Noc został zmuszony spędzić w salonie. Harry za to spał w jego starym pokoju, w którym zazwyczaj spali razem. Teraz robili to osobno. To było naprawdę dziwne uczucie, bo młodszy nieco zaczął go ignorować, mimo, że Louis wszystko mu wytłumaczył.
Może nie do końca w to uwierzył? A może on w ogóle mu nie ufał? Kolejne pytania, które pojawiły się w jego głowie.
Obudził się pierwszy, na dworze było jeszcze ciemno. Nie miał ochoty spać dłużej, dlatego wstał. Czuł dziwną pustkę, nawet może i większą niż w swoim domu. Tutaj wiedział, że miał Harrego przy sobie, a tam nawet nie wiedział, gdzie jest. Bardziej bolał go fakt samego ignorowania i dużego dystansu, którym został osaczony.
Przynajmniej Lottie powtarzała mu, że Harremu to przejdzie i niedługo będzie dobrze. Aby było dobrze, najpierw Harry musiał poznać całą prawdę, a winne powinny zostać ukarane. Louis wiedział, że im nie odpuści, nawet jeśli musiałby się ujawnić. Zrobiłby to, jeśli byłoby to konieczne.
Postanowił zrobić śniadanie dla Harrego i dla swojego rodzeństwa. Najpierw, jednak zrobił sobie kawę, bez której by nie przeżył. Czekając na wodę, postanowił zadzwonić do swojego menadżera, aby umówić się na spotkanie razem z podejrzanymi. Wytłumaczył mu to co powiedział mu Harry i dodał kilka teorii od siebie. Odłożył telefon z nadzieją, że szybko otrzyma termin rozmowy i udowodni mu, że to on mówi prawdę.
- Ty już nie śpisz? - usłyszał nagle zza swoich pleców. Gwałtownie odwrócił się i odruchowo bardzo szeroko uśmiechnął się w stronę Harrego.
Musiał zacząć się hamować.
- Obudziłem się przed budzikiem. Stwierdziłem, że nie chce mi się spać i jak robię sobie kawę to zacznę robić dla was śniadanie - uśmiechnął się, w tym samym czasie słysząc, że woda już się zagotowała. - Gdzie Cliff?
- Śpi w pokoju, o dziwo nie obudził się, kiedy wstałem - powiedział, jednak Louis potrafił wyczuć, kiedy ten nie ma ochoty na rozmowę. - Możesz zrobić mi herbatę?
- No jasne, Hazz.
Jednak nie potrafił się hamować, nie widział w tym żadnego sensu ani prawa. Dobrze wiedział, że był niewinny i twierdził, że Harry nie miał żadnych podstaw na obrażenie się. Jedynym zarzutem, który mógł sobie zarzucić to kilka nieprzyjemnych słów.
- Dzięki - odparł po bardzo długiej ciszy, tak długiej, że Louis zdążył zaparzyć dla niego herbatę.
Zabrał kubek w dłoń i ostrożnie udał się w stronę stołu.
- Herbatka dla mojego męża - powiedział, podstawiając kubek przed młodszym.
Mówił tak za każdym razem, kiedy podawał mu herbatę, więc nieco zdziwił się, kiedy zauważył bardzo zaskoczoną minę Harrego. Nawet go to zabolało, rozumiał złość i brak zaufania, jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego ten trzyma do niego taki dystans.
- Rozumiem, że nie masz do mnie zaufania - stwierdził, odwracając się w stronę lodówki, mówiąc do niego plecami.
- Sytuacja nie jest łatwa i nie wiem co mam o niej myśleć. Wszystko to mnie zraniło, więc chyba logiczne, że te zaufanie spadło, Louis - głos Harrego był taki pusty i typowy dla jego fochów. - Jak dowiem się kto tutaj kłamał to zobaczę czy te zaufanie wzroście czy te zaufanie spadnie, że stwierdzę, że rozwód to jedyna dobra decyzja dla nas obu.
Rozwód. Tego słowa Louis panicznie się bał, odkąd tylko wyszedł za Harrego. Nie chciał go doświadczyć, bo wiedział, że brunet jest jego jedyną prawdziwą miłością, której nigdy nie zdradzi ani nie zdradził. Tak też było, więc nawet nie miał ochoty myśleć o rozwodzie.
CZYTASZ
Christmas consent → larry
FanfictionHarry i Louis są małżeństwem od wielu lat. Zazwyczaj kochającym się i niekłócącym, niestety pech chciał, że ich pierwsza bardzo poważna kłótnia, która wcale nie trwała jeden dzień, wydarzyła się równo dwa tygodnie przed wigilią. Czy uda im się pogod...