Day 13 🎄

213 17 0
                                    

- Louis? - zszedł po schodach, spoglądając w stronę kuchni.

- Słucham cię, skarbie.

- Przestało padać. Pójdziemy na spacer razem z Cliffordem? - uśmiechnął się delikatnie. - Jest piękna pogoda, słoneczko grzeje i jest tak pięknie biało.

Louis spojrzał na niego, następnie na śpiącego na legowisku psa, a później na widok za oknem. Faktycznie było magicznie, śnieg i słońce zawsze tworzyły przepiękne widoki.

- W sumie to naprawdę dobry pomysł. Trzeba korzystać z pięknego popołudnia - wzrokiem wrócił na Harrego i uśmiechnął się szeroko, zarażając go uśmiechem.

- To idziemy się ubierać! - ucieszył się. - Clifford! Spacerek! - to wystarczyło, aby obudzić szczeniaka.

Młodszy najpierw zajął się przygotowaniem czworonoga. Założył mu jego zimowe ubranko oraz specjalnie buciki na śnieg. Już od małego uczyli go do noszenia najróżniejszych gadżetów, nie chcieli, aby było mu zimno, bo mimo słoneczka, niestety było na minusie.

Louis jak to Louis ogarnął się najszybciej i przejął pieska od Harrego, który jak zwykle wybierał się jak sójka za morze... zawsze musiał się milion razy poprawić w lusterku, jakby co najmniej wychodzili na czerwony dywan.

- Wiesz, że my idziemy na biały dywan zrobiony ze śniegu, a nie na ten czerwony? - zażartował Louis, spoglądając jednym okiem na siedzącego Clifforda tuż obok jego nogi.

- Bardzo śmieszne. Dobrze wiem, gdzie idziemy - spojrzał na szatyna, wywracając oczyma. - Gdzie jest moja czapka? - zapytał, rozglądając się po całym korytarzu.

- Trzymasz ją w dłoni, geniuszu - zaśmiał się, kręcąc głową.

- A faktycznie, dzięki.

I tak po dobrych trzydziestu minutach opuścili dom. Plusami mieszkania na obrzeżach był ciągły spokój. Louis nie musiał się martwić, że ktoś ich zauważy, nawet jeśli wychodzili na spacer. Małżeństwo zdecydowało się na zakup kawałka lasu, do którego tylko oni mieli wstęp.

Opuścili dom, a Harry od razu przykleił się do boku Louisa. Tęsknił za tym i naprawdę brakowało mu tego ciepła i poczucia zakochania. Nadal czuł pewien uraz, ale nie był od kierowany w stronę muzyka. Kierował go do siebie, bo w niektórych chwilach naprawdę przesadzał i zachowywał się jak rozpieszczony dzieciak.

- Ty na zawsze będziesz moją przylepą - powiedział Louis, jeszcze bardziej przybliżając młodszego do siebie. - Nieważne co, zawsze nią będziesz.

- Mówisz prawdę. Kocham się przytulać - stwierdził bardzo szczerą prawdę. - A szczególnie do ciebie!

- Czuje, widzę i wiem.

Harry zachichotał, a Louis w tym czasie szybko odpiął smycz Clifforda. Nie musieli się o nic obawiać, las był mały i bezpieczny, a ich psiak był nauczony bezpiecznego spaceru. Nigdy nie oddalał się i ciągle krążył w ich zasięgu wzroku.

- Kocham cię - odparł nagle Louis, wracając do przytulania młodszego. - Bardzo bardzo.

- Ja również bardzo cię kocham - zachichotał, zatrzymując się i marszcząc swój nosek. - I ogóle zabrałem cię na ten spacer z jednego bardzo ważnego powodu - dodał już poważniej, a wielki uśmiech zamienił się w naturalny.

- Chyba zaczynam się obawiać, bo chyba wszystko mamy wyjaśnione, nie?

- Nie do końca - stwierdził, chwytając dłoń starszego. - W sennie tak mamy, ale nie w tym sensie, w innym.

- W takim razie w jakim? - spojrzał na młodszego z ewidentnym strachem.

- Głównie tyczy się to mnie, bo chciałbym cię oficjalnie przeprosić. Głównie była to moja wina. To ja wszystko zacząłem i rozpocząłem wojnę. Nie potrafiłem ci wybaczać czy uwierzyć, one... one naprawdę potrafiły manipulować. Zrobiły to jak prawdziwe aktorki. Uległem im i po prostu to wszystko się zaczęło. Widziałem twój ból w oczach, który jak byłem sam mnie łamał, czułem się okropnie, ale i tak bałem się przyjść, przerosić. Ja wiedziałem, że nie kłamiesz, znaczy w późniejszym czasie to zrozumiałem, a kiedy otrzymałem potwierdzenie... nie byłem wcale zaskoczony, byłem zły na siebie, dlatego też bałem się przyznać do winy. Teraz już wiem, że zrobiłem błąd i w końcu trzeba się przyznać. Dlatego jeszcze raz bardzo cię przepraszam.

Christmas consent → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz