4.

159 8 0
                                    

Victoria

- Davis. - czułam jak mężczyzna obok mnie napiął wszystkie mięśnie. - I jego laleczka.

Cofnęłam się. Chciałam się schować za Paulem, ale mi na to nie pozwolił. Położył dłoń na moich plecach i delikatnie zacisnął na nich palce. Przełknęłam ślinę. Facet przed nami, na oko miał ponad pięćdziesiąt lat. Mimo tego, był dobrze zbudowany, a jego obrzydliwie drogi garnitur idealnie na nim leżał. Twarz miał pokrytą zmarszczkami, a jego ciemne oczy wbijały we mnie wzrok. Kimkolwiek był ten facet nie chciałam pierwsza zerwać tego kontaktu. Nie chciałam być znów słaba. Wiem, że gdybym stanęła z tym facetem sam na sam, byłabym przerażona, ale z nim.. z nim czułam się bezpiecznie. To było dziwne, bo żaden przedstawiciel płci męskiej, nie wzbudzał we mnie zaufania. Z nim było inaczej.

- Myślałem, że tacy jak wy, nie chodzicie po sklepach ze swoimi zabawkami.

- Tacy jak my? - parsknął. - Czego chcesz człowieku?

- Ładna. - wskazał na mnie głową. - Byłoby szkoda, gdyby ktoś ci ją ukradł, prawda? - zacisnął szczękę, był coraz bardziej wściekły. - Zamoczyłeś w niej już kutasa? Na pewno to zrobiłeś. Jest warta pół miliona, które na nią wyłożyłeś?

Ile kurwa?!

Zbierało mnie na wymioty słysząc takie teksty. Jednak mnie one nie dziwiły. Nasłuchałam się podobnych tekstów już tysiące razy. Wstrzymałam oddech, gdy ręka nieznajomego zbliżyła się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Nie dotarła do niej tylko dlatego, że Paul złapał jego nadgarstek i bez żadnego wysiłku go wykręcił.

- Nawet jej, kurwa, nie dotykaj. - wycedził. - Nie jest twoja.

Puścił jego rękę i zasłonił mnie swoim ciałem. Chciałam stąd wyjść. Chciałam być jak najdalej od tego mężczyzny. Chciałam wrócić do bezpiecznego pokoju, w którym nocowałam.

- Chodźmy stąd, proszę. - cicho się odezwałam, kiwnął głową.

Złapał mnie za rękę i wyprowadził ze sklepu. Wziął kaski, jeden podał mnie, a drugi założył na siebie. Widziałam, że był wściekły. Usiadł na swojej maszynie i ją odpalił. Gdy tylko zajęłam miejsce za nim i poklepałam po napiętych mięśniach, wiedział, że jestem gotowa. Powoli ruszył, a gdy wyjechał na drogę, przyspieszył. Nie jechał za szybko, za co byłam mu wdzięczna, choć wiedziałam, że ma ochotę docisnąć gazu. Wiedziałam to po jego zaciskających się dłoniach.

- Wszystko w porządku? - kiwnęłam głową. - Zmiana planów, słońce. Jedziemy teraz do mojego brata, później lekarz, a na końcu zakupy, tylko może zrobimy je przez internet.

- Kim on był? Co tu jest grane?

- Później ci wszystko wyjaśnię.

Nie odezwałam się. Przez kolejne minuty jechaliśmy w ciszy aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś domem. Szczęka mi opadła i zeskoczyłam z motoru. Jeśli myślałam, że Paul jest obrzydliwie bogaty, to nie wiem jak to nazwać. Dom był ogromny, kurwa, to był pałac. Dookoła kręcili się różni ludzie, nie wyglądali sympatycznie. Ściągnęłam w końcu kask i zerknęłam na Paula, jego twarz nadal była napięta.

- Skąd znasz tego faceta?

- Wujek! - przerwał nam dziecięcy głos, a po chwili zaczęła biec mała dziewczynka.

Devil (Rodzina Davis #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz