Nasycenie sentymentu

8 2 0
                                    




Przez całą drogę milczał. Bez wątpienia miejsce do którego się zbliżaliśmy, miało swój ukryty sens. Pomimo pytania nie zostałam poinformowana w jakim kierunku zmierzamy, kiedy wrócimy i co będziemy robić.
Delikatnie trzymał moją dłoń, prowadząc od kilku minut w nieznane mi położenie. Kierowaliśmy się od tylnej ściany zamku w głębi długich traw i zarośli. Chaty mieszkalne coraz bardziej się oddalały, podobnie jak nasz dom. Gdzie Ty mnie ciągniesz?
Zaczęło robić się pusto, domy zniknęły, a pałac oddalony od nas o dosyć duży dystans, schował najwyższe wieże w chmurach. Ciepły wiatr przetarł dwie buzię, rozrzucając włosami na boki, kiedy zatrzymałam się za własnym mężem.

-To tutaj.-wyszeptał mocniej chwytając moje palce. Przed moimi oczami ukazał się zapierający dech w piersiach widok. Mała, stara i poniszczona chata stała wśród wypielęgnowanej świeżej trawy i paru bogatych w gałęzie i liście, drzew. Miałam wrażenie, że jasne, błękitne, rozciągające się w nieskończoność niebo pragnie otulić mnie ciepłym, pogodnym uściskiem. Ogarnął mnie spokój, wręcz nużący oczy zachwycone ujrzanym widokiem. Czy to właśnie tutaj, w długich słonecznych dniach następują krótkie ciepłe noce? Te duże drzewa bogato ubrane w jasnozielone ubrania witały wszędzie gęsto rosnącą trawę, usianą gdzieniegdzie kolorowymi światełkami kwiatów - dzwonków, koniczyn i maków. Do uszu dotarł dźwięk płynącej wody. Rzeczywiście. Kiedy się przyjrzałam, zauważyłam w oddali ogrodu prosto płynący strumyk. Krystalicznie czysta woda, odbijała wszechobecne światło. Gdzie ja jestem?
Kiedy zrobiliśmy krok, dojrzałam kłaniającego się nisko strażnika.
-Co on tu robi?-
-To miejsce jest jedyne w swoim rodzaju. Ktoś musi go strzec.-
Miał rację, jednak pierwszy raz spotykam się z żołnierzem chroniącym taki obszar. Zazwyczaj królewska gwardia nie jest kierowana do takiej pracy.
Ukochany zabrał mnie w głąb ogrodu, zerwał kwiat lilii i wręczając, pocałował w miękki policzek.
''Tak czysty, jak Ty.'' wypowiadając w mojej głowie komplement, pokazał palcem obszar w którym porastał. Skupisko białych roślin zajmowało miejsce pod największym drzewem, znajdującym się obok strumienia. To właśnie pod nim mogliśmy usiąść, rozkoszując widokiem i spokojem.
-To miejsce... Nie wiem co mam powiedzieć. Nigdy nie czułam czegoś takiego. To niesamowite.-wyznałam z pełnym zauroczeniem. Daniel spojrzał przed siebie, złapał dłonią za moje zgięte kolano i odetchnął. Czy on właśnie... poczuł ulgę?
-Jest po prostu wyjątkowe. Nigdzie... Nigdzie nie jest tak jak tutaj. Tak, jakby czas się zatrzymał.-jego słowa, tak czyste w swojej wypowiedzi dawały mi wrażenie niejakiej melancholijnej sentymentalności. Nie znał tego miejsca od wczoraj, zdecydowanie był z nim zżyty.
-Kto tu mieszkał?-zapytałam, łapiąc w palce dużą dłoń. Miękka, jedwabna skóra jego rąk, zawsze mi się podobała.
-Nie wiem.-szepnął.
-A skąd znasz to miejsce?-
-Kiedyś dostrzegłem ukrytą tu magię i tak pozostało.-ponowie przygasł nie powracając do mnie spojrzeniem. Coś ukrywał? Nie... Może po prostu chodzi o głębszy sens?
Rozejrzałam się dookoła, badając wszystko, co mnie otaczało. Dopiero teraz docierało do mnie, jak wiele moich zmysłów się wyostrzyło. Każdy dźwięk, każda rzecz, a nawet najmniejszy owad były w zasięgu mojego umysłu. Zaciekawiona oparłam się na dłoniach usadowionych w liściach trawy. Uwagę przykuł gwardzista. Najmniejsze szwy, czy detale jego zbroi nie chowały się przed moim okiem. To tak, jakby mieć mega wielki zoom w źrenicy, całkiem przydatne.
-Chcesz, aby odszedł?-zapytał, w końcu na mnie spoglądając.
-Nie, wszystko w porządku. To po prostu... Ciekawe.-stwierdziłam mając pewność, że Dan na pewno wie o czym mówię. Dostrzegłam w jego oczach błysk, wiedział.
-To jedna z zalet. Usłyszysz nawet najszybsze bicie serca w najbardziej głośnym tłumie. Stąd tak wielu jest świetnymi lekarzami. Ich profesja równa się boskiej mocy. Nigdy nie trzęsące się dłonie, wyostrzony wzrok, stabilność psychiczna.-
-A... Umiemy latać?-rozbawiony mąż wypuścił na to pytanie powietrze z nosa, pokiwał głową i ułożył wygodnie na plecach.
-Tak. Możemy też szybko się poruszać, mieć nadludzkie moce i takie tam.-zaśmiał się, chcąc pociągnąć mnie za włosy. Nie dając mu tej satysfakcji, usiadłam jednym ruchem na twardych biodrach.
-O, widzisz? Przewidujesz każdy ruch, nawet tak prosty. Nie można Cię zaatakować.-
-A może ja bym chciała abyś mnie zaatakował?-mruknęłam, pochylając się do jego ust. Zatrzymałam się jednak, przypominając położenie pilnującego to miejsce.
-Kotku...-zniesmaczona wyobrażeniem w którym ktoś dostrzega, jak erotycznie całuję ukochanego, drygnęłam. Ciemnowłosy uśmiechnął się i wbijając we mnie swoje urokliwie władcze spojrzenie, przekazał w myślach rozkaz do stojącego niedaleko. Tak naprawdę nie wiedziałam co mówi, ale miałam pewność, że jego słowa są dobrane do sytuacji. Strażnik poruszył się, uklęknął na jedno kolano i ruszając w odwrotną stronę, zniknął za małym domkiem.
-Tak lepiej.-
Słodkie usta posmakowały męskiej skóry. Niech on mnie tak całuje, chce być tylko jedyną, której ciało dotyka. Mówiłam to już? Powtarzam się? Nie ważne, mogę powiedzieć to tysiąc razy - moje zdanie jest niezmienne. Trzymał dłońmi moją talię, oddając każdy najmniejszy ruch. Nie ukrywaliśmy swojego zauroczenia powstałą sytuacją.
Zawsze, kiedy był w takich chwilach rozluźniony, spowalniał swoje czynności.
-Jak to jest żyć sześćset dziewięćdziesiąt sześć lat?-rzuciłam opierając łokieć na płaskiej piersi krótkowłosego.
-Nudno.-
-Nudno? Nic ciekawego się nie działo przez ten czas?-zdawało mi się, że taki długi okres nie jest przynajmniej ''nudny''.
-Człowiek się wypala nawet w młodym wieku, ja żyję setki... Przeżyłem tak wiele epok, tak wiele chwil i miejsc zdobyłem. Zrobiłem wszystko, czego było mi potrzeba, zasmakowałem tego, czego pragnąłem i rozmawiałem z tym, z kim miałem ochotę.-
-A jak to jest... Pamiętać momenty, które dzisiaj opowiadają na lekcjach historii?-
-Ciekawie... Wiedzieć wszystko, czego nie ma w książkach. Duża cenzura, zmiany, to wszystko jest trochę inne, niż to, czego słuchałaś w szkolnej ławce.-
-Dlatego wszystko wiedziałeś i nigdy nie dostałeś jedynki...-burknęłam zazdrosna. Wydaje się to o wiele bardziej przyjemne, niż wkuwanie z książki.
-Bo od setek lat powtarzam rok w rok ten sam temat, mimo iż pamiętam go z prawdziwego życia.-
-Skoro tak wiele osiągnąłeś i poznałeś... Naprawdę nigdy nikogo nie miałeś?-
-A gdybym odpowiedział przecząco?-czule gładził mój policzek, nie spuszczając swojego zaciekawionego spojrzenia z mojej twarzy.
-To ciężko byłoby mi uwierzyć.-
-Dlaczego?-
-Żyjesz prawie siedemset lat, a nigdy żadna kobieta nie skradła Twojego pierwszego pocałunku? Żadnego ciała nie pożądałeś, nie chciałeś dotknąć?-
-Mój pierwszy pocałunek ukradła nad wyraz piękna i mądra dama. Dzisiaj jej palec ozdabia złota obrączka.-
-Daniel...-szepnęłam.
-Po co miałbym kłamać? Nigdy nikogo nie miałem, dlaczego tak ciężko Ci w to uwierzyć?-
-Na pewno było wiele kobiet, które pragnęły Twojego słowa na szyi. Poza tym... Tak sprawnie wszystko robisz.. Całujesz, dotykasz, sprawiasz, że całe moje ciało krzyczy. Jak?-
-Mógłbym zapytać o to samo. Kiedy jesteś z osobą, która jest Ci pisana, którą kochasz, to każda czynność będzie udana. Od kiedy podchodzisz tak teoretycznie do spraw sercowych?-
-Nie wiem... Tak po prostu, zastanawiam się, nad tym, jaka jest miłość między nami.-
-''Nami''?-sądząc po jego minie, miał nadzieję, że nie zadam tego pytania.
-Człowiekiem, a wampirem.-
-A jaka miałaby być?-dobitniej wbił we mnie wzrok.
-Chodzi mi o to... Na pewno nie jesteśmy pierwszymi w takim położeniu. A jeśli człowiek choruje, to co się wtedy dzieje?-
-Nicole, to jes...-
-Nie wiem czy wampir wie jak się w takim przypadku zachować.- wtrąciłam.
-Ponieważ?-brzmiał, jakby wycedził te słowa przez zęby.
-Nigdy nie chorowałeś, nie wiesz jak to jest...-mruknęłam. Brwi wysokiego szybko się do siebie przytuliły, a on sam usiadł, prostując i mnie do siadu.
-Nigdy tego nie powtórz.-niebieskie oczy, całkowicie odmienione, pokolorowały się ognistą czerwienią, dając wyraz złej. Czułam jak karci mnie spojrzeniem. Czy powiedziałam coś złego, co mogło go wyprowadzić z równowagi? W zasadzie... Nie pomyślałam; nie wiem czy wampiry chorują...
-Przepraszam, źle to zabrzmiało.-z własnej głupoty opuściłam głowę w dół. To żeś palnęła...
Męska dłoń złapała mnie za brodę i unosząc, skradła uskrzydlającą mnie czułość. Co to oznacza?
Rozmarzona, szybko zamknęłam myśli, obejmując chłopaka wokół szyi. Może to wina jego wyglądu, że nie potrafię uwierzyć w brak potencjalnych partnerek? Może dzisiejsza normalizacja seksu między obcymi osobami skłania mnie do takiego toku myślenia? Sama nie wiem, nie mam podstaw, aby mu nie wierzyć, nigdy mnie przecież nie okłamał.
Szybko zniknął na mojej szyi, zgrabnie dominując. Ułożona w piórkach trawy, rozchyliłam powieki na świat. Niebo schylając się ku nocy, rozmalowało na horyzoncie małe punkciki, nazywane gwiazdkami. Pogoda była przyjemna, rześka, ale uspokajająca. Leżąc w tym miejscu miałam ochotę zostać najdłużej jak mogę, bo dawało mi wrażenie otuchy.
Wtulona w silne, męskie ciało, odskoczyłam na buszujący po moim pierwszym ugryzieniu język chłopaka. Pewnie złapał jedną dłonią za moje nadgarstki, kładąc je nad moją głową, drugą chwytając w pasie. Rozluźniona w pożądanym uścisku, wsłuchałam się w jego oddech, przerwany krótkim ''Przepraszam'' i nagłym wbiciem kłów w cienką skórę. Nie byłam w stanie przewidzieć ruchu na który krzyknęłam. Zabolało tak mocno, abym się szarpnęła.
Rażący ból, był dla mnie identyczny jak za ludzkiego życia i chociaż wydawał się naturalny, dziwiłam się na samo jego towarzyszenie. Rana coraz bardziej piekła, a mi najbardziej towarzyszył dźwięk połykanej krwi.
Nabrałam płytkiego oddechu, zaciskając powieki w potrzebie ulżenia. Chociaż moje zachowanie mało mi pomagało, jego dotyk już bardziej. Uspokajająco dłonią błąkał się po moim boku, w tym samym momencie połykając powoli, ale sprawnie czerwoną ciecz. Gwiazdy o tej porze wydawały się tak piękne, cudownie kusząc, aby oko nie spuszczało z nich wzroku. Wszechświat i my, to niesamowite - małe ziarenka piasku, na nieskończonej planszy gry. Wygrasz, czy przegrasz? A może stworzysz swoje własne zakończenie?
Ciężko było mi oddychać, a cierpienie rozlewało się, drętwiejąc ciało. Może to złudne przeczucie, przez narastające zdziwienie... Miałam wrażenie, że zaczyna brakować mi powietrzu w płucach i chociaż próbowałam wytrzymać, każda kolejna sekunda była coraz bardziej bolesna. Moje ciało zaczynało się topić. Czułam jak piekielny ogień pochłania mój organizm, jakby go paraliżując. Kilka jego kłów, niczym noże rozcinały moją ochraniającą cielistą powłokę. Z każdą kolejną sekundą traciłam bardziej siłę, wysysaną ze mnie w ułamkach dłużących się chwil. Czułam jak przez nieznany mi czas, bardzo tego pragnął. Jakby to było jego marzeniem, zaraz po zakochaniu się we mnie. Słyszałam jak wbija palce lewej dłoni w ziemie, w mocnych spazmach zachwytu. Podniecał się i cieszył.
Nie mogę się poddać, chcę, aby poczuł się w pełni mną spełniony. Nawet jeśli ma wyssać ze mnie krew do ostatniej kropli, pozwolę mu na to.
Starałam się liczyć kolejne liczby, próbowałam wyrywać nerwowo trawę i zaciskać palce na jego bluzie. Czy taki wdzięk ma ugryzienie przez wampira? Czy może ukryta magia jest w tych z królewskiego rodu?
Po policzkach spłynęło kilka łez bólu, mimo próby wytrzymania. Kurwa, przecież ten ból jest niemiłosierny!
Nagle wszystko ustało i została ze mną tylko ostra, piekąca mnie rana. Jej intensywność malała z sekundy na sekundę.
-Nigdy nie miałem w ustach lepszego smaku...-rzucił, przecierając usta kciukiem. Był spokojny... Tak bardzo opanowany podczas gryzienia. To zupełna odwrotność mojego zachowania. Nawet jego twarz nie zmieniła mimiki, którą widziałam parę chwil wcześniej!
-Gdybyś zdawała sobie sprawę, jak bardzo szaleje moja głowa i ciało. Nigdy nie czułem tyle siły, co teraz. W końcu jestem nasycony. Od dnia swoich narodzin. Pierwszy raz czuję to, czego zawsze potrzebowałem. Czyli to prawda. To łagodzi bardziej, niż ludzka krew. Żyły mi pulsują, podniecone nowym pokarmem. Tak szaleńczo Cię kocham, że czułem teraz ogromne pożądanie. Cholera... Adrenalina dobija mi do głowy.-dodał zawisając, aby przyjrzeć jak moja rana szybko się goi. Ulga rozluźniła spięte ramiona i ściśnięte uda, dając im w końcu odpocząć.
Wyglądał lepiej niż przed chwilą. Byłam w stanie potwierdzić, jakby jego włosy przybrały na aksamitności, twarz się rozjaśniła, a ciało jeszcze bardziej zbiło w umięśnioną masę. Nakarmiłam go; udało mi się zrobić to tak, jak tego potrzebował.
-Chcę abyś tak się czuł zawsze.-odpowiedziałam, pewna swoich słów. Silny dzięki mnie.

Mój chłodny ukochany ||HARD 18+||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz