- Będziemy walczyć i zaprosiliśmy was z nadzieją, że wy też będziecie.- Ron odezwał się, również wstając.
Nikt przez dłuższy czas się nie odzywał. Uczniowie patrzyli na siebie, jakby każdy szukał odpowiedzi co dalej.
- Jaki macie plan? - Blaise odezwał się jako jedyny.
- Nasza trójka - Harry wskazał na siebie Hermionę i Rona - musi opuścić szkołę i... załatwić parę spraw. Natomiast wy musicie w miarę możliwości utrzymać szkołę w naszych rękach.
- Co masz na myśli? - tym razem ja zadałam pytanie.
- Jak wiecie ministerstwo magii powoli zostaje przejmowane przez wyznawców Voldemorta. - Hermiona z zaniepokojeniem w głosie kontynuowała. - Zakładamy, że do końca lutego całe ministerstwo będzie po ich stronie. Później będą atakować szkołę.
- Więc jak mamy jej bronić? - Luna swoim spokojnym głosem skierowała całą uwagę na siebie.
- Nie jesteśmy pewni do czego się posuną ale najważniejsze jest to by nie wypędzili nas ze szkoły. - Harry dodał.
Po tych słowach rozpoczęła się żwawa dyskusja między wszystkimi. Co powinniśmy zrobić i jak to zrobić. Wszyscy mięli dużo pomysłów i zapał, którego mi już brakowało. Brakowało mi Mattheo.
Po "zebraniu" jeżeli tak to mogę nazwać wszyscy partiami wychodzili z pokoju. Robiliśmy to na przykład po cztery lub pięć osób tak by nie przyłapano nas wszystkich razem.
- Mia, czy możemy porozmawiać? - Hermiona lekko złapała mnie za ramię.
- Tak. - odparłam i obie udaliśmy się do środka knajpy po czym zajęłyśmy stolik.
- Razem z chłopakami stwierdziliśmy, że ja powiem ci to na osobności.
Po tych słowach zaczęłam się niepokoić.
- Z początku byliśmy bardzo źle nastawieni do Mattheo... musisz nas zrozumieć. Natomiast kiedy się pojawiłaś dużo rzeczy się zmieniło, lecz nadal nie mogliśmy wam zaufać. Potem Dumbledore powiedział nam... że ty i on jesteście bardzo potrzebni w uratowaniu nas...um szkoły i wszystkiego...
Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Patrzyłam się na dziewczynę w kręconych włosach z pustką w oczach.
- Czy możesz mi powiedzieć co dokładnie znaczy, że jesteśmy potrzebni?
Nawet ja usłyszałam w moim głosie pewną bezsilność. Ile razy można słyszeć coś podobnego bez wyjaśnienia.
Chciałabym już wiedzieć co dokładnie to znaczy.
Blaise stał przy barze i co jakiś czas zerkał w naszą stronę.
- Nic nie wiesz? - Hermiona poprawiła się na krześle i zgarnęła swoje włosy z twarzy.
Pokręciłam tylko głową. Dziewczyna zawahała się czy dalej prowadzić ze mną rozmowę.
- Czy mogłabyś mi powiedzieć o co chodzi? Jestem na prawdę bezsilna. Z moich przyjaciół został tylko Blaise a reszta... kto wie co się z nimi dzieje. Do tego Mattheo - czułam jak moje gardło się zaciska a mi chce się płakać.
Odwróciłam wzrok by się uspokoić.
- Nie mam pojęcia co się z nim dzieje i czy jest zdrowy. On nie jest po stronie swojego ojca bo tego chce tylko się boi... on go torturuje i zastrasza a ja nie mogę mu pomóc. - wydusilam z siebie szybko i pewnie mało zrozumiale.
Dziewczyna była w lekkim szoku i przez chwilę nic nie mówiła.
- Dobrze... - tym razem już szeptem, przybliżyła się i zerkała czy nikt nie słyszy. - Podobno Dumbledore każdego z uczniów zanim przyjmie do szkoły w pewnym sensie testuje.
Zmarszyłam brwi i wsuchiwałam się dalej.
- Zagląda w nasze przeznaczenie czy też możliwą przyszłość. Nie bez powodu Harry tak mocno udziela się w walce z Voldemort'em i nie bez powodu syn czarnego pana jednak został przyjęty do szkoły magii.
- Czyli uważasz, że wszyscy jesteśmy tutaj... po coś?
- Nie wszyscy, ale na pewno ty.
- Ja? - dziwnie było mi myśleć o sobie jako kimś bardziej znaczącym. Ale to co mówiła dziewczyna miało dużo sensu.
- Podobno twoim przeznaczeniem jest być z Mattheo i pomóc mu odwrócić się od ojca, ale osobiście to wszystko co wiem.
••
Jest już początek lutego. Można powiedzieć że w miesiąc zdążyło się coś i nic.
Z Blaisem spędzam cały swój czas. Często nawet śpimy w tym samym pokoju, na zmianę w moim albo jego.
Ta cała sytuacja pozwoliła mi zbliżyć się też do niektórych gryfonów. Nadal nie dostałam żadnego znaku życia od najbliższych co wprowadzało mnie dość szybko w ciężkie stany...psychiczne.
Gdyby nie Blaise już dawno zrobiłabym coś bardzo głupiego jak wproszenie się do domu Voldemorta na pewną śmierć.
Nie cały tydzień temu zabito Dumbledora a szkoła pogrążona jest w smutku ale i strachu. Dyrektor był naszą największą nadzieją w utrzymaniu szkoły po naszej stronie.
- Mia! - Blaise rzucił się na kanapę w bibliotece, na której siedziałam.
Jego mina nie zapowiadała nic dobrego.
- Muszę ci to powiedzieć zanim dowiesz się od kogoś innego.
Chłopak był bardzo zdenerwowany. Złapał mnie za dłoń i spuścił wzrok.
- Podobno Snape zabił Dumbledora...
Moje ręce zaczęły drżeć.
- Harry Potter to widział. Miał to zrobić Malfoy ale nie dał rady.
••
Początek kwietnia.
Snape razem z grupą śmierciożerców wtargnęli do Hogwartu i pod skrzydłami ministerstwa próbuje zawładnąć nad szkołą.
Nie uczymy się na zajęciach. Dobrzy nauczyciele są prześladowani a my spędzamy najczęściej czas przymusowo w wielkiej sali. Tam słuchamy o tym jaki Voldemort nie jest świetny a my powinniśmy do niego dołączyć.
Od rana do wieczora siedzimy wszyscy razem, jedynie późnym wieczorem wracamy do dormitoriów, żeby pójść spać.
Nie zamieniłam z wujkiem ani słowa odkąd się pojawił. On mnie unika a mnie to nie przeszkadza. Nie ważne dla jakiego dobra to robi ale opuścił mnie, zabił Dumbledora i do tego krzywdzi nas panosząc się po szkole.
- Mam tego dość, powinniśmy coś zrobić.
Spojrzałam w stronę Cormac'a. Pierwszy raz się z nim zgadzam. Przez ten cały czas po za małymi wybrykami siedzimy wszyscy bezczynnie i czekamy, aż ktoś nas uratuje.
- Nie możemy zepsuć planu.
Luna szeptem odpowiedziała.
- Jakiego planu? Tego gdzie mamy utrzymać szkołę po naszej stronie? Szkoły już nie mamy, jest tylko więzienie.
Odezwałam się troszkę głośniej niż powinnam. Zwracając na siebie uwagę paru stolików przy których siedzieliśmy.
Na całe szczęście żaden ze śmierciożerców nie spojrzał w moją stronę.
- Ona ma rację. Nie możemy czekać na Pottera, kiedy praktycznie straciliśmy wszystko co mieliśmy. - Blaise oznajmił.
- Nie możemy tutaj o tym rozmawiać. - Luna szepnęła.
Ona ma rację. Śmierciożercy nie zawahają się przez zrobieniem komuś krzywdy. Pokazali to pod czas "zajęć" gdzie zaklęcie tortur testowali na uczniach.
- Każdy niech zrobi spotkanie w swoich dormitoriach a my jutro stworzymy ostateczny plan. - Naville dodał.
CZYTASZ
Face of an angel - Mattheo Riddle
RomanceNowa uczennica w Hogwarcie. Czy za jej przybyciem kryje się głębszy sens? Nawet sama nie zdaje sobie sprawy jak wielkie czyny będą ciążyć na jej barkach. Fabuła fanfiction jest luźno oparta na książce Harry'ego Pottera. I do not own character of Mat...