Rozdział 1

1.4K 27 3
                                    

🌼Perspektywa Hani🌼

Od zawsze mieszkałam razem z moją starszą o rok siostrą, mamą oraz babcią. Nasze wspólne chwile były dla mnie bezcenne, ponieważ tylko one były moją rodziną i wsparciem.

Mój ojciec, Paul, był obecny tylko przez pierwsze trzy lata mojego życia. Choć nigdy go nie poznałam, odziedziczyłam po nim długie, blond włosy. Ojciec mojej siostry, z opowieści mamy, wydawał się być nieobecny emocjonalnie, co sprawiało, że chciałam poznać więcej szczegółów, jednak mama zawsze odpowiadała kryptycznie, mówiąc coś o "błędach młodości" i zmieniała temat.

Nasze życie było raczej spokojne i nieciekawe, aż do pewnego dnia, kiedy wybraliśmy się na rutynowe zakupy.

W drodze powrotnej nagle nas zaskoczył wypadek. Pamiętam to jak przez mgłę: huk uderzenia, krzyki, wycie syren, migające niebiesko-czerwone światła.

Gdy odzyskałam świadomość, znalazłam się w szpitalu. Sala była jasna, z białymi ścianami. Po prawej stronie stał sprzęt medyczny, monitory, stojaki na kroplówki i przycisk do wezwania pomocy. Nie mogłam od razu zobaczyć mamy i babci, ale moja siostra leżała obok mnie, co dawało mi pewną pociechę. Czułam się jednak przerażona i samotna, nie wiedząc, gdzie są pozostałe kobiety z mojego życia.


Mój wzrok od razu padł na moją siostrę leżącą na osobnym łóżku. Brakowało tylko mamy i babci. Nie wiedziałam gdzie one są. W oczach pojawiły mi się łzy. Tak bardzo chciałam czuć ich obecność.

Nie minęło pięć minut, gdy do sali weszła kobieta z opieki społecznej. Jej spokojne spojrzenie i delikatny uśmiech dawały świadectwo o empatii, którą wnieść mogła do trudnych sytuacji. Wysoka, średniego wzrostu, miała kręcone czarne włosy splecione w luźny kucyk, który delikatnie opadał na ramiona. Okulary na nosie dodawały jej powagi, a granatowa marynarka w połączeniu z dopasowaną spódnicą w kratkę nadawały jej profesjonalnego wyglądu.




"Tutaj leżą," powiedziała spokojnie, przesuwając wzrokiem po pomieszczeniu.

"Dziękuję," odpowiedział mężczyzna, siedząc na krześle obok łóżka. Po jej wyjściu, atmosfera w pokoju stęchła, a ja czułam się nieswojo. Czego ten mężczyzna ode mnie chciał? A co jeśli to on jest tym, który spowodował wypadek?

Mężczyzna, Will Monet, był blondynem o jasnych oczach i wyrazistych rysach twarzy. Ubrany w białą koszulkę i czarne jeansy, emanował pewnością siebie i spokojem. Jego wygląd sugerował około dwudziestu lat, a wysportowana sylwetka przyciągała uwagę.

"Cześć," przywitał się łagodnie.

"Dzień dobry," odpowiedziałam, stłumionym głosem, czując lekkie drżenie w gardle.

"Jestem Will Monet," przedstawił się.

"Hania," powiedziałam, rozważając jego słowa. "A kim Pan jest?"

"Jestem jednym z pięciu Twoich braci," oznajmił.

Przecież nie miałam żadnych braci poza Hanią, która była dla mnie jak bliźniaczka. Nasza więź była tak silna, że nie wyobrażałam sobie rozłąki.

"Ale ja nie mam żadnych braci," jąkałam się zdezorientowana.

"Wiem, że jesteś w szoku, ale to prawda. Jesteśmy rodzeństwem," uspokoił mnie.

"A co z Hanią?" zapytałam.

"Ona też będzie naszym rodzeństwem, ale najpierw musimy wypełnić pewne dokumenty."

Rodzina Monet: Dwie zaginione siostry MonetówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz