Samotni we własnym towarzystwie

5 2 0
                                    


Daniel utkwił zmartwionym spojrzeniem gdzieś w podłogę, tuląc kruche ciało ukochanej do swojej klatki. Pierwszy raz poczuł się zagubiony, pierwszy raz ogarnął go strach. Bił się w pierś, próbując jakkolwiek to wytłumaczyć.
Rodzice Daniela, pewni, że powinni się oddalić, zostawili młode, świeże małżeństwo odchodząc bez słowa do innego pomieszczenia.
-Hej... Hej, mała.-szepnął, jakby samemu malejąc. Ostatnim razem stresował się tak bardzo tylko podczas ich ślubu. Opiekuńczo złapał za policzek swojej żony i nakierował jej twarz na siebie. Ta gładka, smukła i czysta buzia, okryta teraz potokiem łez nie mogła ukryć przed nim przerażenia. Jej wargi, zagryzione do czerwoności, drżały razem z policzkami, które nerwowo zasysały powietrze. Czerwone tęczówki i przesiąknięte czerwienią białka w końcu powolnym ruchem dotarły do jego spojrzenia. Chociaż od jego twierdzących o ciąży słowach minęło niespełna dziesięć minut, miał wrażenie, że stoją tu setki lat, niczym marmurowe posągi.
-Damy sobie radę, rozumiesz? Poradzimy sobie ze wszystkim, co przyniesie nam los.-wypowiedział na ciężkim wdechu, odsuwając jej mokry kosmyk włosów z czoła. Był już cichszy i spokojniejszy, w nadziei, że to ukoi jego kobietę.
-Boję się... Nie mam pieniędzy na wychowanie dziecka...-wydukała, zaciskając paznokcie na materiale jego bluzy. Po jej policzkach nieprzerwanie spływały łzy kapiące na jego dłonie.
-Kochanie, zapomniałaś, że jesteśmy małżeństwem? Stać nas na wszystko, dam Ci...-zawahał się, marszcząc delikatnie brwi.-Wam, wszystko, czego potrzebujecie.-wyszeptał, ocierając to, co gorzko łamało mu serce. Nienawidził widoku jej łez.
-Nie jestem gotowa...-
Daniel zastanowił się. Chciał odpowiedzieć to samo, wyznać, że również nie jest gotowy, ale szybko dotarło do niego, że ta odpowiedź nie jest odpowiednią drogą dedukcji, do uspokojenia kobiety jego życia i matki jego dziecka.
-A ja jestem, jestem gotowy na wszystko, co wiąże się z Tobą. Jestem Twoim mężem i dla Ciebie chcę być najlepszą wersją swojej osoby. Nie myśleliśmy o dziecku... Nawet nigdy o tym nie rozmawialiśmy i nie wiem, czy chciałabyś kiedykolwiek mieć dzieci... Ale..-odpowiedział pewniej od niej, w nadziei, że wesprze swoją kobietę najlepiej jak może.
-A czy Ty chcesz dzieci?-zapytała przerywając, zanim zdążył dokończyć.
-Ja?-dojrzał jak jej ogromne, szukające chociaż cząstki nadziei oczy, wbijają się prosto w niego. Delikatnie się uśmiechnął. W końcu musiał odpowiedzieć.
-Tak. Tak, Nicole King, jestem trochę staromodny i chciałbym założyć z Tobą rodzinę. Chciałbym mieć z Tobą dziecko... Albo więcej, to już mniej ważne.- z jego twarzy nie schodził promienny, łagodny i wspierający uśmiech. Piękna i szczupła dziewczyna w jego ramionach, delikatnie się uśmiechnęła. Rozbawił ją.
-Będziesz mieć dziecko...-wydusiła, chociaż nadal na tą myśl płakała. Daniel nigdy nie widział jej w takim stanie. Mógł śmiało przyznać jak bardzo się trzęsie, paznokcie nerwowo wbijając w jego żebra.
Bał się tak samo jak ona...

Zmierzch mroźny i surowy w końcu zawitał za oknami pięknego pałacu, niewidzialnego dla ludzkiego oka. Daniel widząc mój stan, położył się ze mną w królewskim salonie w którym przebywaliśmy od rana, ciągle mnie uspokajając i gładząc po plecach. Chyba wyczerpałam limit łez na dziesięć lat.
-Jej tętno się unormowało. Zasnęła.-powiedział spokojnie ten, na którego piersi przysnęłam. W saloniku od dłuższego czasu byli również rodzice. Matka Daniela oraz jego ojciec próbowali z nim porozmawiać, gdy nieświadomie spałam wtulona w jego klatkę na leżance.
-Musi teraz dużo odpoczywać.-Thomas wydał się mocno przejęty i można było odnieść wrażenie dużej troski z jego strony. To była dla wszystkich nowość, kiedy znali jego usposobienie jako bardzo zdystansowane i odległe.
-Sam nie wiem jak do tego doszło. Jest wampirem.-
-Daniel, masz pewność, że to możliwe. Ciąża nie jest wykluczona nawet w naszym wypadku.-głos jego mamy starał się otulić chłopaka wsparciem, którego najpewniej teraz potrzebował. Jego rodzice nie byli źli, można śmiało stwierdzić, że gdzieś w duchu cieszyli się z takiej możliwości.
-Wiem, ale... To nie chodzi o to. Nie myśleliśmy o dziecku, nie teraz, nie od razu po ślubie. Ja swoje przeżyłem, ona jest jeszcze młoda.-
-Dziecko nie zamyka możliwości na korzystanie z życia, synu.-kontynuowała w nadziei, że rozjaśni każdą jego wątpliwość.
-Myślałaś o poronieniu? To będzie dla niej zbyt duży cios, nawet jeśli to wpadka.-
-Daniel...-
-Zresztą... Muszę się przejść. Potrzebuję ochłonąć. Możecie ją...-mruknął, gdy jego oczy przybite i szare, tylko zasmucały wszystko wokół. Patrzył przed siebie jakby bez życia. Czy się poddał?
-Tak, będzie z nami bezpieczna. Niech śpi.- szepnęła zmieszana dama, rzucając na dziewczynę spojrzeniem.
Ciepło nocnego kominka i żar ognia odbijał się o wszystkie twarze, chociaż trochę rozweselając ich bladość. Nie miał pewności czy Seth nie wróci, dlatego do swojego powrotu wolał zostawić żonę z rodzicami. Bez słowa wyszedł w ciemną, cichą noc, kierując w kierunku do którego zaprowadził ją po ślubie.
Jego głowa eksplodowała. Nie był typem osoby, która zadręcza się myślami, a jednak tej nocy nie mógł powstrzymać się od kwestionowania wszystkiego co rozumiał. Znał siebie najlepiej jak mógł, oczywiście, że chciał jak najlepiej dla swojej ukochanej, jednak ta jedna noc podburzyła całą jego pewność. Pewność, czy spisał się jako jej mąż.
Usiadł cicho w miękkiej trawie, opierając łokcie na zgiętych kolanach.
-Kurwa.-syknął pod nosem wściekły na samego siebie. Nie chciał, aby do tego doszło; oczywiście, że nie myślał o dziecku. Nie chodziło o odpowiedzialność; Daniel zawsze brał odpowiedzialność za własne czyny, nie chodziło też o kwestie finansowe. Wszystko, co teraz czuł, określa się mianem strachu. Król nieznanego ludziom miasta bał się jak jeszcze nigdy. Nad głową siedziała mu jedna myśl nie dająca spokoju. Bał się świadomości, że jego pierwsza miłość może stracić dziecko. Poronienie w wampirzym świecie było bardziej prawdopodobne niż urodzenie i wychowanie chociaż jednego potomka. Może właśnie dlatego w Danielu narastała nienawiść do samego siebie? Pragnął, aby ta relacja była jak najczystsza i jak najpiękniejsza. Pierwszy raz się zakochał i nie mógł znieść świadomości, że to może zniszczyć psychikę Nicole. Obawiał się, że jeśli straci dziecko, to i straci swoją kobietę. Przecież to właśnie ona sprawiła, że w końcu zrozumiał sens tego wszystkiego. To dzięki niej wstawał z łóżka tak, jakby znowu był człowiekiem. Zwykła, prosta dziewczyna nadawała mu szczęścia, które stracił setki lat temu.
Zamknął oczy, próbując wsłuchać się w znany mu głos. Miał wrażenie, jakby lilie mówiły do niego właśnie w chwili w której czuł się bezradny. Nie wiedział co zrobić i szukał odpowiedzi w najpiękniejszym dla niego otoczeniu.
To trwało chwilę, ale był to wystarczająco długi moment, aby spod zamkniętych oczu wypłynęły słone łzy tęsknoty.
-Będę mieć dziecko.-szepnął spoglądając w okrągły księżyc.
-Będę ojcem.-powtórzył dla zapewnienia. W tych słowach chciał znaleźć otuchę od samego siebie. Przecież nie mógł się teraz poddać. Nie w momencie, kiedy kobieta jego życia czuła się z tym prawdopodobnie najgorzej. Gdy pod nosem powiedział te słowa trzeci raz, wybuchnął niepohamowanym płaczem, spływającym po szczupłych policzkach.
-Będę tatą! Najlepszym ojcem jakiego można mieć!-wrzasnął ponownie do księżyca nie powstrzymując się od łez i goryczy uderzającej w niego adrenaliny.
Wiedział, że chce iść na żywioł. Był osobą pewną swoich przekonań i postanowił zrobić wszystko, aby ciąża została donoszona. Nie chciał stracić potomka, którego chciał kochać najmocniej jak się da.
-Kurwa, będę ojcem...-burknął ocierając mokrą twarz.

-Jest tak delikatna.-rzuciła królowa matka, gładząc moje czoło, kiedy nieprzerwanie śniłam wtulona w czerwoną poduszkę.
-Cieszę się, że wybrał ją za żonę. Odżył, a ona...Ona jest inna niż dzisiejsze dziewczyny. -
-Jestem z nich dumny. Dawno nie widziałem tak szczerej miłości.-potwierdził przystojny, wyglądający na czterdziestolatka wampir.
-Chciałabym, aby dziecko przeżyło. Trzeba zwołać najlepszego lekarza, który ją jak najszybciej zbada.-
-Porozmawiam z Danielem, niech najpierw to przemyśli.-westchnął, siadając obok dawnej królowej, której ramię objął. Obydwoje zostawili swoje spojrzenia na mojej uśpionej twarzy, zastanawiając się chyba nad przyszłością.
-Będzie go chciał.-szepnęła opierając głowę na ramieniu męża.
-Hm?-
-Dziecka. Nasz syn to idealny przykład na ojca.-
-Fascynuje mnie fakt, że udało im się za pierwszym. Ta dziewczyna musi coś w sobie mieć, aby wywołać w komórkach taki chaos.-jego spokojny śmiech rozniósł się po całej sali, szturmując każdą ze ścian.
-Jest młoda, bardzo zdrowa... Samo przyjęcie jadu wystąpiło u niej natychmiastowo; tak się zdarza tylko w przypadkach osób naprawdę odpowiednich do przemiany. Ma niesamowity organizm... Są do siebie bardzo podobni. Pamiętasz Daniela w jej wieku?-
-Teraz jest mężczyzną. Tyle lat zleciało w naprawdę krótkim czasie. W końcu zasiadł na tronie, ma ukochaną i jest szczęśliwy. Wyrósł na prawowitego mężczyznę, którego ta dziewczyna potrzebuje. Pamiętasz jaka cicha była, kiedy nas poznała? Zdecydowanie wolę jej żywiołową i wesołą wersję. Ma w sobie ten urok.-
-Oh tak. Nie zdawałam sobie sprawy, że księgi mogą mówić aż tak dokładnie.-
-Budziła się?-rozległ się niski głos, troskliwie pytający o moje samopoczucie.
-Wróciłeś. Nie, moja miłości. Śpi niezmiennie w tej samej pozycji, odkąd wyszedłeś.-odpowiedziała ta, której włosy falami opadały na szczupłe, nagie ramiona.
Dan stanął obok szezlonga, złapał za oparcie i dokładnie mi się przyjrzał. Badawczo położył dłoń na moim brzuchu, próbując cokolwiek wyczuć.
-Jak ja mogłem tego nie zauważyć?-szepnął pod nosem, wsłuchując się w śpiący oddech.
-Jej ciało od razu pokazało, że coś się zmienia. Myślałem, że to tylko głód, kiedy mówiła, że jej niedobrze, myślałem, że z powodu przemiany wymiotowała w nocy... Nie brałem pod uwagę dziecka.-rodzice słuchali jego słów, które miały duże znaczenie. Daniel się trochę obwiniał - miał sobie za złe, że nie widział i nie łączył wątków.
-Musi ją zbadać lekarz.-
-Wiem, pogadam z nią o tym rano. Wezmę ją już. Jest późno, też musicie się położyć. Zdecydowanie za dużo się działo w ciągu tych paru dni.-nie czekając długo, zarzucił oba moje ramiona wokół swojej szyi, delikatnie łapiąc pod łopatkami i zgięciami kolan. W momencie odrywania mnie od podłoża, zmęczona rozchyliłam lekko powieki.
-Daniel...?-mruknęłam cicho, mocniej obejmując jego ciało. Jego karmelowe oczy spojrzały w moje całą swoją opiekuńczością i delikatnie uśmiechnęły się z dozą smutku.
-Shh. Nie przeszkadzaj sobie. Idziemy spać.-
-Hmm... Gdzie jesteśmy?-zapytałam znużonym głosem, próbując się rozejrzeć przez rozrzucone włosy.
-W tym samym miejscu w którym zasnęłaś. Już idziemy do łóżka, zamknij oczy.-poprosił łagodnie i żegnając rodziców wymownym spojrzeniem, wyszedł ze mną w ramionach.
Oparłam ciężką głowę o jego ramie, zasłaniając pół twarzy włosami. Patrzył na mnie?
-Kocham cię wielkoludzie...-burknęłam do jego bluzki, na wpół przytomna.
-Ja ciebie mocniej.-odpowiedział, układając mnie w miękkiej pościeli. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak szybko idzie.
Bez słowa ściągnął ze mnie ubranie, pozostawił w majtkach i przebierając mnie w czystą bluzkę do spania, okrył.
-Muszę się wykąpać. Śpij już. Wrócę szybko.-zostawiając informację, ucałował moje czoło, by zniknąć od razu w łazience.

Próbowałam spać, ale nie mogłam. Rozbudzona wróciłam myślami do dzisiejszego dnia i zmęczona wydreptałam ścieżkę za chłopakiem, pozbawiając się po drodze ubrań w które mnie odział. Bez słowa otworzyłam drzwi naszego prysznica i naga weszłam do miejsca w którym moczył włosy, oparty obiema dłońmi o kafelki. Wydał się zmęczony, nawet oczy miał zamknięte głowę spuszczając ku dole.
Niezauważona, wsunęłam się między jego ręce, pozwalając wodzie dostosować do temperatury mojego ciała.
Daniel uchylił powieki, spojrzał mi w oczy i przytulił policzek do dłoni którą na nim położyłam. To bydle wzrostu ponad metra dziewięćdziesięciu było naprawdę kolosalne w porównaniu do mnie. Ta różnica mi się naprawdę podobała.
-Dlaczego nie śpisz?-zapytał mrugając tylko wtedy, gdy woda wpływała mu do oczu.
-Chciałam do Ciebie przyjść.-odpowiedziałam krótko. Daniel wypuścił głośno powietrze przez usta i pochylając znowu głowę, utkwił wzrokiem na moim brzuchu. Widząc to zamyślenie, złapałam jego prawą dłoń i ułożyłam na wcześniej wspomnianym miejscu.
-Boje się. Bardzo się boję, ale ono niczemu nie zawiniło. Skoro je stworzyliśmy naszej pierwszej nocy, chciałabym się przygotować najlepiej jak potrafię. Pragnę być dobrą mamą, ale bez Ciebie sobie nie poradzę.-szepnęłam zmartwiona jego reakcją. Byłam przerażona, czy będzie na pewno chciał wychowywać ze mną dziecko. Ja nie byłam gotowa, a on miał być? Nie dziwię się, że jest zły...
-A wybieram się gdzieś?-zapytał unosząc jedną z brwi ku górze. Na ten ton od razu mi ulżyło i mogłam wnioskować, że oswoił się z tą informacją. Jednak... Nie byłam w stanie pohamować łez mieszających się z wodą.
-Przepraszam...-wydukałam nerwowo, dłońmi łapiąc boki jego pulsującej szyi.
-Przepraszam, powinnam zadbać o to, aby do tego nie doszło.-mąż spojrzał na mnie swoim niezadowolonym spojrzeniem i kiwając głową na boki, pochylił się do mojej twarzy.
-A co ja mam między nogami?-zapytał całkowicie poważnie, zastygając w bezruchu.
-Penisa...-
-No właśnie. Uważasz, że sama się zapłodniłaś, czy to jednak po części i moja zasługa?-burknął, marszcząc powieki. Jego piękne rzęsy błyszczały w połysku czystej wody.
-Ale mogłam kupić jakieś tabletki antykoncepcyjne...-
-A ja mogłem używać gumek za każdym razem, kiedy uprawialiśmy seks w ciągu ostatniego miesiąca.-skwitował łapiąc za moją brodę, którą uniósł ku górze.
-Nie możesz się obwiniać. Może nie zakładaliśmy tematu potomka tak wcześnie, ale ja go chce. Rozumiesz? Ten młodziak, który zajął sobie tam miejsce, ma za osiem miesięcy wyleźć i przywitać starego ojca.-szybko poprawił mój humor, wycierając łzy cieknące po małej twarzy. Obwiniałam się, bo nie wiedziałam jak zareaguje, a on, cały czas mimo pewnego strachu, zapewniał mnie o podjętej decyzji. Czy będzie dobrze, tak, jakbyśmy chcieli?
 Pogładził delikatnie mój brzuch, przybliżył się i mocno mnie przytulił. Tego mi brakowało, jego ciepłej obecności przez kilkanaście ostatnich godzin. Proszę, nie puszczaj mnie.
-Bądźmy rodzicami.-wyszeptał do mojego ucha, całując moje ramie.
-Jesteś najlepszym mężczyzną, za jakiego mogłam wyjść.-

Mój chłodny ukochany ||HARD 18+||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz