- Więc, jak tam? - zaczął tata, wbijając nóż w swojego krwistego steka na talerzu. - Interes się kręci?
Było mi dziwnie z myślą, że nagle postanowił się mną zainteresować. W sumie, odkąd wyszła ta cała akcja z orientacją Ji i późniejszą imprezą, rodzice praktycznie się do niego nie odzywali. Przenieśli swoją uwagę na mnie.
- Jakoś leci. - w szybki sposób zakończyłem tę rozmowę, żeby móc skupić się na jedzeniu.
Wpakowałem pałeczki z ogromną ilością kimchi do ust. Uwielbiałem ten lekko ostry smak i przyjemne drapanie w środku. Nic mnie tak nie cieszyło, jak podane na ostro dania.
Spojrzałem na Jisunga, siedzącego na drugim końcu stołu. Chyba próbował ułożyć jakąś wieżę ze swoich kawałków kurczaka na talerzu. Był strasznie zamyślony. Musiał poczuć na sobie mój wzrok, ponieważ podniósł głowę i kiwnął nią w moim kierunku. Uniosłem więc brew i włożyłem kolejną porcję posiłku do swoich ust, próbując zakomunikować mu tym, by jadł, a nie się bawił. Prychnął pod nosem i z niedowierzaniem przeniósł spojrzenie na rodziców.
- Wychodzę po osiemnastej. - oznajmił i począł w końcu konsumować obiad.
- Gdzie? - zapytała mama, choć nie dało się wyczuć w jej głosie ani krzty zainteresowania czy też matczynej troski. Zapewne zadała to pytanie, by upewnić się, że jej syn nie postanowi zrobić znów czegoś, co mogłoby się jej nie spodobać.
- Do kolegi. Wrócę w niedzielę wieczorem.
- Jakiego "kolegi"? - zaakcentował ostatnie słowo ojciec, kierując swoją uwagę na Jisungu.
- Jeju, do Yongboka. To syn Pani Lee, tej od historii.
Rodzice pokiwali równo głowami i wrócili do jedzenia.
Ostatnio coraz częściej spotykał się z tym całym Yongbokiem. Nie miałem zbyt dobrych wspomnień z tym chłopakiem. Za każdym razem, jak nadarzała się okazja, gdzie się widzieliśmy, posyłał mi groźne, wręcz wredne spojrzenia. Najwidoczniej za mną nie przepadał, i vice versa. Zastanawiało mnie tylko, dalczego Ji zaczął go tak bardzo wielbić, że chodził do niego praktycznie w każdej wolnej chwili.
- A ty, Chanie? Wychodzisz gdzieś? - zapytała miłym tonem mama.
- Mhm. - mruknąłem w odpowiedzi, nim zdążyłem przełknąć jedzenie. - Muszę załatwić parę rzeczy.
O nic więcej nie pytała. Zresztą, nawet jak nagle zaczęli okazywać mi więcej uwagi, to i tak posiadało to pewne granice. Albo po prostu ją to nie interesowało.
Za to Jisung chyba podejrzewał, gdzie się wybierałem. Do końca obiadu nie spuszczał mnie ze wzroku.
Gdy poszedłem do pokoju, magicznie znalazł się za mną. Spojrzałem na niego pytająco, po czym uniosłem brew. Ten gówniarz znowu zaczynał mnie wkurzać. Poza tym nie lubiłem jego obecności w moich czterech ścianach.
- Czego? - spytałem w końcu, po dość długiej chwili ciszy, której chyba nie raczył przerwać, bądź czekał, aż ja to zrobię.
- Idziesz do niego, prawda? - próbował brzmieć na niewzruszonego, ale dało się wyczuć tę nutkę goryczy w jego głosie.
- Chuj cię to obchodzi.
Zamknąłem plecak i zarzuciłem go na bark. Chciałem już opuścić pokój i spokojnie wyjść, ale ten ciągle tam stał i mi to uniemożliwiał.
- Weź się zajmij swoimi sprawami, co? Wypierdalaj z mojego pokoju. - wskazałem na drzwi.
- Dlaczego mi to robisz? - zauważyłem zbierające się w jego oczach łzy. - Dlaczego mi go zabrałeś?
CZYTASZ
Sour grapes | minchan x minsung
FanficChan nienawidził Jisunga od samego początku, dlatego postanowił odebrać mu wszystko, na czym mu zależało. Minchan x minsung