2.

156 13 1
                                    

Adrien

Źle spałem. Ta sofa była cholernie niewygodna. Z jękiem się podniosłem i wyciągnąłem telefon spod poduszki. Było wcześnie. Bardzo wcześnie. Nie przywykłem do wstawania przed szóstą rano. Rozciagnąłem się i ruszyłem do kuchni. Potrzebowałem mocnej kawy. Mój wzrok padł na stolik, na którym leżał mój portfel. Ściągnąłem brwi. Był otwarty, a w środku nie było nic prócz mojego fałszywego dowodu. Spojrzałem na schody, a gdy do mnie dotarło, co się stało, ruszyłem biegiem na piętro i wpadłem do pokoju, w którym powinna być teraz Victoria. Powinna, ale jej nie było. Uniosłem wzrok i spojrzałem na okno. Kurwa mać. Podszedłem do niego i zerknąłem w dół. Skok byłby ryzykowny, ale sprytem można tędy wyjść. Ja pierdole, mam przejebane. Nie dość, że zwiała, to mnie jeszcze, kurwa okradła. Wściekły zszedłem na dół i pierwsze co zrobiłem to wybrałem numer Archera. On będzie wiedział co zrobić. Odebrał po kilku sygnałach, zaspanym głosem.

- Adrien? - ziewnął. - Kurwa, jest szósta rano, daj pospać.

- Nie dzwoniłbym bez powodu. - zacisnąłem szczękę. - Archer, mam przejebane.

- Co się stało? - słyszałem, że podnosi się z łóżka. - Nic, kochanie. Śpij.

- Victoria zwiała.

- Jak, kurwa zwiała?! Kiedy?!

- Kurwa, nie wiem! - przeczesałem włosy. - W nocy! Obudziłem się przed chwilą, a jej kurwa nie ma! Zajebała mi hajs i spierdoliła!

- Cholera. - westchnął. - Nie mogła daleko zwiać. Jesteście w środku lasu. Zacznij jej szukać. Dołączę do ciebie, gdy dojadę.

Rozłączył się zanim zdążyłem zaprotestować. Nie chciałem go tutaj ściągać, ale musiał wiedzieć. Założyłem świeże ubrania, szybko założyłem buty i wyszedłem z domu. Stanąłem jak wryty na widok samochodu. Ja pierdole. Szyby rozbite, przebite opony, a na masce wyryte obraźliwe słowa. Zacisnąłem szczękę. Jestem, do kurwy na odludziu. Skąd wezmę nowe auto?! Byłem na siebie wściekły, że nie włączyłem alarmu. Na pewno by mnie obudził, a ona nie zdążyłaby uciec. Zacisnąłem szczękę i ruszyłem do bramy, otworzyłem ją i rozejrzałem się dookoła. Prawo, lewo, prosto? Gdzie poszła? Skręciłem w lewo. Na prawo droga prowadziła w kierunku, z którego przyjechaliśmy. Iście w tamtą stronę byłoby idiotyzmem, bo mógłbym ją znaleźć samochodem. Zamknąłem oczy i odetchnąłem. Zniszczyła samochód, którym mogłem jej szukać, zna drogę tylko w prawo. Miałem przeczucie, że jednak tam poszła. Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie. Krew we mnie buzowała, byłem wściekły na siebie, na nią, nawet na zjebaną kawę, której nie było mi dane wypić, a której potrzebowałem. Napisałem do brata, że potrzebuję nowego samochodu i zacząłem jej szukać. Fakt, nie mogła daleko uciec. Musiała być nadal gdzieś w okolicy. I miałem, kurwa nadzieję, że ją znajdę, a wtedy już nie będę miły. Nie robi się mnie w chuja.

- Ja pierdole, na chuj mi to było.

⚡⚡⚡

Spojrzałem na godzinę w telefonie. Łaziłem już cztery godziny. Przez te jebane cztery godziny sam zdążyłem się zgubić kilka razy, a po tej gówniarze nie było śladu. Wróciłem pod dom, gdzie Archer na mnie czekał. Pokręciłem głową na jego nieme pytanie.

- Wiesz, że zachowałeś się jak amator?

- Wiem. - spuściłem wzrok. - No kurwa, nie wpadłbym na to, że wyjdzie z pierwszego piętra i przy okazji zdemoluje mi samochód. - wskazałem na niego ręką. - Jak się jej brat o tym dowie, to będzie po mnie.

Devil (Rodzina Davis #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz