- Ma' Jake nie możemy tego tak zostawiać - mówiła Neytiri ze strachem w głosie. - nikt inny nie nadaje się na przywódcę tak jak on.
- Neytiri zrozum od początku mówiłem że to się nie uda. On jest uparty jak osioł nie przekonasz go - odpowiedziałem szczerze. Mój syn to najbardziej uparty na'vi jakiego znam.
Przed sekundą prawił mi kazania jak ja go niby skrzywdziłem. Kocham go to mój syn, ale często wyprowadza mnie z równowagi.
Od śmierci Neteyama trochę oddalił się od jakiego kolwiek towarzystwa. Gdyby jego brat żył, zostałby wodzem naszego klanu, lecz rzeczywistość jest inna.
- Ty naprawdę go tak potraktowałeś? - zapytała nagle moja żona.
- To znaczy jak?
- Mówiłeś mu takie przykre rzeczy i kompletnie ignorowałeś - powiedziała bez owijania w bawełnę
- Potraktowałem go tak jak uważałem że będzie słusznie - mruknąłem bez żadnych emocji.
- Ma'Jake to twój syn, nie żołnierz. On teraz potrzebuje ojca, który powinien być dla niego wyrozumiały, cierpliwy i który zapewni mu bezpieczeństwo i wsparcie. Proszę cię pomyśl nad tym - wyjaśniła i poszła w swoją stronę.
- Ahh te kobiety - powiedziałem cicho pod nosem nie biorąc słów żony do siebie.
Nagle usłyszałem odgłos Ikrana. Spojrzałem na niebo skąd dochodził dźwięk i zobaczyłem Lo'aka lecącego na wcześniej wspomnianym zwierzęciu.
- LO'AK!! WRACAJ! - moją uwagę przykuł krzyk mojej żony skierowany w stronę syna.
- Gdzie on poleciał?
- Nie wiem właśnie próbowałam się dowiedzieć - odpowiedziała zadyszana Neytiri.
- Niech sobie polata, przewietrzy umysł i może wtedy dotrze do niego co mu mówiliśmy. - kompletnie nie przejąłem się chłopakiem.
- Obyś miał rację - rzuciła szybko Neytiri i zabrała się do oczyszczania łuku należącego niegdyś do jej ojca.
*Lo'ak*
Szedłem wkurzony przez las, aż w końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł. Ucieknę stąd. Wiem że dopiero co wróciliśmy, ale jeżeli tak ma być cały czas... to ja tak nie chce.
Zawróciłem się do domu aby spakować najważniejsze rzeczy. Niepostrzeżenie wszedłem do domu i zabrałem się do pakowania. Kiedy wszystko było gotowe wsiadłem na mojego Ikrana i połączyłem moje tsahelu z tym jego. Wzbiłem się szybko w powietrze, lecz od razu usłyszałem głos matki. Wołała do mnie abym wracał. Nie miałem tego w planach. Zignorowałem ją i zacząłem długą podróż.
Leciałem już chyba 5 godzinę. Byłem już nad morzem. Już niedaleko. Nagle zauważyłem coś ogromnego w wodzie. Stwór był coraz bliżej powierzchni, a ja miałem coraz wiekszą pewność że wiem co to jest.
- Payakan! - zawołałem radośnie gdy tulkun wyskoczył wesoło z wody. Zaśmiałem się i pokierowalem mojego Ikrana bardziej w dół aby móc się przywitać z przyjacielem. Ja leciałem nad powierzchnią a on szybko płyną z wynurzoną głową. Opowiedziałem mu co się wydarzyło. On słuchał uważnie. Po jakiejś godzinie zauważyłem już domy na wodzie. Dotarłem. Pożegnałem się szybko z Payakanem i wylądowałem na piasku.
Usłyszałem róg ostrzegawczy. Kilka wodnych na'vi przywitało mnie z uśmiechem.
- LO'AK! - usłyszałem wysoki głos za plecami. Odwróciłem się w stronę dźwięku, a w ramiona wpadła mi Tsireya.
- O cześć - zaśmiałem się mocno ją przytulając
Po jakiś 30 sekundach odkleiła się niechętnie ode mnie. Przez ten cały czas miałem opartą brodę o jej głowę.
- Dlaczego wróciłeś? - zapytała
- Stwierdziłem że tu mi lepiej. Moja rodzina chciała mnie posadzić na czele całego mojego rodowitego klanu mimo mojej woli. Ogólnie było mi tam źle. Wiem że to dom, ale tutaj czuje się naprawdę dobrze. Tu jest Neteyam, Payakan, ty, Aonung, Rotxo, noi
Nie dokończyłem bo jakieś umięśnione ramiona oplotły mnie od tyłu.
- Aonung nie uduś go - zaśmiała się Tsireya na co chłopak puścił mnie. Odwróciłem się do niego. Takiego morskiego banana na twarzy jeszcze nie miałem okazji zobaczyć.
- Co ty tu robisz? - zapytał
- Tutaj mi lepiej. - odpowiedziałem w skrócie, na co Aonung spojrzał się na Tsireyę a ona tylko przewróciła oczami i zerknęła na mnie z politowaniem.
Zaśmiałem się.
- Trzeba powiadomić o tym moich rodziców - dodał po chwili Aonung - wszystko im wyjaśnisz
- Okej
*Jakiś czas po wyjaśnieniach*
- Niby to tylko jedna noc a ja już zdążyłem się stęsknić za tym widokiem - mówiłem patrząc na piękny zachód słońca widniejący nad oceanem
- Ja się już zdążyłam za tobą stęsknić - powiedziała Tsireya kładąc swoją dłoń na moją - cieszę się że wróciłeś
Czułem jak się rumienię. Obróciłem głowę w stronę dziewczyny, a ona spojrzała się na mnie.
- Tsireya - zapytałem - odwiedzałaś Neteyama?
- Tak, ale ty też tam byłeś. Płynęliśmy razem na ilu. Neteyam cały czas się uśmiechał. Nie wiem, ale chyba tylko on potrafi tak ładnie się uśmiechać.
- A ja? Jestem gorszy tak? - teatralnie się oburzyłem
- Tak - powiedziała dumnie dziewczyna, a ja w ramach riposty zacząłem ją łaskotać. Reya zaczęła się szarpać i śmiać, ale nie dawała za wygraną. Sprytnie obróciła mnie na plecy, a moje ręce złapała i zacisnęła nad głową.
- I co? Nie zadzieraj ze mną kotuś - gdy tylko to powiedziała zrobiła zaskoczoną minę i już zaczęła ze mnie schodzić, ale ja złapałem jej głowę i pociągnąłem w stronę swoich ust. No musiałem po prostu musiałem. Złączyłem je, a ona położyła swoje dłonie na moich ramionach. Miała takie ciepłe usta... Uniosłem się do siadu trzymając Tsireyę za biodra nie przerywając pocałunku.
- No nie można było tak od razu? - z tego czułego momentu wyrwał nas jakiś głos
- Ughh - warknęła Tsireya kładąc głowę na moje ramię gdy tylko zobaczyła swojego brata.
- Dobra dobra już idę przepraszam że przerwałem - mruknął pod nosem i poszedł w swoją stronę.
A już było tak dobrze.
Dobra tam następnym razem gdzieś się schowamy.
- Przepraszam że tak wcześniej powiedziałam - odezwał się nagle dziewczyna
- To znaczy jak?
- No jak cię na plecy położyłam
- Aaaa. I czym ty się przejmujesz? - powiedziałem patrząc na jej zawstydzoną twarz.
- Wymknęło mi się
- Noi?
- Noi mi teraz głupio
- Przestań - mruknąłem i przysunąłem ją do siebie. - nie masz czym się wstydzić. Kiedyś Kiri na mnie powiedziała ty penisie przy ojcu, a mieliśmy po sześć lat
Tsireya zaczęła się śmiać
- I co się śmiejesz? Moja samoocena spadła o 50 procent w dół - Tsireya dalej nie mogła przestać się śmiać
- No ja tu poważny temat prowadzę, wyrażam swoje emocje, a ta się śmieje. Ehh te kobiety - mówiłem udając powagę.
- Sory ale sobie to wyobraziłam - powiedziała dziewczyna już powoli się uspokajając.
Zaśmiałem się.
Potrzebowałem takiego towarzystwa. Tsireya to osoba z którą można porozmawiać dosłownie o wszystkim. Mam nadzieję że nasza relacja mocno się rozwinie.
- Dobra Lo'ak chodźmy bo słońce już dawno zaszło.
- Jasne - odpowiedziałem wstając z piasku i udając się w stronę morskiej wioski.

CZYTASZ
Ucieczka
Fiksi RemajaPo śmierci Neteyama wszyscy pogrążyli się w żałobie. Nie chodzi tylko o jego rodzinę, lecz również o cały klan Metkaina. Syn Toruka Makto to nie tylko świetny wojownik, ale i przyjaciel którego nie jest wcale tak łatwo zdobyć. Był On troskliwym, czu...