria jest w pobliżu. Dziewczyna była nieoceniona w tym niespokojnym czasie. Nie wiedział jak jest w stanie nadrabiać stracone lata i jednocześnie pomagać mu w obowiązkach nauczycielskich, ale nie pytał. Dziękował jej  spojrzeniem, co prawda nie wdzięcznym, ale chociaż pozbawionym wyrzutów. 

Nawet on, któremu los większości ludzi był zupełnie obojętny zauważył w jej wyglądzie pewne zmiany. Miała ustawicznie podkrążone oczy, jej włosy z każdym tygodniem były coraz bardziej niedbale zaplecione, a bordowa szminka, którą przez pierwsze miesiące z uporem maniaka poprawiała w ciągu dnia , zazwyczaj znikała zaraz po drugim śniadaniu. Przypomniała mu się nawet pewna sytuacja z przed kilku dni:

Aria stała przy bulgocącym kociołku Leku na Smoczą Ospę:

-Czy naprawdę uważa pan, że jest to niezbędny środek? Czy planuję pan wzniecić epidemię? To już trzecia partia...

-Trzeba być przygotowanym.- odparł mieszając Eliksir Słodkiego Snu.

-Zaczynam mieć podejrzenia, że zainteresował się pan handlem.

Zmarszczyła brwi i nachyliła się nad cuchnącą substancją.

-Musi być inny sposób na wyczucie momentu dodania Krwi Dwórożca, niż ciągłe wąchanie tego świństwa.

Snape uśmiechnął się pod nosem.

-Nie wiem. Taki z ciebie mistrz, to wymyśl.

Spojrzała na niego z wyraźnym wyrzutem i przetarła twarz rękawem koszuli.

Szminka na jej ustach zjawiskowo rozmazała się aż po żuchwę nadając dziewczynie aury Jokera. Severus bez pośpiechu przelał swój eliksir do fiolek i z odpowiednim oznaczeniem zapakował do torby.

-Problemy? Powinnaś już skończyć.

Aria zgromiła go swoimi zmęczonymi oczami. Wyglądała komicznie, ale jednocześnie żałośnie.

-Już.- odparła ziewając.

Snapowi zrobiło się jej żal. Żal, że musi tyle robić, że nie ma swojego życia, przyjaciół i żal, że ma pół twarzy w rozmazanej szmince. Poczuł głęboką potrzebę poinformować ją o tym, ale oczywiście dopiero po odlaniu eliksiru. Nie mógł pozwolić na obniżenie jakości. Szczególnie, że rzeczywiście Lek na Smoczą Ospę miał zostać dnia następnego przehandlowany po najwyższej cenie.

-Czy zaczęłaś się interesować sztuką abstrakcyjną?- zapytał poważnym głosem.

-Słucham?

Ręką wykonał nieokreślony gest w okolicy jej twarzy.

Dziewczyna przywołała lusterko. Od razu spochmurniała i odezwała się jakby ze wstydem.

-Długo tak wyglądam? Nie mógł mi pan powiedzieć o tym wcześniej...

-Miałaś skończyć już z tym panem... - i już miała mu przerwać, żeby kolejny raz przeprosić, ale Snape ją ubiegł podając mokrą ściereczkę i kontynuując- Mogłabyś być cała umazana nawet na zielono, a naprawdę niewiele straciłabyś w moich oczach.

Jego wyznanie wydało mu się dużo bardziej osobiste niż miało być. Wypowiedziane słowa jakby  nie odnosiły się już tylko do umiejętności warzenia, ale obejmowały ją całą.

Dziewczyna uśmiechnęła się i z wyrazem dość nieokreślonego błysku w oku życzyła mu dobrej nocy. Od wielu lat nikt nie życzył Snapowi dobrej nocy.

Dziedzictwo - Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz