C H A P T E R F O U R T E E N

37 6 10
                                    

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Następnego dnia była dziwna atmosfera. Najpierw myślałam, że to Ayana zjebała dzień już wszystkim swoim humorem, ale nie. O dziwo nic nie zrobiła. Byłam sama w namiocie, a na zewnątrz było jeszcze ciemno. Właściwie powoli wschodziło słońce, ale było jakoś cicho.
Za cicho.

Wstałam i rozprostowałam ciało. Kilka razy strzeliły mi kości u rąk i u nóg, ale nie umiem inaczej. Uwielbiam strzelanie kości.
Cokolwiek to znaczy.

- Mamo ?.- zawołałam.- Jesteś tu ?

- Twojej mamy tu nie ma.- odpowiedziała babcia.

- Hę ? Czemu ? Gdzie ona jest ?

- Razem z klanem Metkayina wszyscy popłynęli na zwiady.

- Czemu ja nic nie wiem ?

- Nie jesteś jedną z nich, więc po co mieliby mówić ?

- Słucham ?

- No wiesz, chodziło mi raczej o to, że nie jesteś jedną z żołnierzy. A rodzina Sully jak i twoi rodzice i bracia są żołnierzami.

- Mogli chodziaż powiedzieć, że mają zamiar wypłynąć na wody o świcie.

- Zostawili wiadomość na tej dziwnej cegle

- Babciu to tablet, dzięki któremu ułatwiamy sobie sprawę i komunikację.

- Wszystko jedno. Tam jest wiadomość.- i poszła, gdzieś pewnie daleko.

Przewróciłam oczami i włączyłam laptopa, a następnie włączyłam wiadomość głosową.

- Hej słońce! Ja i twoja rodzina płyniemy zaraz na mały rekonesans. Wrócimy zanim się obejrzysz. Kochamy, rodzice.

Cóż, godzinę temu to wysłali. Korzystając z okazji, że jeszcze nikt się na mnie nie wydarł i nie wkurzył, że oddycham to poszłam do lasu. Był tam mały kawałek lasu, przy którym nie było drzew. Idealnie na to, aby w końcu ogarnąć swoje dziwne moce.

Ustawiłam się jakoś "bezpieczniej" i wytworzyłam lekki wiatr, który pognał w stronę kilku krzaków. Spróbowałam mocniej, a one wyleciały w powietrze wraz z korzeniami. Ups.

- Ała!.- usłyszałaś krzyk Ayany.

- Przepraszam, babciu.- szepnęłam. Gdyby się dowiedziała, że to ja, pewnie goniłaby mnie tak długo jak kilka dni temu mojego tatę.

Spróbowałam z ziemią. Nadepnęłam na jakiś kawałek, a on się podniósł. Dotknęłam  lekko palcem, a on poleciał na drzewa. Stałam w szoku, czując jakąś satysfakcję.

Bałam się tylko ognia. Jeżeli podpaliłabym las, nie tylko dla mnie by to się źle skończyło. Chodź w sumie Ayana uciekająca przed ogniem...to było ciekawe. Na pewno bym to nagrała.
Poprawka.
Zrobiłby to mój ojciec.

- Wnusia ?!

- Tak?!

- Gdzie jesteś ?!

- Tutaj!

- Czyli gdzie ?!

Powstrzymywałam się, aby nie powiedzieć czegoś niemiłego.

- No tutaj!.- zaczęłam machać rękoma.

- Oo! Faktycznie, tutaj jesteś.- podeszła do mnie.- O cholera, a tutaj co się stało ?

- W sensie co ?

- Tutaj jest większy rozpierdol niż w laboratorium, kiedy oddałam tam twojego ojca.

- Babciu...- jęknęłam.

- No co ? Właśnie, przypomniałam sobie, po co tutaj przyszłam.- podniosłam jedną brew do góry.- Już są.

Uśmiechnęłam się delikatnie I poszłam razem z babcią na mostek. Faktycznie, moje rodzeństwo było na ikranach, a reszta pływała na ilu lub ślizgaczu.

- Ewna!.- krzyknęła moja mama.- Co ci się stało w rękę ?

Automatycznie spoważniałam, a przez ciało przeszedł mi dreszcz. Nie mogła przecież zauważyć moich tatuaży, ciągle miałam na sobie narzutkę cioci Kiri.
Spojrzałam na dół, och, mój palec, ten, którym dotknęłam kamienia.

- Oh to ? Chyba się o coś walnęłam.

- Ty to masz szczęście po ojcu, Ewna.- wtrąciła babcia.- Brandon też wiele razy uderzał się o byle co. Myślałam, że jest ślepy, ale nie. Ja już takiego urodziłam.

- Dzięki mamo.- mruknął mój ojciec.

- No ale wiesz, Bradley był taki sam.- znowu zaczęła.- A tak właściwie gdzie on jest ?

- Podróżuje po całym świecie.- odparł A'tok.

- Na stare lata mu się zachciało podróżować.

- Widać, że to twój syn...- mruknęłam cicho.

- Ewna...
- Cieszę się, że podróżuje po świecie, ale mógłby chodź raz przylecieć i spędzić czas z rodziną.

- I kto to mówi ? Ostatnio jak cię widzieliśmy Ewna miała sześć lat. Dziwne, że cię poznała.

Cóż, babci Ayany nie da się zapomnieć. I tego, co odwalała na moich urodzinach również. Aż szkoda, że to sobie przypomniałam.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!Dbajcie o siebie i uważajcie na siebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Dbajcie o siebie i uważajcie na siebie. Pijcie dużo wody!
Wykorzystajcie ostatnie dni wakacji!
Kocham was bardzo mocno!
Miłego dnia/nocy!❤

Conversations With The Devil | Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz