7. Sobota z Kageyamą

85 4 2
                                    

Tak bardzo nie chciałem żeby ten dzień nadszedł.... Jak na co dzień sprawnie mi szło omijanie szerokim łukiem mojego pijanego ojca... Lecz gdy przychodził weekend i nie szliśmy do szkoły na dwa dni, zaczynała się akcja pod tytułem "przetrwaj do poniedziałku i nie daj się aż tak zbić żeby korektor dał radę". A i tak, używam korektora, przecież muszę zakrywać te wszystkie siniaki. Średnio na miesiąc zużywam 3 korektory więc idzie na nie około 10 złotych. 

Za nim przepisałem się do karasuno miałem jakby prace dorywczą i pracowałem. Mało zarabiałem ale zawsze starczyło żebym zrobił sobie zapas korektorów. Niestety gdzieś pod koniec wakacji zostałem zwolniony, ponieważ dopiero wtedy zwrócili uwagę, że byłem nie pełnioletni.


****

Siedziałem w swoim pokoju od jakiś dwóch godzin i czekałem aż on uśnie. Jak zaśnie wtedy będę mógł pójść i się napić mleka i coś zjeść. 

Nasłuchiwałem jego kroki i wszystko co dochodziło do moich drzwi. Niestety usłyszałem kroki, ciężkie i lekko niestabilne kroki, które obrały już swój "cel". A tym celem był mój pokój. Mogłem w sumie też pomyśleć i zamknąć drzwi od pokoju ale łatwo by je wywarzył. Te drzwi ledwo się trzymały więc wolałem żeby jeszcze trochę ze mną zostały. 

Przyszykowałem sobie książkę z matematyki i udawałem, że robię jakiś przykład. Wtedy mniej mi się obrywało. A przy okazji, że byłem rozdział do przodu wróciłem na wcześniejszy na którym została moja klasa. I tak byłem dobry z matematyki. Od małego jak jeszcze moja mama żyła uczyła mnie matematyki mówiąc w kółko "Matematyka to królowa nauk". Zawsze widziałem w jej oczach, że chciała żebym był jak najlepszy z niej dlatego się strałem.

Koszmar mój w końcu nadszedł i drzwi od pokoju się otworzyły....

*****

Od jakiejś godziny siedzę w łazience i próbuję ogarnąć swoją twarz. Miałem podbitą twarz i trochę rozciętą dolną wargę. Myślę, że nie będzie tego widać ale gorzej z siniakami... Były aż czarne... Wiedziałem, że korektor może tego nie zakryć dlatego modliłem się żeby przed pojechaniem na obóz trochę zblekły.

Bardzo się bałem, że się dowiedzą... Niby nic takiego złego bo przecież mnie uratują, mój ojciec będzie zamknięty w pierdlu, a ja będę mógł spokojnie sobie żyć... Lecz... Tak kolorowo by nie było... On by się w jakiś sposób wydostał i by chyba mnie zabił, a jeżeli nie to, to bym musiał pojechać do mojej ciotki do Tokio. Nie mam z nią za dobrych kontaktów ale pamiętam, że bardzo chciała się mną zaopiekować lecz ojciec jej przeszkodził w tym mówiąc, że jak się do mnie zbliży lub do niego to wezwie psy i ją zamkną czy coś takiego.

*****

Po kolejnej godzinie miej więcej się ogarnąłem i umyłem. Leżałem teraz na łóżku i rozmyślałem nad moją starą drużyną.... Zapewne bym dalej tam chodził lecz prawie każdy w drużynie wiedział, że ojciec mnie bije... A to wszystko przez moją głupotę bo nie zakryłem korektorem mojego brzucha a miałem go wtedy prawie całego w siniakach... A i jakby kogoś to ciekawiło to chodziłem do Shiratorizawy. 

*******

Po jakiś 5-10 minutach się uśpiłem tym razem myśląc o samych pozytywnych rzeczach jak moja nowa drużyna i o przepięknym rudzielcu o czekoladowych oczach...

----------------------------

509 słów

~Plaster~         KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz