Już tego samego dnia po południu dopadł ją głód, słyszała jak burczy jej w brzuchu, a nie zjadła ani kolacji ani śniadania. Teraz tego żałowała, może łatwiej byłoby jej wytrzymać ten czas. Wieczorem zrobiło się okropnie zimno, wiosna dopiero się zaczęła, dlatego nic dziwnego, że noce były bardziej zimowe niż wiosenne. Trzęsła się z zimna, bo ogrzewała ją jedynie lekka halka i gorset. Wybiegając z zamku za generałem nie pomyślała o szatach, liczyło się tylko to co stało się z Solą.
Wiedziała, że jej synowie nie żyją, na szczęście nie widziała ich ciał. Biegła tak szybko, że nie zwracała na to uwagi, a w drodze powrotnej ominęli je szerokim łukiem. Cały czas nie opuszczały jej wyrzuty sumienia, wmawiała sobie, że mogła częściej ją odwiedzać, zajmować się jej dziećmi, wspierać ją.
A nie zrobiła nic.
Teraz oni wszyscy nie żyją.
Nocą spadł deszcz, był zimny jak lód. Każda spadająca kropla która dotykała jej nagich ramion sprawiała, że czuła ból. Przemarzła, suknia nabrała wody przez co stała się okropnie ciężka. Wiatr jeszcze bardziej potęgował zimno, chwilami nie wiedziała co sie dzieje, bo ze zmęczenia opadały jej powieki.
Kolana zdrętwiały od klęczenia na bruku, nie mogła zmienić pozycji bo widziała że Pan pojawiał się czasami w oknie sprawdzając czy aby na pewno jest posłuszna jego rozkazom. Była.
Ostatni raz klęczała, gdy była dzieckiem a babka uczyła ją pisma. Ta ostra kobieta bardzo ją kochała, ale nie godziła się na żadne dyskusje. Cecylia była pojętym dzieckiem, uczyła się z przyjemnością i lekkością lubiła jednak robić wszystko po swojemu. Niestety tej cechy się nie pozbyła. Wtedy także z tego powodu babka kazała jej klęcząc pisać kilka stron pergaminu.
Cecylia zdecydowanie zbyt często pakowała się w kłopoty mimo, że wiele z nich nie było jej winą. Naprawdę pragnęła już spokojnego statecznego życia, może tutaj powinna rozejrzeć się za jakimś mężczyzną? Co prawda na jej ślub musiał by wyrazić zgodę Pan, a na jego zgodę chyba nie miała co liczyć. Właściwie odnosiła wrażenie, że robi wszystko by uprzykrzyć jej życie. Poza tym małżeństwo sprawiłoby, że musiałaby zamieszkać u męża, a na to nie pozwoli.
- Zostanę starą panną... - westchnęła trzęsąc się z zimna, zęby uderzając o siebie wydawały głośne szczękanie.
Pocierała ramiona dłońmi dla rozgrzania się, ale to na nic. Noc była zbyt zimna, a ona zbyt przemoczona, pozostawało jej jedynie czekać na świt i ciepłe promienie słońca. Miała szczęście, bo od wschodu słońce grzało przyjemnie, pozwalając jej się wysuszyć. Niestety ból brzucha z głodu nie chciał zniknąć. Chciało jej się pić, ale nie mogła wstać, tym bardziej poprosić o wodę Kaisera Dark, który nadal zerkał czy wykonuje rozkazy.
Następnego dnia usiadł na ławce pod ściana zamku z kuflem wina w dłoni i udając, że jej nie zauważa zwyczajnie popijał trunek ciesząc się z odpoczynku w ciepłych promieniach wiosennego dnia. Niestety popsuł to deszcz, który rozpadał się popołudniu. Padało długo, całą noc. A ona klęczała posłusznie przemoczona i zziębnięta. Czuła, że opuszczają ją już siły, miała dość a jej drobne ciało odmawiało posłuszeństwa. Opadła niżej na kolana opierając się dłońmi o bruk kaszlała ciężko.
To nie był dobry znak, zapalenie płuc mogło ją zabić. Nie była pewna czy to tylko zwykły kaszel czy zbliża się coś gorszego. Pewności dostała trzeciego dnia, gdy bolące gardło i silne dreszcze nie przestawały jej nawiedzać. Dopadła ją choroba.
Została tylko jedna noc tych męczarni. Nie wiedziała czy da radę podnieść się o własnych siłach, bo przestała czuć kolana. Wzrok miała zmącony, już zawładnęła nią gorączka. Tej nocy również spadł deszcz, ale dużo zimniejszy niż poprzedniego dnia. Cecylia czasami traciła przytomność, nie wiedziała już co się z nią dzieje, czy to co widzi to już sen czy jawa.
- Mamo... - wyciągnęła dłoń w stronę stojącej obok niej kobiety - Mamo wróciłaś...
- Cecylio, dziecko chodź ze mną. - jej ciepły uśmiech i ciepła dłoń skusiła samotną przerażoną dziewczynę, już wyciągała rękę żeby ją złapać.
- Matko... Ja widziałam jak umierasz... - po jej twarzy spłynęła pojedyncza łza.
- Wiem skarbie, nie bój się. To nie boli, szybko minie. Chodź, dołącz do nas. - nalegała kobieta, a za nią pojawił się ojciec i babka.
- Babcia! Ojcze... - nie wierzyła w to że go widzi tak dokładnie wyraźnie - Jak ty mogłeś... Co ty sobie myślałeś... Tak bardzo ci ufałam, kochałam cie.
Z oczu popłynęły łzy.
- Cecylia! Hej! Ocknij się!!! - ktoś potrząsał nią mocno, rodzina zaczęła się rozmazywać, powoli znikali został tylko rozmazany obraz. - Dziewczyno!
Przed nią klęczała czarna przerażająca postać, była jak demon wśród jasnych postaci jej rodziny. To przez niego odeszli i nie zabrali jej ze sobą.
- Hej, nie zamykaj oczu! - trzymał w ramionach odpływającą dziewczynę, niemal przelewała się przez ręce, a on nie był w stanie jej ocucić. - Cecylia...
Zabrał ją do zamku i rzucił na swoje łoże, miała ciężkie od wody ubranie, zawahał się przez chwilę zanim zabrał za zdejmowanie go, nie raz był chory, na wojnie warunki były tragiczne, nie rzadko spał pod gołym niebem, dostawał zapalenia płuc w zimie i targany gorączką walczył u boku swoich ludzi.
Dziewczyna leżała w lekkiej niemal przezroczystej halce , która przylgnęła do ciała od wilgoci podkreślając jej kształty. Patrzył na nią jak zaczarowany, widywał już nagie kobiety, często kręciły się w namiotach żołnierzy oferując swoje usługi. Zawsze przychodziły do niego wiedząc, że wysoko postawieni z nich mają najwięcej pieniędzy i mogą uczynić z nich swoją kurtyzanę na czas bitwy. Były obrzydliwe, nachalne i z pewnością zarażone jakąś chorobą, które były plaga wojny. Więcej ludzi ginęło od zarazy i choroby niż od ugodzenia mieczem.
Cecylia jęknęła cicho, miała pot na czole i mówiła cos niewyraźnie. Nie spodziewał się po niej takiej zawziętości, był niemal pewien, że przyjdzie go błagać po pierwszej nocy, miał nawet pewien pomysł jak mogłaby mu to zadość uczynić, ona jednak zawzięcie trwała na dziedzińcu. Zrobiła na nim wrażenie.
Rozwiązał wstążki halki, sam nie wiedział dlaczego tak bardzo drżą mu palce, ostatnim razem gdy je rozwiązywał pragnął jej tak bardzo, że sam siebie nie poznawał. Czy to przez jej twarz, może przez zawziętość, a może po prostu przez to, że miał prawo ją sobie wziąć, była w końcu jego własnością.
Odwrócił wzrok gdy zdejmował z niej odzienie i szybko przykrył skórami. Potrzebowała spokoju i ciepła, a on pragnął jej ciepła i to sprawiało, że czuł narastającą w sobie wściekłość. Na nią i na siebie. Przyłożył jej kawałek materiału namoczonego w zimnej wodzie do czoła by zbić gorączkę.
- Martwię się.. - prychnął pod nosem obojętnym tonem, dokładając drewna do paleniska - Kto mi będzie służył jak ona umrze? Tylko tyle... Wcale się nią nie przejmuje. Kto by chciał taka nieułożoną babę?
Nastawił kocioł z wodą by zaparzyć zioła wzmacniające, te same które podawała mu Cecylia gdy niedźwiedź rozszarpał mu plecy.

CZYTASZ
Saga Rodu DarkSłużącaCzęść Pierwsza
Roman d'amourStraciła swój tytuł i dobrobyt w którym żyła, a sytuacja zmusiła ją bycia służącą. Gdy wysłano ją na służbę do człowieka który za nic miał ludzkie życie postawiła sobie za cel przywrócić w nim radość i odzyskać stracona przez błędy rodziny życie.