Sapnęłam cicho, gdy w moich uszach zabrzmiał dźwięk jakiegoś dzwonka.
-Drodzy pasażerowie. Za pół godziny nasz lot zakończy się na spokojnym lądowaniu. Prosimy o korzystanie z uroczych widoków i przyszykowanie się do wyjścia. Dziękujemy.-brzęczał delikatny głos jakiejś kobiety.
-Co się stało?-mlasnęłam cicho, rozglądając na boki. Po mojej prawej siedział ukochany mi mężczyzna, rozkoszujący jakąś książką. Podniósł wzrok zza wydrukowanych stronic i posyłając zadowolony uśmiech, złapał za moją dłoń.
-Zaraz lądujemy. Przespałaś większość drogi, Nickie.-poinformował, gdy podeszła do niego stewardessa, zasuwająca za sobą kotarę do naszej kabiny. No tak... Daniel kupił nam najdroższe i najbardziej wypasione bilety. Lecieliśmy jakąś mega ultra dogodną klasą, tylko dla najbogatszych. Każdy miał swój własny przedział, a w nim rozkładane łóżka, masę przekąsek, bogate dania na zamówienie, setki filmów do wyborów, czy wygodniejsze rzeczy do przebrania i podstawowe kosmetyki.
-Księżniczko, specjalne zamówienie.-uśmiechnęła się nieznana mi czarnowłosa dama, której oczy zabłyszczały przez chwilę krwistą czerwienią.
-Co to?-zdziwiona, spojrzałam na kieliszek z czerwoną cieczą.
-Jest moja, delektuj się, kochanie.-mrucząc, puścił do mnie oczko.
-Czy coś jeszcze, królewska mość?-jej uśmiech nie schodził z pogodnej i bladej twarzy. Byłam zdziwiona, że gdzie się ruszę, spotykam wampira.
-Dziękujemy, zależy nam tylko na spokoju. Moja ukochana jest trochę przemęczona.-zaznaczył, kiedy przyglądałam się w jego ostrzejsze niż zwykle zęby. Był głodny?
-Oczywiście.-delikatnie pochylając głowę, odeszła zostawiając nas samych.
-Dużo ''nas'' wszędzie.-zauważyłam, maczając usta w kieliszku.
-Może to Ty nie widziałaś wcześniej, jak wielu mijało Cię w codziennym życiu.-
Wyjrzałam ciekawsko przez okno, biorąc większy łyk. Nie musiałam się wiele starać, aby treść wyleciała mi prawie przez nos.
-Karaiby?!-wrzasnęłam zszokowana, widząc jak Daniel się śmieje. Wiedziałam, że szykuje dla mnie niespodziankę, ale nie zdawałam sobie sprawy, że spełni moje marzenie ciepłych, pogodnych wakacji.
-To prezent ode mnie z okazji ślubu. Wszystkiego najlepszego.-podnosząc wesołe ręce, nie odbierał mi swojego uśmiechniętego spojrzenia.
-Boże, Daniel, nie musiałeś!-
-Dla Ciebie, nic mnie nigdy nie kosztuje.-
Zauroczona jego gestem i dobitnymi słowami, przysunęłam się do pocałunku ofiarowywanego na jego słodkich, miętowych ustach.
-Ja nic dla Ciebie nie mam...-westchnęłam po jednym muśnięciu.
-Dałaś mi siebie, to więcej niż głupie Karaiby.-Wychodząc z ogromnego samolotu, pochyliłam głowę do dziewczynki narzucającej na moją szyję wianek z kwiatków. Daniel dostał identyczny i chociaż chciałam uznać Dana za słodkiego, to nawet one nie odbierały mu jego dobitnej i wrodzonej męskości. Nadal był tak samo czarującym mężczyzną.
-Może dasz mi chociaż jedną z walizek?-zapytałam idąc dwa kroki przed nim. Z mojej buzi nie potrafiłam zrzucić pogodnego uśmiechu. Już czułam zapach świeżego powietrza, a we włosach krzątał mi się miękki piasek i oceaniczna woda.
-Kobiety w mojej tradycji nie noszą niczego więcej, poza swoją indywidualną torebką.-
-Misiu... Ale Ty mi nawet torebkę zabrałeś.-prychnęłam rozbawiona. Wyglądał uroczo, próbując zaznaczyć swoją kulturę i wysoki stan męskiej dojrzałości. Daniel skarcił mnie swoim pewnym spojrzeniem, poprawił torebkę i dorównał mi kroku.
-Jestem męski! Bardzo męski! Z torebką, czy bez niej.-zaśmiał się, powodując śmiech i u mnie.
-Śpimy w jakimś hotelu?-zapytałam po chwili, gdy skierowaliśmy się do auta. Jak się okazało, było wynajęte przez Daniela.
-To też niespodzianka, kotku.-odmawiając odpowiedzi tylko pocałował mnie w policzek i otwierając przede mną drzwi, zaprosił do środka srebrnego samochodu.
Ciekawił mnie całą swoją postawą. Widziałam, że wszystko co przygotował, było na wagę złota i jego starania. Miałam pewność, że każdy jego wybór miał zapewnić mi niezapomniane doznania. Sama nigdy w życiu nie byłam za granicą, a o locie na Karaiby, czy wejściu do samolotu, tym bardziej tak drogiego, mogłam tylko pomarzyć. Chociaż nie oczekiwałam od mojego męża niczego drogiego, ten wykosztowywał się, aby niczego mi nie brakowało.
Wbiłam w niego swoje zauroczone spojrzenie, gdy kierował w nieznanym mi kierunku. Podziwiałam go za każdy najmniejszy gest, który czynił w moją stronę. Codziennie starał się, aby o mnie zabiegać i dbać o mój komfort, co skutkowało bijącym sercem tylko dla niego.
Obydwoje nigdy nikogo nie kochaliśmy, więc nasza miłość, tak czysta i wyjątkowa sprawiała, że staraliśmy się jeszcze dokładniej, niż inne pary. Pamiętam, gdy to ja postawiłam nam kino, za zarobione przez sprzątanie biur pieniądze. Ociekałam szczęściem, wiedząc, że byłam w stanie zabrać nas na oczekiwany przez niego film i oglądać go z zaciekawieniem. Daniel na przykład siedział godzinami w mojej kuchni piekąc mi najlepsze słodkości, czy ucząc smaku w wykwintnych daniach. Gdy dowiedziałam się, że jest nieśmiertelny, ciekawiło mnie, jakim cudem ma wyważony smak w ludzkich daniach, skoro ich nie je. Jest wybitnym kucharzem.
-Spójrz przed siebie.-wyrwał mnie jego głos z tabunu wspominających myśli.
Na horyzoncie widziałam wjazd do bogatego domku przy piaszczystej plaży i ogromach miękkich, wysokich palm. Ciemne niebo oświetlały wszechobecne ziemne lampki i księżyc odbijający się od szumiącej, powolnej wody. Zwalniała swego tempa im bliżej niej byliśmy.
-To nie hotel... Ale chociaż tyle udało mi się zorganizować.-śmiech dzisiaj nie odstępował go na krok. Najwidoczniej i on był zadowolony z wizji dwóch tygodni świętowania naszego ślubu.
-To... To jest więcej niż hotel, Dan.-sapnęłam, wychodząc na drżących nogach. Od razu ściągając z nóg buty, wskoczyłam na ciepły, jasny piasek. Przelewał mi się przez palce, delikatnie głaszcząc stopy swoją niewinnością.
-TO JEST NIEBO!-krzyknęłam pełna entuzjazmu, gdy rzuciłam za siebie koszulkę biegnąc do wody. Po drodze w miarowym tempie zrzucałam z siebie wszystko co tylko miałam na ciele, by ze swoją nagością przywitać matkę naturę. Mój mąż uśmiechnięty od ucha do ucha na ten widok, postawił walizki na drewnianym podeście i ściągając swoją koszulkę jednym ruchem, pobiegł za mną.
-Hahaha! Jest taka miła i ciepła!-wybuchłam rozbawiona, widząc jak Daniel nurkuję pod wodę. Jednakże nie zostawiając mnie samej, pociągnął za kostki do dołu, aby po chwili podnieść i przerzucić przez ramię.
-Daniel!-krzyknęłam rozbawiona -Nie umiem w zapasy!-
-Ale ja umiem.-odpowiedział z cwanym spojrzeniem, aby znowu podnieść i wrzucić do głębokiej wody. Wynurzyłam się, nie ściągając dziecięcego uśmiechu. Czułam się jak w basenie z kulkami. To było niesamowite i rozluźniające. Przetarłam mokrą twarz zanim się wynurzył i kiedy tylko to zrobił, rzuciłam się na jego plecy, sprawnie owijając.
-Ha! Cwaniaku!-pisnęłam mu do ucha, ale tylko jedno jego pociągnięcie ściągnęło mnie znowu pod wodę.
-To nie fair!-
-A kto powiedział, że będę bił się fair?-
-Z żoną chyba obowiązują Cię jakieś zasady!-
-Jebać zasady. Pokaż co potrafisz.-mruknął pewnie, szykując się na mój atak. Przekonana o swojej sile, rzuciłam się na niego ponownie, dłońmi hacząc o jego umięśnione i zbite barki.
-Twoja żona nie jest taką pizdą.-szepnęłam mu do ucha i łapiąc za jego czoło, pociągnęłam go za sobą, zanurzając w wodzie. Gdy tylko się wychylił, ponownie chwyciłam go za ciało i popychając, zabrałam z sobą do miękkich raf koralowych. Niech sobie poogląda.
Nasze przepychanki i dogryzki trwały tak jeszcze dłuższą chwilę, w której cieszyliśmy się pełnym komfortem. W końcu jednak zaprzestając swoich nastoletnich wygłupów, wybuchliśmy śmiechem, tak, jakbyśmy jako jedyni istnieli na tym świecie. Z kolejnymi sekundami się uspokajaliśmy, zerkając w swoją stronę. Mokry, oświetlony przez promienie księżyca, patrzył na mnie swoim cichym i trochę podziwiającym spojrzeniem. Miał we włosach jakieś kamyczki, więc dochodząc do niego, wyciągnęłam je delikatnie swoją prawą dłonią.
-Jesteś taka piękna.-wyjawił przerywając ciszę. Na wszystkie takie słowa za każdym razem motylki wierciły mi dziurę w brzuchu.
-Nie lepsza od Ciebie, przystojniaku.-byłam wdzięczna Danielowi za szczerość jego emocji.
-Dziękuję, że zawsze mówisz o tym, co czujesz.-szepnęłam, kładąc dłonie na jego męskiej, napompowanej klatce.
-Nigdy nie ukrywałem i nie zamierzam ukrywać przed Tobą swoich emocji. Wyjawianie Ci tego, jak bardzo Cię kocham, jak mi się podobasz, czy jak bardzo się o Ciebie martwię jest dla mnie bardzo ważną podstawą naszej relacji. To Ty nauczyłaś mnie kochać, dlatego zasługujesz na każde, najmniej z moich ust słowo.-
Nie umiałam nic odpowiedzieć. Tymi gestami zawsze sprawiał, że wzruszałam się do cna swoich małych kości. Chciałam go pocałować, więc niezwłocznie przyciągnęłam go za szyję, dziękując w głębi ducha za takiego wybranka życia. Uważałam to za najlepszy wybór wszystkich swoich decyzji.
-Będę Cię kochać całą wieczność.-szepnął między pocałunkami, gdy podnosił mnie na biodra.
-Bo Ty pokochałaś mnie za swojego ludzkiego życia.-dokończył, delikatnie układając mnie na białej, niedotkniętej przez nikogo pościeli.
Zawsze czułam w głębi ducha, że w moim życiu pojawi się ktoś, kogo pokocham. Nie wiedziałam kiedy, nie szukałam odpowiedzi, nie czekałam bez ustanku. Byłam cierpliwa i chociaż moja cierpliwość nie dorównuje tej u niego, wiedziałam, że nie oczekuję niczego na dzień kolejny. Gdy poznaliśmy się rok temu, nie tracąc większej chwili, nawet w najmniejszych gestach pokazywał, że mnie pragnie. Wtedy nie umiałam tego jeszcze zauważyć, ale kiedy wracam dzisiaj do tego wspomnieniami, mogę przyznać, że codziennie mówił te dwa słowa miłości. Nie było dnia w którym nie zapewnił mi miłego samopoczucia, bądź nie ocierał trosk z moich policzków. Gdy cokolwiek trapiło moją głowę, pojawiał się obok, słuchając i udzielając najlepszych rad.
Jego miłość była szlachetna i wyczekana tak bardzo, że zrozumiałam czym jest to szczere uczucie. Zbierał jej setki lat, aby dzisiaj ofiarować kropelka po kropelce, niczym złoty nektar na mój spragniony język. Mówił, że odnalazł we mnie cząstkę siebie, ale nigdy nie zauważył, że to on sam ją we mnie zasiał. Podobało mi się to. Stworzył we mnie ogród swoich uczuć, które wytworzyły tamę niekończącego się uczucia. Tak brzmi miłość.
Delikatnie się przeciągnęłam schowana w białej, cienkiej narzucie. Cichy wiatr spokojnego poranka wdzierał się do sypialni przez otwarte wyjście na prywatną plażę należącą do domku.
Przetarłam oczy, uśmiechnięta na widok jego ciała obok. Leżał na plecach uśpiony niczym dziecko. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo musiał być zmęczony. Narzuta okrywała tylko jego nagie krocze i jedną nogę, drugiej dając luźną swobodę.
''Oddaje Ci siebie, na wieczność.'' wspomniałam sobie jego ciepłe słowa, gdy sprowadzał moje ciało do zadowolonych westchnień. Przejechałam palcami po swoich ustach, przypominając jak całą noc całował je z całą swoją zawziętością. W uszach miałam jeszcze dźwięk jego podnieconych jęków, a na ciele czułam mokre pocałunki i przygryzienia białych zębów.
''Jedyne ciało, któremu pragnę dawać rozkosz'' mówił zostawiając na moich piersiach ciemne malinki, dłoń chowając na moim kroczu rozkoszującym się jego przyjemnymi ruchami. Przymknęłam oczy, gdy serce zabiło mocniej na myśl o tym, jak dobrze robił mi ustami, potem zadowalając ruchami dobitnych bioder. Ta noc była kolejną z udanych. Czy każdy nowy w tym temacie ma tyle przyjemnych wspomnień co my? Sama nie wiem ile razy znowu wykrzyczeliśmy swoje zadowolenie, ale wiedziałam, że to co się działo dzisiejszej nocy, było istnym, romantycznym rajem.
Kładąc dłoń na jego unoszącej się piersi, zbadałam ponowne zadrapania, które musiałam mu tej nocy zrobić. Wyglądały boleśnie, chociaż na odcinku lędźwiowym miał bliznę wielkości mojej pięści; nie znałam jej historii.
Był taki opiekuńczy, nie oczekując ode mnie niczego w zamian. I chociaż o nic nie prosił, całowałam jego piersi i dłońmi badałam całe ciało, aby swoim otulać go kobiecą miłością. Pozwolił mi poznać, jak podobają mu się moje jęki rozkoszy i błagania o więcej. Gdy tylko to robiłam, uśmiechał się prosząc, abym nie przestawała tak mówić. Nie protestował, gdy siadając na jego biodrach, poruszałam się posuwistymi ruchami, ustami chowając na jego szyi. Tak słodko wypowiadał moje imię, dodając męskim jękiem ''Czuję Cię całą... Nie przerywaj.''
-Jesteś taka piękna o poranku.-otworzyłam oczy, słysząc jego ciepły ton.
-Obudziłeś się. Dzień dobry.-lubiłam jego romantyczne komplementy, które poprawiały mój nastrój za każdym razem, gdy je wypowiadał.
-Późno jest?-
-Nie, spałeś może z cztery godziny.-uśmiechnęłam się, przysuwając, aby wtulić w jego przyjemne ciało.
-Wystarczająco po tak przyjemnej nocy.-nie wątpiłam, że obydwoje byliśmy zadowoleni.
-Nie jesteś głodny?-rzuciłam przypominając sobie jego zaostrzone kły. Chwilę się zamyślił, ale od razu odmówił.
-Nie kłam.-burknęłam, wskakując na jego biodra.
-Nie jestem. No może trochę...-sunąc dłońmi na moje nagie piersi, zagryzł wargę.
-Dan, nie mówię o seksie. Proszę, nie chcę abyś chodził głodny.-jego czerwone oczy podniosły się na moją twarz, gdy podciągnął się do siadu.
-Naprawdę, zaufaj mi.-
-Masz czerwone oczy.-
-Nie wiem dlaczego!-
-Bo jesteś spragniony. Nie ruszę się, póki nie zjesz. Lepiej posłuchaj swojej żony, nie chcesz, aby się obraziła podczas wypadu poślubnego.-pogroziłam mu palcem, na co głośno westchnął. Domyślałam się, że nie chciał robić mi krzywdy, dlatego odsuwał swoje potrzeby na bok.
-Gdy będziesz miała dość, dasz mi znać?-mruknął niechętnie, chociaż wiedziałam, że na myśl posiłku jego ciało drży.
-Obiecuje.-Dan powoli złapał za mój kark i przysunął swoje usta do mojej szyi.
-Ułóż się wygodnie. Zaboli.-szepnął i kiedy przytaknęłam obejmując go wokół karku, wbił swoje grube, ostre jak skalpel kły.
Warknęłam pod nosem na towarzyszący ból. Cierpienie ponownie oblało całe moje ciało, drętwiejąc.
-N-nie przestawaj. To mój... prezent.-wyłkałam, gdy pił to, co powodowało w nim tyle słonecznego entuzjazmu.
''Smakujesz tak dobrze... Ledwo się przy Tobie powstrzymuje... Tak słodko cierpka...''usłyszałam w głowie jego głos. Był zachwycony.
Byłam w stanie tak się dla niego poświęcać każdego dnia. Skoro to dawało mu siłę, zaspokajało i mnie. Chciałam, aby nie tracił swojej witalności, harmonii ducha, czy pewności samopoczucia. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo musi przeżywać mój ból, ale miałam świadomość tego, co dzięki temu zyskuje. Kilka dni temu opowiadał dokładniej o piciu krwi w wampirzym związku. Słuchałam uważnie, jak wygląda karmienie takiego wampira jak on i nie mogłam wyjść z ciekawskiej pułapki. Mimo iż całe życie spożywał krew nieznanych mi ludzi, przy mnie odczuwa ciągły głód. To z powodu zupełnie innego zadowolenia. Gdy krwiopijca napije się tej prawdziwie pożądanej cieczy, te wcześniej spożyte całkowicie się wymazują. Wychodzi na to, że Daniel jest przegłodzony, bo smakując moją, odczuwa jakby nigdy w życiu się nie karmił. Nie umiem wyobrazić sobie prawie siedmiuset letniego głodu, ale jestem w stanie zapewnić mu swoją ofiarę.
Nie wiem ile to trwało, nie miałam zbyt dużej pewności co się wydarzyło, ale obudziłam się w miękkich ramionach białych koców. Na dworze było już ciemno...
-Cześć, lepiej się już czujesz?-mruknął, stając przy dużym łóżku. Spojrzałam na niego pytająco.
-Zanim skończyłem, odpłynęłaś. Byłaś tak bardzo przemęczona, że spałaś do teraz. Właśnie dlatego wolałem tego uniknąć.-
-Jest okej. Jest naprawdę dobrze! Czuję się o wiele lepiej.-zapewniłam bez troski w głosie. Zemdlałam? To nic.
-Powiedz, że skończyłeś tak, jak obiecałeś.-
Dan zmarszczył lekko brwi, zacisnął usta w wąską linie i wbił we mnie jeszcze dosadniej spojrzenie.
-Tak... Skończyłem dopiero, gdy czułem się najedzony.-słyszałam jak niechętnie to mówi. Dotrzymał obietnicy, wyglądał na zadowolonego.
-Pocałujesz mnie za to?-szepnęłam obserwując jego opakowane w biała flanelową koszulkę i spodnie, ciało.
-Zawsze Cię pocałuję.-
Kochałam go tak mocno, że podczas naszch zwykłych rozmów, nie byłam w stanie ściągnąć z niego swoich podziwiających go oczu. Postawiliśmy na odpoczynek i wygodnie układając się na łóżku, rozmawialiśmy.
-Jaki był najszczęśliwszy dzień w Twoim życiu?-zapytał słuchając.
-Gdy Cię poznałam.-uśmiechając ciepło, wspomniałam tamten dzień. -Uratowałeś mnie z rąk jakiegoś podnieconego zjeba i zasiałeś we mnie chęć poznania.-
-Tak? Jestem Twoim najszczęśliwszym dniem?-zaciekawiony, podniósł jedną brew.
-A właśnie! Gdy spotkaliśmy się najpierw tamtego dnia w biblioteczce... Miałam wrażenie jakbyś coś sobie pomyślał. Co to było?-
Widziałam w jego oczach znany mi błysk, gdy oblizywał suche usta. Zastanawiał się, jak szczerze mi odpowiedzieć.
-Pomyślałem o tym, jak bardzo Cię pragnę.-zdziwiłam się.
-Co? Już wtedy?-
-Pragnąłem Cię pod względem fizycznym, psychicznym, ale głównie, odczuwałem w brzuchu wymioty.-zaśmiał się, na co sama prychnęłam uderzając go w ramię.
-No co! Nie moja wina, że tak bardzo chciałem wypić Twoją krew. Przyciągałaś mnie jak nikt inny.-
-Naprawdę nikt inny Ci się nie podobał?-zapytałam kładąc się na brzuchu, opierając brodę na zgiętych rękach.
-Nie. Ani razu nie umówiłem się z żadną kobietą.-
-A mężczyzną?- mruknęłam słodko, puszczając mu oczko.
-Nie mam nic do osób odmiennej preferencji, ale nigdy w życiu nie związałbym się z mężczyzną.-uśmiechając, spojrzał na sufit.
-Sto procent hetero.-zaznaczyłam badając jego piękny, gładki profil. Sama akceptując osoby innych orientacji, nigdy nie związałabym się z tą samą płcią. Daniel uświadamia mi, że mężczyźni zawładnęli moim sercem.
Nie potrzebowałam innego potwierdzenia, kiedy szalałam na jego punkcie. Mimo iż znaliśmy się od roku, miałam wrażenie, jakby minęło między nami przynajmniej sto lat. W takim wypadku wieczność wcale nie jest taka skomplikowana.Kilka kolejnych dni mijało nam na korzystaniu z uroków ciepłego kraju. Nauczyłam się dzięki nim jak razem współgramy. Dzięki swoim codziennym obserwacjom dotarło do mnie, że mój ukochany jest niesamowitym czyściochem. Chociaż sama nie brudzę, czasami zostawiam coś na nie swoim miejscu. Daniel jednak za każdym razem odkłada, lub poprawia coś po mnie, aby wyglądało jak przedtem. Nie było to celowe, a ja sama nie miałam do tego żalu. Imponował mi swoją czystością i dokładnością nawet w układaniu świeżo upranych ręczników, które pachniały najpiękniejszymi kwiatami. Chociaż chciałam pomagać mu sprzątać, był o wiele szybszy i mogę przyznać, że dokładniejszy. Za każdym razem odmawiał prosząc, abym zostawiała siły na nocne swawole.
On zaś codziennie przed snem prosił mnie o czytanie na głos jego ulubionych książek. Kładł głowę na moich kolanach, wsłuchując się w wypowiadane przeze mnie słowa. Jedna ze zbioru jego ulubionych tak bardzo mnie zaciekawiła, że przeczytałam całą przez jeden wieczór. Gdy zachwycona zamknęłam jej okładkę, przywitał mnie widok śpiącego na moich udach małżonka. Przyglądałam mu się chyba przez kilka godzin, delikatnie gładząc jego spokojną twarz. Cieszyliśmy się codziennym, błogim i spokojnym dniem.
Oprowadzał mnie każdego dnia po piaszczystych plażach, zachwycając kobiecym ciałem, gdy chowałam się w letnich, głębokich falach. Sam zaznaczał jak bardzo uwielbiał na mnie patrzeć, chociaż ja również nie ukrywałam swojego zakochanego spojrzenia.
Cały nasz dwutygodniowy wypad zaliczyłam do udanych. Kilka długich nocy męczyłam się nad muszlą, wyrzucając całą zawartość z żołądka, ale tak, wszystko było na jak najlepszym poziomie. No, może poza jedną sytuacją, którą warto wymazać z pamięci.
-Chcę kupić Twojej mamie jakiś naszyjnik. Myślisz, że będzie nosić? Może znajdę jeszcze coś dla Diany, chciałabym jej sprawić prezent.-uśmiechnęłam się, patrząc w jego stronę. Stał dwa stoiska dalej, oglądając jakieś muszelkowe bransoletki. Chyba chciał sobie coś wybrać. Zaciekawiona, spojrzałam znowu w stronę wybranych przeze mnie biżuterii i wzdrygnęłam się. Poczułam ostry, mocny pośladek. Znałam Daniela, nie zrobiłby tego w tak ordynarny sposób. Kiedy tylko się obróciłam, usłyszałam zezłoszczony ton mojego męża. Mówił coś przez zęby, doskakując do nieznanego mi mężczyzny, ale pierwszy raz nie byłam w stanie zrozumieć co mówi. Złapał nieznajomego za szyję, szarpiąc wolną dłonią za kołnierzyk koszulki. Widząc tą cała sytuacje, mogłam tylko wywnioskować, że ''zaatakowany'' to twórca klepnięcia w mój tyłek.
-Daniel... Pocz...-zatrzymałam się, słysząc jak drugi odpowiada w stronę mojego ukochanego. Nie byłam w stanie zrozumieć nawet krótkiego słowa, ale gdy tylko Daniel odpowiedział podobnie brzmiącym językiem, utwierdziłam się w przekonaniu, że rozumie bardzo płynnie. Nieznajomy tylko plując w stronę Dana, dostał tak ostre i szybkie uderzenie, aby wylądować kilka długich metrów dalej. Wbijałam w niego spojrzenie, całkowicie zamroczona. Nie pierdolił się z nikim, kto zachodził mu za skórę. Nigdy nie lubił marnować niepotrzebnie czasu.
-Przepraszam kochanie za mój brak kultury. Musiałem powiedzieć Panu kilka słów wyjaśnienia.-poprawiając swoją koszulkę, zmroził wszystkich zdziwionych swoim spojrzeniem. Powrócili do codziennych czynności, n
-Od kiedy znasz karaibski?-zapytałam zszokowana, zerkając na jego ostrą szczękę. Buzował w swoich oczach...
-Mam jeszcze kilka innych asów w rękawie.-uśmiechając, skradł mi krótkiego całusa. -Jesteś na mnie zła?-zapytał, gdy położyłam dłoń na jego klatce.
-Nie... W zasadzie to... To było seksowne.-chichotając, powróciłam spojrzeniem do kupowanych dodatków.
Obrońca.
CZYTASZ
Mój chłodny ukochany ||HARD 18+||
VampireW dzisiejszych czasach nawet najlepsi naukowcy nie są w stanie potwierdzić, czy nadludzkie istoty, zwane ''Wampirami'' istnieją. Też uważasz, że ich nie ma? Skąd więc ''Saga: Zmierzch'' wywołuje w ludzkich wnętrzach tak wiele emocji ekscytacji? Co b...