C H A P T E R O N E

105 8 9
                                    

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Znowu uciekałam przed stadem thanatorów. Mam siedemnaście lat i nadal wpadam w kłopoty. "Znowu", czyli jakiś trzydziesty raz atakuje mnie stado drapieżników. Jak to się stało ?
Otóż chciałam pójść na spacer uspokoić się przez kłótnie z rodzicami i znowu natrafiłam na terytorium thanatorów.

Biegłam ile sił w nogach. Czułam, że zaraz się osunę na ziemię i umrę. I chyba za bardzo wykrakałam ponieważ wystarczyła chwila, a rozszarpałyby mnie na strzępy.

Upadłam na ziemię przez ostry ból w klatce piersiowej. Za długo biegłam, a nie umiem się bronić. Teraz żałowałam, że opuszczałam lekcje mojej mamy.
Thanatory zaczęły do mnie powoli podchodzić, a ja oparłam się o starą korę.
Zawsze jakoś uchodziłam z życiem, ale dzisiaj to chyba będzie mój koniec.
Już thanator miał mnie zaatakować, ale nagle w powietrzu pojawili się moi bracia. No tak, znowu będą mieli okazję się popisać. Niektóre thanatory uciekły, ale te wielkie samce zostały. Mój najstarszy brat A'tok strzelił z łuku w dwóch samców a najmłodszy syn wodza Neteyama Kani zabił dwóch pozostałych. A teraz w moją stronę szedł Neyrate - najstarszy syn wodza i następca tronu.

- Znowu się naraziłaś na niebezpieczeństwo. Jesteś już dorosła, powinnaś być bardziej odpowiedzialna.

- To nie moja wina...

- Przestań.- warknął w moją stronę.- Nawet obronić się nie umiesz.

- A co cię to obchodzi. Wszyscy dobrze wiemy, że wam by to było na rękę gdybym umarła.

Zamilkł na chwilę.

- Chyba jest inaczej, skoro cię uratowaliśmy.

- Skąd wiedzieliście, że wpadnę w kłopoty ? Śledzicie mnie ?

- Zapomniałaś, księżniczko, że musimy cię chronić przez twoją nieudolność ?

- Jeszcze raz mnie nazwiesz księżniczką, a sama zaprowadzę cię na terytorium thanatorów.- warknęłam.

- Nie masz tyle siły co ja.- uśmiechnął się wrednie.- A teraz chodź.- wziął moją rękę i zaprowadził w stronę swojego ikrana.

- Nigdzie z tobą nie lecę.- wyrwałam mu się.- Sama trafię do domu.

- Na pewno. A ja jestem wróżką.- powiedział sucho i wsadził mnie na zwierzę.- Trzymaj się mnie.

- Jest to ostatnia rzecz, jaką bym w życiu zrobiła, Neyrate.

- Czyżby ?.- również wsiadł na ikrana, a zwierzę wleciało niespodziewanie w powietrze. Odruchowo z krzykiem złapałam za talię chłopaka.- I jak ?

- Zamknij się.

Na szczęście lub nie - dom był niedaleko. Nadal mieszkaliśmy w górach Alleluja, ale niektórzy zamieszkują również lasy, niedaleko naszego obozu.
Wlecieliśmy do jaskini. Już widziałam swoją matkę, która wyglądała jak wkurzony jaguar, który chce zaatakować. Musiałam się przygotować na rozmowę o tym jaka jestem nieodpowiedzialna a mam już siedemnaście lat. Jak wytłumaczyć jej, że po prostu mam pecha.

Neyrate pomógł mi zejść z ikrana, chodź tego nie chciałam. Powoli kierowałam się w stronę matki, która jeszcze nie ubrała się w swój strój na'vi i nadal była jeszcze w wojskowych ubraniach.

- Matko...

- Ile ci razy mówiłam, że masz się nie pakować w problemy ? Który to już raz kiedy Neyrate ratuje cię przed stadem thanatorów ? Trzeci ?

- Piąty, ale kto by liczył.- odpowiedziałam bez zastanowienia.

Cholera.

- No właśnie.- spojrzała na mnie surowym wzrokiem.- A'tok.- zwróciła się do mojego brata.- Pilnuj siostry.

- Tak jest, matko.

Przewróciłam oczami.

- To nie moja wina, że ciągle wpadam w kłopoty.

- Oczywiście.- odparła sarkastycznie matka.- Dlaczego nie chodzisz do mnie na lekcje aby uczyć się strzelania ?

- Bo tego nie chce. Nie mam talentu do tego.- powiedziałam ciszej.

Czułam się niezręcznie, kiedy każdy na nas patrzył. Cała moja rodzina i jeszcze rodzina wodza.
Co za wstyd.

- A ty ? Nic nie powiesz ?.- zwróciła się do mojego ojca.- Brandon.

- Ty mówisz. Nie będę ci przerywał.- odpowiedział spokojnie.

- Już wiem po kim odziedziczyłaś geny.- Znowu zwróciła się do mnie.- Nic nie umiesz, nawet samoobrony.

- W takim razie przepraszam, że cię zawiodłam.- spojrzałam na nią surowo i odeszłam. Zawołałam swojego ikrana, który pojawił się niemal natychmiast i poleciałam do Eywy. Tam powinna być ciocia Kiri, która na sto procent mnie zrozumie.
No i w sumie to pora na lekcje.

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!Miłego dnia/nocy!❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Conversations With The Devil | Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz