ROZDZIAŁ II: P O D R Ó Ż

9 5 1
                                    

HANNAH:

  Po otrzymaniu kucy wyruszyliśmy leśną drogą w podróż. Kuce były piękne, każdy inaczej umaszczony, z inną grzywą. Jedne miały warkocze inne wyglądały jak małe, grube zebry, przycięte w różne kształty grzywy dodawały im uroku. Las o tej porze roku również był piękny. Zielone liście i pnącza. Kwiaty w kolorach zaczynających się od bieli i kończąc na czerwieni z pomarańczą. Storczyki wyjątkowo oddawały swój urok i kolory. Mam wrażenie że więcej kolorów mają w lesie niżeli w doniczkach Elfich florek.
  Florki zajmują się hodowaniem roślin i ich upiększaniem, mieszanie nasion i tworzenie bardziej wytrzymałych osobników również leży w ich obowiązku. Zajmują się również innymi niesamowitymi rzeczami, niektóre robią tylko bukiety a inne sądzą lasy i pola kwiatów, tworząc niesamowite widoki.
  Kolibry i inne niesamowite kolorowe istoty towarzyszyły nam przez całą drogę. Nigdy nie jechałam tak długo na kucu. Niezapomniane doświadczenie. Jednak w głowie wciąż miałam pytania dotyczące medalika, który wręczył mi ojciec poprzedniego wieczoru.

  Kilka długich chwil później znów robiło się ciemno. Zatrzymaliśmy się, otrzymaliśmy łuki i polowaliśmy na różne ptaszyny by coś zjeść. Część udała się nad rzekę po ryby. Rozpaliliśmy ogień i zaczęliśmy ucztę. Modlitwa i ryby oczywiście nas nie ominęły. Rozłożyliśmy namioty a ognisko się wypaliło. O świcie miała odbyć się modlitwa i wznowienie podróży. Do snu towarzyszyła nam melodia wygrywana przez świerszcze i podobne do nich owady.


ELLIE:

  Z samego rana poszliśmy po liście krzewów herbaty i pomarańcze. Każdy zarzucił na kuce i ruszyliśmy w dalszą drogę. Jechaliśmy na oklep, gdyż nasz ród szanował zwierzęta i naturę. Siodła u nas nie były dopuszczalne. Tej nocy nie mieliśmy zasnąć, czekała nas długa, nieprzerwana jazda. Niesamowite. Wydarzenie, niemal jak z opowieści. Jazda była dla mnie czymś przyjemnym i nostalgicznym.
  Zostaliśmy podzieleni na dwa oddziały. Ja pojechałam z moim oddziałem ścieżką przy rzece, reszta pojechała lasem na polanę. My mieliśmy zdobyć zapas wody a oni owoce i mięso na następne dni.

  Powoli zapadał zmrok. Zgłodniałam, więc po drodze zerwałam kilka jabłek z rosnących na ścieżce - którą jechaliśmy - jabłoni. Nie były jeszcze dojrzałe, lecz nadawały się do zjedzenia i były nawet słodkie. Ogryzek dałam kucowi. Był piękny. Kasztanowe umaszczenie i jasna grzywa. Jadąc robiłam mu warkocze gdy trasa była równa i nie musiałam się go trzymać. Gdy zrobiło się całkiem ciemno musiałam zaprzestać bo nic nie widziałam. Dopadło mnie lekkie zmęczenie, lecz starałam się nie zasnąć i być czujna. Nagle ktoś wyrwał mnie z zamyślenia.

  - Witaj! - Gdzieś słyszałam ten głos.
  - Kim jesteś? - Zapytałam szeptem, by nie wystraszyć nocnej zwierzyny.
  - Hannah Arnend. Tak mnie nazwał ojciec, a ty? - Odpowiedziała również szeptem.
  - Ellie. Ellie z rodziny Nantral. - Odparłam.
  - Ach, widziałam cię przy namiotach. Wiesz może gdzie jedziemy? Mi wydaje się to trochę dziwne, że nam nie powiedzieli. - Nasze kuce wyrównały tępo.
  - Myślę, że nie chcą sprawdzić naszą wytrwałość i jedziemy na około. Dlatego trwa to tak długo. - Odpowiedziałam po czym zapadła głucha cisza, którą regularnie przerywał dźwięk uderzania kopyt kuców o podłoże.

  Jazda strasznie mi się dłużyła. Następny postój miał odbyć się po wschodzie słońca. Modlitwa i posiłek, oraz ostatnia doba podróży. Oparłam głowę o szyje kuca i próbowałam na chwile zasnąć, lecz bałam się, że spadnę, a moja podświadomość zabraniała mi odpocząć.

W TYMCZASOWEJ OSADZIE:

  Wszystkie rodziny miały zebrać się o południu dookoła kręgu modlitewnego i zasiąść do wspólnej modlitwy za młodzież i dorosłych wysłanych na ćwiczenia dotyczące wstąpienia do wojska na rzecz rodu Flores Pacis i króla. Wszystkie Elfie kobiety odziały się w białe suknie z koronkami kontrastujące z ich jasno-zieloną skórą oraz gorsetem w odcieniu ciemnej zieleni. Mężczyźni odziali się w spódnice z pnączy i liści ukazując ich nagi tors. Rozbrzmiał dźwięk bębnów i wszyscy łapiąc się za ręce padli na kolana wystawiając twarz ku słońcu. Zaczęła się modlitwa. Do Bogini nieskończonego błękitu - między innymi nieba i oceanów - Kamanny, oraz do Bogini walki Astmentydy. Był to piękny zwyczaj. Po modlitwach odbyła się uczta a następnie składanie ofiar w postaci mleka i jaj łabędzich za młodych żołnierzy i wojsko.

draco oculosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz