Prolog.

530 29 6
                                    

Adrien

Zaparkowałem motocyklem przed domem swojego starszego brata i pierwsze co zauważyłem, to samochód Nico. Ściągnąłem kask i powiesiłem go na kierownicy, po czym przeczesałem włosy. Wszedłem do domu, gdzie od razu dało się słyszeć śmiech małej Josephine. Uśmiechnąłem się. Odkąd ta mała pojawiła się w tym domu, nie jest już tutaj tak ponuro jak zawsze było. Cieszę się, że Archer jest szczęśliwy, zasługuje na to. Wszedłem do salonu, od razu wzrokiem ogarnąłem towarzystwo. Byli obaj moi bracia, Abigail i facet Nico. Przywitałem się z nimi i kucnąłem przed małą, która przytuliła się do mnie. Objąłem ją jednym ramieniem.

- Cześć, wujek!

- Cześć, księżniczko. - uśmiechnąłem się. - Jakieś spotkanie rodzinne, o którym nie wiem? - zwróciłem się do dorosłych.

- Nie każdy jest tutaj rodziną.

Zgromiłem Archera wzrokiem. To samo zrobił Nico. Traktowałem Alexa już jako członka rodziny, tworzy związek z Nicolasem i są szczęśliwi. Odsunąłem od siebie wydarzenia sprzed trzech lat. Najstarszy brat najwyraźniej tego nie zrobił.

- Daruj sobie chociaż jeden raz. - przywitałem się z Alexem uściskiem dłoni, ale słowa kierowałem do Archera. - Odczep się od niego.

- Co cię tu sprowadza? Co to za sprawą, o której mówiłeś przez telefon?

Wskazałem mu na gabinet. Nie chciałem żeby słyszała o tym Abigail, choć jestem pewien, że o wszystkim jej powie, a tym bardziej nie chciałem, żeby młoda to słyszała, choć nic nie rozumiała. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem po jednej stronie biurka. Po drugiej usiadł mój brat. Odetchnąłem i wytłumaczyłem mu wszystko. Nie był zadowolony z mojego pomysłu. Spodziewałem się akurat tego.

- Cholera, nie bawimy się w takie rzeczy, bracie. - westchnął. - Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?

Kiwnąłem głową, choć nie byłem do końca pewien. Miałem kupić jakąś laskę i sprowadzić do domu. Kupić. Dlaczego, do kurwy, handel ludźmi i prostytucja nadal istnieją? Nie popierałem tego w żaden sposób, brzydziłem się tym. Jak można zgotować piekło bezbronnym kobietom? To jest chore.

- W porządku. Masz moje pełne wsparcie. - uniosłem kącik ust. - Chociaż mam nadzieję, że nie będę ci potrzeby, bo wszystko pójdzie gładko.

- Też mam taką nadzieję. - podrapałem się po zaroście. - Stary, weź mu odpuść. Już chłopak siedzi jak na szpilkach.

- Gdyby nie to, że jest facetem Nicolasa, już by wąchał kwiatki od spodu. Oszczędziłem go tylko ze względu na młodego. Nie ufam mu.

- A mimo to, wpuściłeś go do swojego domu, gdzie jest Abigail i twoja córka. - oparłem się wygodniej i uniosłem kpiąco brwi.

- W każdej chwili mogę mu wpakować kulkę w łeb.

- To wtedy przygotuj się na to, że stracisz Nicolasa. Po raz kolejny. - zacisnął szczękę, trafiłem w czuły punkt. - No właśnie. Lepiej wybrać mniejsze zło. Nie on jeden cię okłamał. Zrobiła to Abigail, zrobił to Nicolas, a mimo to, ufasz im.

- To moja rodzina.

- On też niedługo nią będzie czy tego chcesz czy nie. - odwrócił głowę na regał. - Weź go na rozmowę, pogadajcie, wyjaśnijcie sobie ten spór i po krzyku. Nie jesteś dzieckiem, żeby strzelić focha. Nie dogadasz się z nim, nie będziesz się dogadywał z Nicolasem.

Podniosłem się. Nic mi już nie odpowiedział, ale wiedział, że mam rację. Abigail i Nico też nas okłamali na taką skalę. On zrobił to, by chronić Nico i ja to rozumiem. Zrobiłbym tak samo, gdybym był w takiej samej sytuacji. Teraz tylko Archer musi to zrozumieć.

Devil (Rodzina Davis #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz