Louis nie przespał północy. Bał się, że Harry mu nie uwierzy, jednak wiedział, że jego menadżer wszystkim się zajął i wynajął najlepszych do przeszukania wszystkich dowodów, które wyciekły do internatu. Miał nadzieję, że wszystkie dziewczyny zamieszane w to przyjdą i szybko powiedzą prawdę.
Chociaż co do tego drugiego miał lekkie wątpliwości.
- Jedziesz ze mną, prawda? - zapytał Louis, ubierając na siebie kurtkę i spoglądając na Harrego.
- Nie - odparł krótko nawet nie patrząc na starszego. - Od razu po spotkaniu jadę na plan.
- Zawsze mogę cię zawieźć. Już nie raz cię tam zawoziłem i nikt o niczym nie mówił, więc wcale się nie boję - uśmiechnął się dumnie, bo była to jedyna rzecz, której się nie stresował.
Co do plotek o statusie miłosnym Louisa to w internecie było ich od groma, jednak wolał ich nie czytać. Zayn czasem informował go o jakiś grubszych artykułach, jednak w żadnym z nich nie było zmienki o Harrym ani o orientacji Louisa. Te wszystkie informacje bardzo uspokajały muzyka, bo otrzymywał tylko krótkie hasła na temat jakiś artykułów, Zayn nigdy nie zagłębiał się w szczegóły.
- Pojadę swoim - uśmiechnął się do niego, aczkolwiek uśmiech ten był bardzo sztuczny i aż bolący. - Lepiej nie kusić losu.
- W sumie masz rację, Hazz - wzruszył ramionami. - To ja jadę teraz do studia, a ty przyjedziesz za jakieś dwie godzinki, tak?
- Ta. Pojadę na zakupy, muszę kupić karmę dla Clifforda.
Louis pokiwał głową i uśmiechnął się w jego stronę. Przynajmniej cieszył się, że Harry miał ochotę z nim rozmawiać. Pomijając już, że wszystkie te rozmowy były sztuczne i sztywne. Ważne, że mógł usłyszeć jego głos.
Chwilę później wyszedł z domu, żegnając się z nim. Od razu po opuszczaniu domu poczuł wielkie nerwy, bał się i obawiał się najgorszego, że Harry uwierzy tym dziewczyną, a nie mu.
Jechał o dziwo naprawdę ostrożnie, jednak zapewne było to wynikiem stresu. Czuł jak jego ręce trzęsą się, a głowa staje się coraz cięższa. Nie chciał się wyprowadzić z równowagi, musiał być opanowany i tak naprawdę gotowy na wszystko.
Jak zobaczył budynek swojego biura miał wrażenie, że zemdleje. Nie mógł być aż tak cienki. Chociaż za chwile miała odbyć się prawdziwa walka na śmierć czy życie. Nie chciał, aby Harry od niego odszedł, bo był niewinny i tyle osób stało po jego stronie. Jeszcze przed wejściem musiał sobie zapalić, a aby nie mieć większej ochoty, zapalił kilka. Nawet nie miał żadnych wyrzutów sumienia.
Wszedł do środka i od razu udał się w stronę windy. Zabrał głęboki wdech i od razu po otwarciu się drzwi, wyszedł z niej i udał się pod odpowiedni pokój, w którym miał poczekać na Harrego.
- Cześć - powiedział po wejściu do biura swojego menadżera. - Danielle?
- O Louis... jak miło. Nie przypuszczałam, że spotkamy się jeszcze - uśmiechnęła się w jego stronę, a on w tym czasie zajął najdalsze miejsce. - Zostałam poproszona wcześniej.
- Już wszystko powiedziałaś? - zapytał, mrużąc oczy.
- Nie miałam czego mówić, jestem niewinna.
- Danielle, nie pogarszaj swojej pozycji. Każdy dobrze wie, że to wszystko jest kłamstwo, a ciebie i Louisa nic nie łączy - wtrącił się menadżer Louisa, na co muzyk niezmiernie się uśmiechnął. - Także wiem, że wszystko było zaplanowane.
- Ale co? Ja o niczym nie wiem, nie mój problem, że nasz związek wyciekł - zachichotała.
- Błagam cię. Mam do cholery męża, a ty byłaś tylko moją przykrywką i to w dodatku kilka lat temu - mruknął Louis. - Porozmawiajmy jak wszyscy się tutaj zbiorą, ale wiedz... że faktycznie jesteś na przegranej pozycji.
CZYTASZ
Christmas consent → larry
FanfictionHarry i Louis są małżeństwem od wielu lat. Zazwyczaj kochającym się i niekłócącym, niestety pech chciał, że ich pierwsza bardzo poważna kłótnia, która wcale nie trwała jeden dzień, wydarzyła się równo dwa tygodnie przed wigilią. Czy uda im się pogod...