1.

276 18 3
                                    

Adrien

Jestem najczęściej pewnym siebie facetem. Tutaj, w tym miejscu, wcale się tak nie czułem. A świadomość tego, że muszę kupić i wyprowadzić stąd jedną dziewczynę, w niczym mi nie pomaga. Odkąd mój brat przejął całą robotę w rodzinie, odcięliśmy się całkowicie od takich rzeczy. Ta, nasz tatuś się tym zajmował za naszymi plecami. Byliśmy niesamowicie wkurwieni, gdy się o tym dowiedzieliśmy. Nienawidzę takich ludzi. Handel żywym towarem, jak to, do kurwy źle brzmi.

Rozejrzałem się wokół pomieszczenia, w którym się znajdywałem. Miałem cichą nadzieję, że nie spotkam tutaj żadnej znanej mi twarzy. Nie chcę, by moja rodzina była powiązana z tym gównem.

Na przeciwko mnie był jeszcze pusty podest, a przed nim okolo stu składanych krzeseł. Światło padało tylko na podest, więc jeśli nie zaświeci się ich więcej, kupcy zostaną w ciemności. Było mi to na rękę. Usiadłem na samym końcu, by nie rzucać się w oczy. Żałowałem, że się na to zgodziłem, ale nie było już wyjścia. Musiałem zrobić swoją robotę. Skupiłem wzrok na przerażonych kobietach. Zacisnąłem szczękę. Nie słuchałem co mówi jakiś facet. Skupiłem się na szukaniu tej jednej, a gdy ją zobaczyłem, rozszerzyłem oczy. Znałem ją. Coś ścisnęło mnie w środku na jej widok. Stała w samej bieliźnie, która ledwo co zasłaniała intymne części ciała. Byłem przerażony, że tak młoda dziewczyna wylądowała w takim miejscu. Nie wiem czy ta dziewczyna mnie pamięta, byliśmy wtedy dziećmi. Na całe szczęście siedziałem na samym końcu, więc światło z podestu tu nie sięgało. Spuściłem głowę, gdy zaczęła się licytacja, nie skupiałem się na tych dziewczynach. Miałem jedno zadanie, wyciągnąć stąd Victorie i zabrać ją do bezpiecznego miejsca. Gdy wypowiedziano jej imię, zacisnąłem szczękę i uniosłem głowę. Z tej odległości widziałem jak drżała. Bała się, ale czy można się jej dziwić? Nie miała pojęcia do kogo trafi i co się z nią stanie. Skupiłem się całkowicie na licytacji, nie mogłem dać ciała. Muszę ją stąd wyciągnął.

- Sto pięćdziesiąt tysięcy! - krzyknął ktoś z przodu, zacisnąłem szczękę.

- Dwieście tysięcy. - odezwałem się.

- Dwieście pięćdziesiąt.

Ty chuju.

- Pięćset tysięcy.

Zapadła cisza, czułem na sobie wzrok wszystkich ludzi, przez co nie czułem się komfortowo. Wbiłem wzrok tylko w jedną osobę, która mierzyła mnie wściekłym wzrokiem. Uniosłem kącik ust. Wiedziałem, że to wygrałem, choć właśnie przejebałem pół miliona. Szczegół.

- Pięćset tysięcy po raz pierwszy. - zacisnąłem usta. - Pięćset tysięcy po raz drugi. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Pięćset tysięcy po raz trzeci. Sprzedana dla tego pana z tyłu.

Przetarłem dłonie o spodnie i zrobiłem tak jak poprzedni faceci. Nie wiedziałem co tu się robi, więc byłem wdzięczny, że Victoria nie była pierwsza i zdążyłem się zorientować z czym to się wszystko je. Podszedłem do faceta, szybko spojrzałem na dziewczynę, która gapiła się na mnie z rozchylonymi ustami. Nie wiem czy mnie rozpoznała. Jeśli tak, to mam nadzieję, że mnie nie wyda. Nie tutaj. Podałem fałszywy dowód i wypisałem czek. Nie jestem idiotą, nie podałbym w takim miejscu swoich prawdziwych danych.

- Jest twoja, rób na co masz tylko ochotę.

Mam ochotę ci przyjebać w ryj.

Wskazałem głową dziewczynie, by się ruszyła. Zrobiła to, więc ruszyłem za nią. Zatrzasnęła jednak mi przed nosem drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Czego się mogłem spodziewać. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Odchyliłem głowę, gdy coś leciało w moją stronę. Parsknąłem pod nosem.

Devil (Rodzina Davis #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz