Minęło parę dni, nie wiem, może z trzy albo cztery, nie liczyłem. Ojciec kazał mi codziennie odbierać Jisunga ze szkoły, żeby czasem nie poszedł gdzieś z Minho, tak też robiłem. Później przez resztę dnia siedział zamknięty w pokoju, bez telefonu, który zabierali mu rodzice, żeby jak najbardziej ograniczyć ich kontakt. Nie spodziewałbym się, że będą aż tak tego wszystkiego pilnować. Za to ja co jakiś czas korespondowałem z młodszym chłopakiem, pod pretekstem zdawania relacji z tego, jak się czuje i co robi mój brat. Jednak nasze rozmowy szybko schodziły na inne tory. Poznawałem go lepiej. Rozgadany był. I jak mam być szczery, miał dość ciekawe życie, jak na osiemnastolatka, tak, był starszy od Jisunga, też mnie to zdziwiło. Po prostu zachciało mu się wyjść z matki na początku roku, w styczniu, a Ji siedział w naszej prawie do końca grudnia. Niby byli z tego samego roku, a jednak dzieliła ich spora różnica. Dostrzegłem, że Minho jest bardziej dojrzały i ma całkiem inne podejście do życia. Podobało mi się to.
Zaskoczył mnie, kiedy nagle wyskoczył z pomysłem spotkania się. Oczywiście, zgodziłem się. Od razu po pracy ruszyłem w wybrane przez niego miejsce, jakim była pizzeria. Zaparkowałem auto i wszedłem do środka. Zająłem miejsce przy stoliku, w głąb lokalu, żeby móc spokojnie porozmawiać i choć trochę odciąć się od innych ludzi. Na szczęście widziałem z tego miejsca drzwi wejściowe, więc pozostało mi tylko czekać na młodszego chłopaka. Chyba był tym typem, co się spóźniał, bo już było dawno po naszej umówionej godzinie, a ja bardzo sobie cenię punktualność. Jakby nie rozumiem takich ludzi, po prostu szanujmy swój wzajemny czas, to jest coś, czego nie da się odzyskać, a nie uśmiecha mi się niczego niedające siedzenie i gapienie się w ścianę czy drzwi. Wolę od razu załatwić to, co trzeba i później zająć się czymś innym. Dlatego też zwolniłem dużo osób z mojej firmy. Nie wiem, dlaczego w tym świecie ludzie uwielbiają się spóźniać.
Do lokalu wbiegł rozczochrany i spocony chłopak. Szybko zlustrował pizzerię, pewnie w poszukiwaniu mnie, ale wyglądał na bardzo zagubionego. Uniosłem rękę i pomachałem, żeby mu pomóc. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i ruszył w moim kierunku. Ściągnął kurtkę i zajął miejsce naprzeciwko.
- Bardzo cię przepraszam, Hyung. Byłem już gotowy do wyjścia, kiedy nagle mój kot zwymiotował i musiałem to posprzątać, żeby rodzice się nie czepiali. Później jeszcze uciekł mi pierwszy bus, a w następnym kierowca chciał być bardzo miły i pomógł starszej pani wejść i potem wysiąść z autobusu, co trwało jak wieczność. - tłumaczył chłopak. W międzyczasie próbował doprowadzić swoje szatynowe włosy do ładu, co tak naprawdę doprowadziło do ich jeszcze gorszego stanu, ale nie przeszkadzało mi to.
- Nie ma sprawy. - powiedziałem, kiwając przy tym głową. - Nie miałeś na to wszystko wpływu.
- Wow, jakiś ty wyrozumiały. - zaśmiał się cicho. - Ale i tak przepraszam. To się na pewno nigdy więcej nie powtórzy. Dziękuję, że zaczekałeś. Jak mam być szczery, to już się trochę bałem, że cię tu nie znajdę.
- Cóż... - spojrzałem na zegarek, który miałem na swoim nadgarstku. - Jeszcze z jakieś dziesięć minut i serio bym się stąd zmył. Nie lubię spóźnialskich.
- A jednak zostałeś. Dzięki. Ok, koniec o tym. Jaką pizzę lubisz, hm? Ja zawsze biorę te najzwyklejszą, gdzie jest po prostu sos pomidorowy i ser, ewentualnie jakaś szynka albo inny dodatek. Nie przepadam za pieczarkami. Ogólnie grzyby mnie przerażają. Weź, w lasach są dzikie zwierzęta, srają i szczają, gdzie popadnie i później ludzie jedzą takie "specjały"? - zrobił tu niewidzialny cudzysłów palcami i się zaśmiał. To właśnie miałem na myśli, jak mówiłem, że jest rozgadany. Chociaż teraz było to na jeszcze większą skalę niż tak podczas pisania. - Ooo! A co sądzisz o pizzy z ananasem? - przyglądał mi się wyczekująco z uniesioną brwią.
- Chujstwo.
- I za to cię lubię jeszcze bardziej. Więc o moich preferencjach co do pizzy wiesz. A jak z tobą?
- Po prostu jakaś z mięsem.
Po złożeniu zamówienia zapanowała chwilowa cisza, którą postanowiłem przerwać. Chciałem go jeszcze bardziej poznać.
- Nie wspominałeś, że masz kota. - oparłem się na krześle, krzyżując ręce. W tej pozycji mogłem lepiej go widzieć i obserwować każdy ruch, reakcję czy też minę.
- Mhm, nawet dwa. Nie wiem, czemu o tym nie powiedziałem. Zwykle to ciągle o nich gadam. Pokazać ci ich? - przytaknąłem, choć chłopak nie wydawał się nawet czekać na moją odpowiedź, bo od razu po zadaniu pytania, wyciągnął telefon i prawie wcisnął mi go w twarz, pokazując zdjęcie dwóch pomarańczowo-białych kotów. - Ten po lewej to Soonie, a po prawej Doongi.
- Wyglądają tak samo. - stwierdziłem, po tym, jak odsunąłem trochę rękę chłopaka i mogłem przyjrzeć się jego kotom. Zmarszczył brwi i z lekkim oburzeniem zaczął mi tłumaczyć, czym różnią się od siebie te dwa kociaki. Dowiedziałem się, że główna różnica tkwi w ich nosach. Soonie miał biały, a Doongie pomarańczowy. Poza tym ten pierwszy był starszy od drugiego.
- Są dla mnie bardzo ważni. - zaczął. - Mam je praktycznie od zawsze. Wiesz, kiedy mam jakiś gorszy dzień, czy po prostu źle się czuję, to zawsze wtedy do mnie przychodzą, kładą się obok albo na mnie i się przytulają, głośno przy tym mrucząc. A najlepsze jest to, jak pozwalają posmyrać się po brzuszkach. Dotykałeś kiedyś brzucha kota? To najmilsze miejsce! Sierść tam wydaje się najbardziej miękka i puszysta. - przez cały ten czas się uśmiechał, jednak w momencie, gdy przerwał i zaczął się nad czymś zastanawiać, jego twarz zmieniła wyraz na bardziej poważny. Spojrzał na mnie i dalej myślał.
- Co? - zapytałem w końcu. Zaczynałem czuć się trochę dziwnie, gdy się tak wpatrywał.
- Masz kogoś takiego, Hyung? - zmrużyłem oczy, bo nie zrozumiałem, co chłopak miał na myśli. Chyba to zauważył, bo od razu zaczął tłumaczyć. - No na przykład jakąś osobę, zwierzaka albo rzecz, która pomaga ci się uspokoić, coś w tym stylu. Dawaj, każdy ma coś albo kogoś takiego.
Od razu przed oczami zobaczyłem obraz moich dwóch pluszowych tygrysków. Tak, zdecydowanie były dla mnie czymś takim, co opisał szatyn.
- Ta. W tym przypadku jestem jak każdy inny człowiek i mam coś takiego. - rzuciłem szybko. Jednak nie przemyślałem tego do końca, przez co spotkało mnie dość niewygodne pytanie.
- Tak? Co to takiego? Albo kto? - cały czas się we mnie wgapiał. Teraz miałem wrażenie, że było to jeszcze bardziej intensywne i pełne ciekawości spojrzenie.
Wpakowałem się po uszy. Żadna wersja nie brzmiała dobrze. Przecież nie mógłbym powiedzieć, że dorosły, dwudziestojednoletni facet, dalej trzyma swoje zabawki z dzieciństwa i co gorsza, co jakiś czas się do nich przytula i zdarza się, że przy nich płacze.
Było tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
- Idę się odlać. - wstałem szybko i nie czekając na żadną reakcję chłopaka, ruszyłem w kierunku toalet, zamykając się w jednej z kabin.
Stałem tam przez dobre parę minut, po czym w końcu postanowiłem wrócić. Na moje szczęście podali już pizzę i młody zajął się jej jedzeniem, zamiast dopytywać.
Reszta spotkania minęła dość normalnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i takie tam. Po wszystkim postanowiłem odwieźć go do domu. Jednak zanim opuścił mój samochód, stało się coś, co utkwiło mi w pamięci.
- Dobrze się dzisiaj bawiłem. - spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. - Mam nadzieję, że nie był to pierwszy i ostatni raz. Super facet z ciebie, Chan. Czuję, że możemy zostać dobrymi przyjaciółmi, nawet jeśli dzieli nas różnica wieku. Chcę poznać cię bliżej. Liczę, że mi na to pozwolisz. - poklepał mnie zaczepnie po udzie i wyszedł. Gdy stanął przy drzwiach swojego domu, odwrócił się i jeszcze pomachał mi na pożegnanie.
Jeszcze przez jakiś czas siedziałem w aucie i przypominałem sobie wydarzenia sprzed dosłownie paru minut, nie mogąc do końca zrozumieć, co się stało i czy to naprawdę miało miejsce. Doszło do mnie, że chłopak po raz pierwszy zwrócił się do mnie po imieniu. W dodatku mnie dotknął. Co to wszystko miało znaczyć? Myślałem, że dobrze znam i rozumiem zachowania ludzi. Wyszło jednak na to, że nie do końca wszystko wiem. Zacząłem się zastanawiać, czy tak powinno być i czy dalej sprawy toczą się według planu. Wiedziałem jedno.
Z tym chłopakiem było coś nie tak.
CZYTASZ
Sour grapes | minchan x minsung
FanfictionChan nienawidził Jisunga od samego początku, dlatego postanowił odebrać mu wszystko, na czym mu zależało. Minchan x minsung