Nop leżał w łóżku przytulając się do klaty Tankhun'a który głaskał go po włosach
- szczerze zazdroszczę im...- Tankhun powiedział, a Nop spojrzał na niego
- Tankhun...ja obiecałem - powiedział patrząc mu w oczy
- tak wiem... obiecałeś być przy Vegas i Macau ... rozumiem to... będę czekać ile trzeba- powiedział całując go w czoło.
- jesteś zbyt dobry wiesz?- wtulił się w niego bardziej- powinieneś znaleźć sobie kogoś lepszego
- nie gadaj głupot! Gdyby nie ty nadal siedziałbym w pokoju...wytrzymam.
Żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że nie zamknęli za sobą drzwi, Macau słyszał całą ich rozmowę. Było mu szczerze źle, że to przez fakt, że Nop go chroni nie może być przy Tankhunie.
Wszedł do pokoju Porchay i położył się obok niego
- a tobie co?- spojrzał na niego
- chyba wyjadę na tą wymianę do Stanów...- powiedział spokojnie, a Porchay Spojrzał na niego
- no ej a kto ze mną schowa ciało Kim'a jak go w końcu dorwę?- zaśmiał się i przytulił przyjaciela - nie no żartuje... jeśli czujesz taką potrzebę to leć, życie nie trwa wiecznie Macau. - delikatnie się uśmiechnął
- dziękuję, że cię mam- powiedział i następnego ranka spojrzał na Vegas i Nop'a - chcę lecieć do Stanów, nasza uczelnia organizuję wymiany... udało mi się dostać na wymianę.
- mówisz poważnie?- Vegas zdziwiony spojrzał na brata - dasz radę? Przemyśl to...
- dam radę, przecież wychowało mnie dwóch najlepszych mężczyzn na świecie.
- nie pamiętam bym cię wychował- Porsche odezwał się biorąc łyk kawy.
No i Macau kilka tygodni później wyleciał na wymianę, zaś Nop spojrzał na Vegas
- nie patrz tak na mnie. Jedź do niego - no i Nop nie wiele myśląc wlazł na motor i pojechał pod posiadłość głównej rodziny, wszedł od razu do ogrodu i zobaczył Tankhun'a przy fontannie, objął go od tyłu- już jestem...
- na noc?- zapytał odwracając się i złapał go za policzki
- na zawsze.- powiedział, a Tankhun otworzył szeroko oczy i mocno go przytulił