Samochód to nie było ciepłe łóżeczko czy pięciogwiazdkowy hotel, jednak co miał innego zrobić. Nie chciał odpuścić, a z Harrym chciał porozmawiać już dnia następnego. Nie chciał go stracić, dlatego wolał załatwić to jak najszybciej i powiedzieć swoją wersję wydarzeń.
Bo Harry chwytał i brał wszystko do siebie jak małe dziecko.
To mu ciągle chodziło po głowie. Harry nigdy taki nie był. Łagodnie podchodził do wszystkich ustawek, ba zazdrość była normalna, ale nie taka jak teraz. Louis zastanawiał się, dlaczego Danielle chciała ich skłócić. Mógł się przyznać, że dopuścił się wobec niej kilku niestosownych słów, aczkolwiek za swoje zachowanie przeprosił już kilka lat temu.
Sytuacja z Eleanor była mu w miarę jasna, jej przyjaciółka była ogromną kłamczuchą i plotkarą, a w dodatku go nie tolerowała. Dobrze wiedziała, że Eleanor tylko z nim pracuje i nic nigdy nie będzie ich łączyć. Wnioskował też, że pocałunek od strony Calder był wymuszony właśnie od niej.
Plotki, że będzie mieć dziecko z Brianom Jungwirth kompletnie nie mieściły mu się w głowie. Kim ona w ogóle była? Jego menadżer również pierwszy raz o niej słyszał, więc nawet nie miał pojęcia skąd ona znała Harrego i wiedziała, że jest jego mężem.
A może te wszystkie dziewczyny połączyły siły i postanowiły ich zniszczyć? Teraz kolejne pytanie, po co i dlaczego?
Nie zdziwił się, że obudził się dopiero późnym popołudniem. Pomimo niewygody to i tak się wyspał, chociaż była to również zasługa bardzo dużej ilości godzin, które przespał. Był wyspany, ale naprawdę obolały, jednak starał się to ignorować, ale to nie znaczy, że nie żałował tego, że odmówił propozycji Jay, którą otrzymał, kiedy opuścił dom.
Z drugiej strony wolał wyjść i zostawić Harrego w spokoju.
Wyszedł z auta i od razu zatrząsnął się z ziemna, na zewnątrz nie było tak fajnie jak w samochodzie. Kurtkę zostawił w samochodzie, a on sam szybko udał się w stronę drzwi wejściowych. Było kilka minut po trzeciej, więc miał pewność, że w domu prawdopodobnie będzie tylko Harry. Spodziewał się również, że zapewne ma wiele wiadomości i nieodebranych połączeń od Jay, która i tak przed wyjściem do pracy pukała w jego szybę.
Ku jego zaskoczeniu okazało się, że drzwi były otwarte. Wyszło mu to na plus, dlatego też nawet lekko się uśmiechnął, jednak od razu ten uśmiech zniknął. Już na wejściu poczuł mocny zapach perfum Harrego, które osobiście wybierał.
A później na kogoś wpadł.
Otrząsnął się i powoli otworzył oczy. Spodziewał się, że wpadł prosto na Harrego, ale chyba za dużo liczył, bo zapach ciągle był taki sam, nie był taki mocny jak wtedy, kiedy młodszy zazwyczaj był obok niego.
- O wstałeś - powiedziała w ogóle niewzruszona Lottie. - Jak szłam do szkoły to pukałam ci w szybę, a ty spałeś jak niemowlak. Mama proponowała ci, abyś przyszedł do domu, bo Harry nie miał nic przeciwko - wzruszyła ramionami, a Louis zatrzepotał rzęsami.
- Um... wybacz, ale za to wyspałem się - pokiwał głową, jednak czuł się bardzo niezręcznie, a w dodatku Harry nie miał nic przeciwko, aby został na noc. Chociaż to mogła być tylko bajeczka Lottie. - Po za tym! Czemu ty jesteś już w domu!?
- Jest po trzeciej, Louis - wywróciła oczyma. - Nie zawsze musze kończyć bardzo późno. Odwołali mi dwie ostatnie lekcje, ale za to mama prosiła, abym odebrała bliźniaczki - westchnęła. - A przy okazji Fizzy do nas dołączy, bo kończy o tej samej godzinie co one.
- A no... no to świetnie, fajnie. To idź, idź - uśmiechnął się niezręcznie, patrząc zza dziewczynę, widział Harrego, który krzątał się po salonie. - Tylko bezpiecznie i bez wygłupów.
CZYTASZ
Christmas consent → larry
FanficHarry i Louis są małżeństwem od wielu lat. Zazwyczaj kochającym się i niekłócącym, niestety pech chciał, że ich pierwsza bardzo poważna kłótnia, która wcale nie trwała jeden dzień, wydarzyła się równo dwa tygodnie przed wigilią. Czy uda im się pogod...