8.

126 8 0
                                    

Adrien

Pędziłem drogą z niebezpieczną prędkością, byleby tylko zgubić samochód, który ciągle mnie ścigał. Zerknąłem na rozstrzesioną pasażerkę i szlag mnie trafiał, widząc ją w takim stanie. Miała się przestać bać, a nie bać się jeszcze bardziej w swoim życiu. Zerknąłem w lusterko wsteczne i docisnąłem gazu. Kolejny strzał, który celnie trafił w mój samochód. Zacisnąłem dłoń na swojej broni i oddałem strzał, ale spudłowałem. Skupiłem się na drodze, nie było sensu oddawać nieprzemyślanych strzałów. Wjechałem w ostry zakręt, na chwilę straciłem panowanie nad wozem, ale szybko je przywróciłem. Odbiłem w prawo i wjechałem na główną ulicę. Miałem nadzieję, że tutaj uda mi się zgubić. Docisnąłem gazu i wymijałem trąbiące na mnie samochody. Przeciąłem skrzyżowanie na żółtym i spojrzałem w wsteczne lusterko. Odetchnąłem z ulgą, gdy musiał się zatrzymać, by nie staranować innych samochód, ale nie zamierzałem spuszczać nogi z gazu.

- Zgubiliśmy go. - pociągnęła nosem i uniosła głowę. - Wszystko w porządku?

- Kto to był?

- Jeden z ludzi faceta, do którego miałem cię zawieźć. - skręciłem na podziemny parking pod swoim wieżowcem. - Chyba się zirytował.

- Będziesz miał przez to kłopoty.

- Skarbie, moje życie to jeden wielki kłopot. - wysiadłem z samochodu. - Chodźmy do domu.

Wziąłem z tylnego siedzenia jej rzeczy, uważając na rozbite szkło. Weszliśmy do windy, wcisnąłem odpowiedni przycisk i metalowa puszka ruszyła w górę. Dopiero w bezpiecznych ścianach potrafiłem się rozluźnić.

- Może po prostu powinieneś mnie tam zawieźć i zapomnieć o moim istnieniu?Tak będzie dla ciebie bezpieczniej. Nie chcę cię narażać.

- Obiecałem ci coś, a ja dotrzymuję słowa. - sięgnąłem po puszkę coli z lodówki.

Po policzku spłynęła jej łza. Odłożyłem puszkę i do niej podszedłem. Przyciągnąłem ją do siebie. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, to był impuls. Nie odsunęła się jednak. Zaufała mi na tyle, że nie boi się mojego dotyku. Oparłem brodę o jej głowę i gładziłem uspokajająco po plecach. Do było do mnie nie podobne, ale lubiłem ją trzymać w ramionach, to było przyjemne uczucie. Pociągnęła nosem, a jej dłonie nieśmiało owinęły się wokół moich bioder. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Nie chcę by coś ci się przeze mnie stało. - szepnęła. - Jesteś fajnym gościem, szkoda by było gdyby coś ci się stało.

- Nic mi się nie stanie, słońce. - mój wzrok padł na zeszyt, którego tak bardzo szukała w swoim domu. - Ten zeszyt jest dla ciebie ważny, prawda?

Odwróciła głowę w jego stronę. Westchnęła i odwróciła się całym ciałem,  jednak nadal przylegała do mojego ciała. Nie zamierzałem jej puszczać.

Przywiązujesz się, sukinsynie.

- To coś w stylu pamiętnika. - dotknęła mojej dłoni, chyba nieświadomie. - Zapisywałam w nim wszystko.

Teraz to jestem ciekawy, czy jest tam coś o mnie. Chociaż miałem ochotę go przekartkować, nie mogłem tego zrobić. Chyba, że sama mi na to pozwoli. Rozdzwonił się mój telefon, niechętnie wypuściłem Victorię ze swoich objęć i sięgnąłem po urządzenie. Zacisnąłem szczękę na widok kontaktu. Wdrapałem się na piętro i odebrałem.

Devil (Rodzina Davis #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz